"KOMBATANT", KTÓRY Z KAŻDĄ WŁADZĄ UMIAŁ SIĘ DOGADAĆ
Pamięć o Bohaterach Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku to nasza lokalna świętość. Uroczyście obchodzimy koleje rocznice, pielęgnujemy wspomnienia o Ich ofierze, dbając, by tak robiły też następne pokolenia. Poznaniacy jako pierwsi w PRL-u upomnieli się o "wolność, prawo i chleb". Za swoją odwagę i wystąpienie przeciwko komunistycznej władzy powstańcy zapłacili życiem, zdrowiem i późniejszymi represjami.
Rany po stracie bliskich nigdy się nie zabliźniły. W wielu przypadkach rodziny potraciły jedynego żywiciela, a czasy i okoliczności skazały ich na biedę. Procesy, wyroki, więzienie i późniejsze prześladowania złamały mnóstwo życiorysów. Co gorsza, Bohaterowie i Ich bliscy latami czekali na publiczną rehabilitację, należną wdzięczność i szacunek oraz wsparcie finansowe.
Pierwsza obszerna dokumentacja Powstania i losów jego uczestników to książka "Poznański Czerwiec 1956" pod redakcją Jarosława Maciejewskiego i Zofii Trojanowiczowej, wydana w roku 1981 przez Wydawnictwo Poznańskie. Zawiera m.in. dokumenty i wspomnienia z lat 1956-57. To nadal ważna pozycja, zwłaszcza w kontekście mijającego czasu i kolejnych lat zabierających uczestników oraz świadków tych wydarzeń.
Formalnego uznania uczestnicy Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku doczekali się w formie uprawnień kombatanckich, na mocy Ustawy z dnia 24.01.1991 r. o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego.
Odznaczenia, różne formy upamiętnienia, pomoc finansowa, godna rola i miejsca w publikacjach czy na uroczystościach lub innych wydarzeniach okolicznościowych związanych z Powstaniem - to oczywiste formy wyrażania szacunku i wdzięczności tym, którzy wtedy mieli tyle odwagi. Postawa, jaką przyjęli w te dni, zdeterminowała całe ich życie. Co więcej, miała ogromny wpływ na późniejsze pokolenia poznaniaków. I pomimo upływu lat - a jesteśmy w przededniu 62. rocznicy - ma nadal. Myślę nawet, że świadomość o tych wydarzeniach z roku na rok rośnie, zwłaszcza wśród młodzieży. I właśnie dlatego tak istotne jest, by pamięć o poznańskiej walce o "wolność, prawo i chleb", o tym pierwszym polskim powojennym obywatelskim "nie", była pielęgnowana w czystej, opartej na faktach postaci.
Precyzyjne stwierdzanie czy weryfikowanie faktów historycznych było w przypadku Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku zadaniem trudnym - o to ówczesna władza się postarała. Nie jest to ani moją rolą, ani intencją. Zrobili to dokumentaliści, historycy i badacze w IPN. W świetle publikowanych materiałów, przywołujących twarde dowody, nie można akceptować działań osoby, która publicznie daje fałszywe świadectwo, manipuluje faktami lub im zaprzecza, a nawet - po prostu mija się z prawdą. Uzurpuje sobie prawo do reprezentowania wszystkich uczestników tych wydarzeń, skłócając środowisko kombatanckie i organizując autorskie uroczystości. Oczernia i występuje przeciwko pamięci Bohaterów Powstania. Właśnie to wydaje mi się najbardziej perfidne i groźne w postawie Włodzimierza Marciniaka, współzałożyciela i prezesa zarządu Związku Kombatantów i Uczestników Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku. Zmyślając swój życiorys, koloryzując i naciągając fakty o sobie samym - naraża na szwank własny wizerunek. Jednak brukanie pamięci o innych, publiczne gesty i niewybredne słowa o zmarłym Stanisławie Matyi czy Romku Strzałkowskim i jego Matce, to trudna wręcz do wyobrażenia bezczelność. Wywołała burzę nie tylko w środowisku kombatantów. Ale kto sieje wiatr... Teraz tę burzę zbiera właśnie "pułkownik" Marciniak.
Liczę, że ta maska wreszcie została zerwana na dobre. Pewnie wstydzą się teraz działacze PiS-u, którzy do niedawna tak hołubili tego "bohatera". Użyli go do własnych celów, wykorzystując jego słabości, czyli megalomanię i parcie na celebrę. Ale czy wiedzieli, że prezentuje on jedyną w swoim rodzaju kumulację "kombatanctwa"? Uczestnik Powstania Warszawskiego, działacz zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, Ruchu Oporu Amii Krajowej oraz Podziemnej Organizacji Niepodległościowej, uczestnik Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku, działacz podziemnej Solidarności w czasie wojennym... Za jakiś czas może okazać się, że walczył też w Bitwie Warszawskiej 1920 roku.
To, o czym zapewne wiedzieli, to ciążące na Marciniaku zarzuty, że był tajnym współpracownikiem Milicji Obywatelskiej, a w 1956 roku obciążył zeznaniami w śledztwie i podczas procesu dziesięciu znanego uczestnika Powstania, Janusza Kulasa, jako świadek potwierdził stalinowskiej prokuraturze jej linię oskarżenia. Odeprzeć tych zarzutów najwyraźniej nie umie on sam.
Pewnie Włodzimierz Marciniak nie chce znać materiałów publicystycznych, które bezlitośnie - ale na chłodno - weryfikują różne wersje jego życiorysu i wydarzeń. Niech nadal okłamuje samego siebie! Ale nie pozwólmy, by okłamywał opinię publiczną, a zwłaszcza młodych poznaniaków, którym w szkołach chętnie opowiada o Czerwcu'56. Mam nadzieję, że nie zdążył im wypaczyć historii, a oni - będą potrafili oddzielić ziarno od plew.
Jacek Jaśkowiak
Prezydent Miasta Poznania