PRZYSTANKOWA MIŁOŚĆ!
Choć aura za oknem nie nastraja optymistycznie, a kartki w kalendarzu nie zwiastują wiosny to jednak miejscami widać jej początki. Mijam aleje drzew z konarami jeszcze nagusieńkich gałęzi. Krzewy w parkach stoją niczym ,,Chochoły'' z ,,Wesela'' Wyspiańskiego- sztywno i majestatycznie. Po namalowanych na jezdniach ścieżkach rowerowych przemknie czasami jakiś Cyklista i pozdrowi mnie skinieniem głowy. Nie pozostaję więc dłużny- unosząc prawą dłoń w powitalnym geście. Nic w tym nadzwyczajnego -przecież użytkownicy jezdni powinni się szanować!
Przy dodatniej temperaturze nie widać też okutanych w ciepłe palta pasażerów, a spacerujący przechodnie podążają raczej wolnym krokiem-może udają, że się nigdzie nie spieszą ? Wszędzie panuje melancholia ,zakłócana niekiedy ...promykami słońca.
Zbiera się człowiekowi na wspominki i w sercu robi się cieplej .
A było to przecież całkiem niedawno, a może bardzo dawno -tylko pesel w dowodzie zna odpowiedź...!
Linia tramwajowa ,,9'' biegnie poprzez różne zakątki naszego miasta. Od robotniczych dzielnic Dębca i Wildy poprzez Stare Miasto, Sołacz ,Winiary do Piątkowskiej.
Zmiany pór roku najwyraźniej widać właśnie na tej linii. Jest to moja ulubiona trasa.
Pasażerowie wiekowo zróżnicowani, choć przeważa młodzież udająca się na uczelnię. Rzadko da się zauważyć kogoś smutnego lub ,co gorsza posępnego-przeważa wesoły gwar.
Pośród tej gamy uśmiechniętych twarzy i ubiorów moją uwagę przykuła pewna postać.
Zawsze zbytnio nie narzucający się, a dobrany ze smakiem ubiór-od bucików do rozwichrzonych lekko na wietrze włosów, ubrana w szykowny płaszczyk, kończący się od góry... kpiarskim uśmieszkiem. Kołysząc lekko biodrami, jej falujące pośladki opadały i wznosiły się rytmicznie jak fale na spokojnej toni jeziora. Powiew jaki niosła za sobą , poruszał leżące liście w alejkach Parku Sołackiego- przemykała po nim jak łania na zielonym kwiecistym dywanie, rozpostartym między dwiema polanami .Postanowiłem więc ją poznać.
Wsiadała zawsze na Moście Teatralnym jechała kilka przystanków, a wysiadała ...tego wam nie powiem. Nie jechała ze mną do końca, pewnie wtedy byłoby mi łatwiej ją poznać-dlatego musiałem bardziej się starać-bo przecież rozmowa z motorniczym podczas jazdy jest zabroniona!!!
Obserwowałem tę ,,bestyjkę” w lusterku wewnętrznym. Minęło trochę czasu zanim odwzajemniła się ...uśmiechem.
Kilka razy ,gdy wysiadała zaproponowałem kawę i poprosiłem o numer telefonu.
Nie zgodziła się od razu...dopiero po którymś kolejnym-taka była ,,uparta”, lecz ja również i ...nasza bliska znajomość trwała ponad 7 miesięcy !
Pierwsze płomienne pocałunki, wypady za miasto i nadzieje, że wyjedziemy kiedyś stąd razem. Rozmowy o życiu i zawsze okazywało się ,że mamy ze sobą wiele wspólnego- może zbyt wiele, by być razem.
Spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu, potem w miesiącu...cóż praca i inne względy nie pozwalały na więcej.
Nie przyrzekaliśmy sobie uczucia do grobowej deski i byliśmy przez ten okres- na swój sposób szczęśliwi. Wystrój Parku Sołackiego i okolic zmieniał się w owym czasie trzykrotnie-nic w tym dziwnego ,bo przecież zmieniały się pory roku, a z nimi nasze życie.
Ilekroć odbieram z rąk dyspozytora teczkę z trasą ,,9” to tak jakbym znów ...spoglądał w lusterko i czuł na sobie jej kpiarski uśmieszek!!!