PLAC WOLNOŚCI BYŁ SALONEM POZNANIA
Czy dawny plac Wilhelma jest atrakcyjny? Dominuje na nim fontanna, pod brukiem całkiem spory parking. Od czasu do czasu, ma tam miejsce jakieś wydarzenie kulturalne. Kilka ławek, bliskość Arkadii i można na rolkach pojeździć.
To miejsce rozplanowano pod koniec osiemnastego wieku. Pierwotny plan przewidywał swobodny układ zieleni. Szybko go zarzucono decydując się na sześć nieregularnych „klombów drzewiastych” obsadzonych topolami włoskimi i kasztanowcami. Na przestrzeni lat 1825-1826 istniejący drzewostan wykarczowano. Posadzono lipy i to tylko po dwóch, dłuższych bokach placu. Tak pisał o tym we wspomnieniach Marceli Motty, przyjaciel Hipolita Cegielskiego. – Od roku 1826, aż do połowy XIX wieku środkowy czworobok służył za plac musztry i ćwiczeń wojskowych – czytamy w „Przechadzkach po mieście”.
Nadal wykorzystywany przez wojsko plac, przeszedł niedługo później we władanie Towarzystwa Upiększania Miasta Poznania, co brzmi o wiele ciekawiej niż ZZM czy ZDM.
Pojawiło się potem więcej zieleni. Co ciekawe, każdej zimy lokalna prasa informowała. – Zabrania się chłopcom: ślizgania, biegania na łyżwach lub rzucania pigułkami ze śniegu na terenie promenad. – Warto dodać, że dopiero nieco później zabroniono jazdy konnej. Wcześniej była dozwolna.
Plac na początku XX wieku, fot. poznan.pl
Kalendarium
- Plac Wolności przez prawie 150 lat był pierwszym salonem miasta, głównym miejscem spotkań towarzyskich i spacerów poznaniaków. Potocznie nazywany Plajtą (od słowa Planty) zbierał wszelkie osobliwości. Były panny na wydaniu, pojawiały się orszaki ślubne – pisał Waldemar Karolczak w Kronice Miasta Poznania.
Na Placu Wilhelmowskim pojawiły się także innowacyjne rozwiązania. Spryskiwacze trawników w roku 1879, a osiem lat później, pierwszy w naszym mieście metalowy pojemnik na śmieci w miejscu publicznym. W 1898 roku ruszyły koncerty na promenadzie. Ich popularność osiągnęła taki pułap, iż realizowano je przez cały rok.
Rozwijała się także okolica. W 1902 roku gmach Domu Przemysłowego uzupełniła kawiarnia Grand Cafe, pojawiła się też piwiarnia Kobylepole i Cafe Esplanade. Po uzyskaniu niepodległości, plac przeobrażono w symetryczny i reprezentacyjny. Nie było fontann, a pojawiająca się tu i ówdzie woda zbierała się jedynie na żwirowej nawierzchni alejek. – Gruntowne przeobrażenie dość nudnej i archaicznej płyty rozpoczęło się na początku lat 60 XX wieku. Nie udało się usunąć z obrzeży placu ruchu kołowego. W 1968 roku wyłożono teren kamienną posadzką. Woda wpłynęła na plac w 1971 roku - podpowiada w swojej publikacji „Woda służy wolności” Jakub Głaz.
Zatrzymajmy się na chwilę w świecie lat sześćdziesiątych. Pojawiła się radykalna koncepcja zmian. Architekci Witold Milewski i Zygmunt Skupniewicz wykonali szkic koncepcyjny. - Pierwszym założeniem było wyrzucenie z okolic placu tramwajów i autobusów, cały plac miał przybrać formę modernistyczną. Od wschodu plac miał domykać ultranowoczesny jak na ówczesne standardy, kilkukondygnacyjny wieżowiec oparty na żelbetowych stropach. W kierunku zachodnim to Okrąglak miał domykać przestrzeń, a na środku miała wyrosnąć „nowa Arkadia” – pisał na łamach Kroniki miasta Poznania, Tobiasz Wichnowski. Projekt zarzucono i do planów przebudowy powrócono kilka lat później. W 1967 roku, kolejny raz zlecenie otrzymał „Miastoprojekt”. Zachowano kształt placu, pozostał w jego okolicach tramwaj. Ostatecznie, samą nawierzchnię, nie mówiąc o innych zmianach, utwardzono dopiero w 1968 roku.
Plac pod koniec lat 60tych, fot. poznan.wikia.com
Woda w wannie, woda w fontannie
Lata siedemdziesiąte to płytki basen fontanny i rzeźba Higiei przeniesiona z ulicy Podgórnej. Pojawiła się też druga fontanna. – Obudowana kwietnikami wodna kaskada o pięciu stopniach wyłożonych barwną ceramiką chroniła przed pyłem i hałasem oraz urozmaicała otoczenie. Na sąsiednich ławkach można było znaleźć chwile wytchnienia po zakupach, wymagających w tamtym czasie szczególnego, fizycznego wysiłku – pisał Jakub Głaz.
Przełom ustrojowy to nie był dobry czas dla reprezentacyjnego placu. Zaniedbany teren borykał się z awariami fontann i pękaniem płyt. W 1993 roku zrealizowano konkurs na przebudowę. Pomimo chęci i wielu koncepcji przebudowy nawet nie rozpoczęto.
Obecny wygląd, uzyskano po wybudowaniu parkingu podziemnego. Ciekawie pisał o tym na łamach Kroniki Miasta Poznania wspominany wcześniej Jakub Głaz. – W przestrzeń miasta wróciła nudna i pusta kompozycja rodem z uzdrowiska. Nawierzchnię wykonano z brukowej kostki, której rodzaj i kolor wybierała konserwator zabytków dopiero podczas budowy. Żółtawy odcień miał nawiązywać do dawnej, żwirowej nawierzchni – czytamy.
Faktycznie, pozbawiony wysokich drzew plac wyłożony brukiem nie zachęcał. Latem potęgował upał, zimową porą wydawał się pusty i wietrzny. Rzeczywiście świecił pustkami, bo czy mieszkańcom potrzebny był zwykły, nieatrakcyjny, choć nowy Plac Wolności?
Wspominano fontanny. Lokalny Głos Wielkopolski znacząco się do tego przyczynił. W 2005 roku konkurs na wodotrysk wszedł w życie, a jego wyniki poznaliśmy w 2006 roku. Wygrał trzeci projekt. Zwycięska „kula” przegrała z wytrzymałością stropu, a na drugą koncepcję, zgody nie wyraziła miejska konserwator zabytków. Śmiejemy się z czasu budowy Kaponiery, a proszę spojrzeć na fontannę. 2006 rok – konkurs. 2010 rok – rozpoczęcie prac. 2012 rok – zakończenie. Po drodze dziesiątki awarii i przeprosin ze strony operatora.
Fontanna na Placu Wolności, fot. wikipedia
Czy udało się ożywić Plac Wolności? Jest to stały punkt na mapie spacerowej mieszkańców miasta?
--------
Artykuł ukazał się pierszy raz w styczniu 2016, autor M. Szefer