ULICA CHWIAŁKOWSKIEGO... PODZIELMY JĄ TAK, ŻEBY NAS ŁĄCZYŁA
Od kilku miesięcy w naszym mieście toczy się dyskusja na temat dekomunizowania patronów ulic, placów i budowli. Przed kilkma dniami tutaj pisałem o planowanej zmianie nazwy ul. 23 Lutego. Największe kontrowersje wzbudził jednak plan usunięcia z przestrzeni miejskiej postaci przedwojennego, komunistycznego aktywisty – Marcina Chwiałkowskiego. Część poznaniaków wie kim był ten człowiek, a zapewne wszyscy wiedzą gdzie jest ulica, której patronuje, bo Chwiałka to popularny kompleks sportowo-rekreacyjny.
Rada Miejska długo nie mogła podjąć decyzji o usunięciu tego patrona więc odpowiedzialność przeszła na ręce wojewody wielkopolskiego, który do 2 grudnia ma czas na wyznaczenie zastępcy dotychczasowego patrona. Jako że dyskusje nad wyborem najlepszego rozwiązania trwały będą pewnie do ostatniej chwili, pozwolę sobie także na złożenie propozycji. Jej sens polega na tym, by na Wildzie nie pojawiła się jakaś przypadkowa, neutralna, a tym bardziej kontrowersyjna postać, ale kilkoro bohaterów, którzy będą uwielbiani przez wildzian.
Dwie ulice… a jeszcze lepiej trzy
Marcin Chwiałkowski bardzo podzielił Poznaniaków, ale skoro decyzja o jego usunięciu z przestrzeni miejskiej zapadła, to warto to zrobić tak, by nowi patroni byli bliscy poznaniakom, zostali przez nich zaakceptowani i szybko wrośli w uliczną przestrzeń Wildy. Dlatego proponuje podzielenie dotychczasowej ulicy Chwiałkowskiego na trzy wyodrębnione nazewniczo odcinki, które zyskają patronów uzasadnionych historycznie i lokalizacyjnie.
Ulica Chwiałkowskiego powinna zostać dostosowana do sąsiednich, poprzecznych ulic. Wszystkie (Niedziałkowskiego, św. Czesława i Żupańskiego) rozpoczynają się bowiem przy ul. Górna Wilda, przecinają ul. Wierzbięcice i kończą się na ul. Przemysłowej. Tymczasem ul. Chwiałkowskiego rozpoczyna się przy ul. Roboczej, dociera do Przemysłowej, potem przecina Wierzbięcice, biegnie do Górnej Wildy gdzie zanika na małym placyku, by pojawić się kilkadziesiąt metrów dalej i kilkanaście metrów niżej przy ul. Dolna Wilda, którą przecina, by potem zaniknąć wśród łęgów dębińskich.
W dotychczasowych dyskusjach zgadzano się, że ul. Chwiałkowskiego powinna zostać podzielona na dwa odcinki (do Górnej Wildy i od Dolnej Wildy), jestem jednak przekonany, że powinny to być trzy odrębne ulice, a utwierdzają mnie zarówno uwarunkoania urbanistyczne jak i postaci patronów, którzy dopraszają się uhonorowania w przestrzeni miejskiej Wildy.
ul. Arthura Kronthala
Najkrótszy odcinek obecnej ul. Chwiałkowskiego – zlokalizowany pomiędzy ul. Roboczą i ul. Przemysłową – uhonorowany zostać powinien patronatem Arthura Kronthala, wybitnego poznańczyka żydowskiego pochodzenia z przełomu XIX i XX wieku, który swoje życie, majątek i talent poświęcił Poznaniowi. Działał na rzecz rozwoju miasta jako radny miejski, a potem członek władz magistrackich, wspierał liczne instytucje edukacyjne, wychowawcze, artystyczne i opiekuńcze, jego prywatna fundacja nabywała obrazy i dzieła sztuki dla poznańskiego muzeum, przede wszystkim zaś napisał ponad 130 książek, artykułów i wystąpień traktujących o Poznaniu, jego zabytkach, pomnikach oraz wybitnych mieszkańcach, które do dziś są skarbnicą wiedzy dla historyków i historyków sztuki.
Wildecka lokalizacja jest w pełni uzasadniona, gdyż tuż obok uliczki, której patronem miałby zostać Arthur Kronthal, znajduje się budynek rektoratu Politechniki Poznańskiej, który wzniesiony został właśnie jego staraniem dla potrzeb Królewskiej Szkoły Budowy Maszyn, która później przekształcona została w Politechnikę Poznańską i od 110 lat kształci kadry inżynierskie. Dzięki tej uczelni i jej absolwentom Wilda z podmiejskiej wsi przekształciła się w najbardziej przemysłową i nowoczesną dzielnicę Poznania.
Zlokalizowanie w tym miejscu ul. Augusta Kronthala, będzie też świetnie komponowało się z sąsiedztwem. Rektorat politechniki znajduje się bowiem na placu Marii Curie-Skłodowskiej, który z jednej strony flankuje uliczka, której patronem ma zostać Arthur Kronthal – najbardziej zasłużony poznańczyk żydowskiego pochodzenia w XX wieku, natomiast z drugiej strony znajduje się uliczka Gothilfa Bergera – najbardziej zasłużonego poznańczyka żydowskiego pochodzenia w XIX wieku.
Berger był wielkim dobroczyńcą naszego miasta, zawdzięczamy mu Szkołę Realną przy ul. Strzeleckiej (obecnie politechnika) oraz Dom Starców, który wzniósł przy uliczce nsząceh obecnie jego imię. Podkreślić warto, że Bergera patronem został w 1930 roku, pozostał nim w czasie okupacji niemieckiej (mimo że był Żydem), nie usunęła go też władza ludowa po zakończeniu wojny, co świadczy o wielkim szacunku dla jego zasług.
Zasługi Arthura Kronthala i jego rodziny z pewnością nie są mniejsze i w pełni zasługuje na to, by wreszcie patronować uliczce miasta, które tak bardzo kochał, że pragnął w nim pozostać, nawet po tym gdy znalazło się w granicach państwa polskiego, do końca życia pozostawał jednak poznańczykiem, pisząc o naszym mieście i zachowując pamięć od dawnym Poznaniu.
ul. Konrada Doberschuetza
Kolejnemu odcinkowi obecnej ul. Chwiałkowskiego – pomiędzy ul. Przemysłową a ul. Górna Wilda – patronować powinien moim zdaniem Konrad Doberschuetz. Ten poeta, pisarz i dziennikarz mieszkał w kamienicy znajdującej się w tym rejonie.
W czwartek, 28 czerwca 1956 roku, obudził go głośny stukot robotniczych chodaków. Kiedy wyjrzał przez okno, zobaczył demonstrację robotników Cegielskiego kroczącą przez Wildę. Chwilę później musiał porzucić ten widok, bo jego żona zaczęła rodzić. Taksówką, przewiózł żonę przez zrewoltowane miasto, nie mógł jednak zostać w szpitalu na Polnej i dlatego zmuszony był przemieszczać się po zbuntowanym mieście. Pozostawił nam doskonałe opisy wydarzeń, których był świadkiem, jakie znalazły się w monumentalnej monografii Poznańskiego Czerwca.
Konrad Doberschuetz zasługuje jednak na pamięć z zupełnie innego powodu. Po przełomie październikowym ten żołnierz AK, nienawidzący komunistów i tego, jak niszczą jego kraj, uwierzył w odwilż. Do poznańskich gazet wysłał kilka swoich wierszy – między innym elegię o śmierci Romka Strzałkowskiego. Wiersze te jednak nie trafiły na łamy prasy, a do… Urzędu Bezpieczeństwa. Poeta oskarżony został o działalność antypaństwową i… skazany na 3 lata więzienia, za… napisanie wiersza o Poznańskim Czerwcu (sąd jako okoliczność łagodzącą potraktował fakt, że wiersza nie opublikowano). Dzięki apelacji napisanej przez mecenasa Stanisława Hejmowskiego, wyrok został zmniejszony do kilkunastu miesięcy, które poeta musiał spędzić w więzieniu.
Konrad Doberschuetz to zupełnie zapomniany bohater Poznańskiego Czerwca. Jest postacią niezwykłą, nie godził się na komunistyczną nędzę i bylejakość, sprzeciwiał się komunistycznej propagandzie, a jedyną formą oporu było pisanie w prywatnym skoroszycie. Jego wiersze okazały się tak niebezpieczne dla władzy ludowej, że zdecydowano o jego skazaniu. Niewielu jest literatów, którzy wierni byli zasadzie „poeta pamięta” oraz „spisane będą czyny i rozmowy”. Konrad Doberschuetz był jedynym uczestnikiem Poznańskiego Czerwca (poza trzema oskarżonymi o śmiertelne pobicie kaprala UB), który został skazany na więzienie, i to nie za udział w walkach ulicznych, ale za poezję. Zapominając o takich bohaterach, zapominamy o swojej historii. Dekomunizacja ostatnich poznańskich ulic jest doskonałą okazją by uhonorować tego bezkompromisowego antykomunistę, który był przy tym doskonałym literatem, co „docenił” komunistyczny wymiar sprawiedliwości.
ul. Marii Rataj
Jako kandydatkę na patronkę ostatniego odcinka obecnej ul. Chwiałkowskiego – od schodów przy ul. Dolna Wilda ku Łęgom Dębińskim – proponowałbym Marię Rataj (1918-1995), która przez większość życia mieszkała w tym rejonie miasta. Swoje doświadczenia opisała w głośnej książce wspomnieniowej „Zaułki grzecznego miasta”, opisującej ciemne strony życia międzywojennego Poznania. Autorka zdzierała polor z lukrowanego obrazu miasta słynącego z porządku, gospodarności i nowoczesności, ukazując życie ubogich mieszkańców oraz szczególnie trudną sytuację kobiet i dzieci pochodzących z takich dzielnic.
Maria Rataj to postać, która symbolizuje międzywojenną Wildę, dzielnicę robotniczą, mającą złą sławę, którą doskonale znała z autopsji i świetnie odmalowała na kartach swych wspomnień. Opowieści Marii Rataj o przedwojennej Wildzie porównać można chyba tylko do fabularyzowanej prozy Stanisława Grzesiuka o przedwojennej Warszawie. Grzesiuk jednak zyskał sławę ogólnopolską, Maria Rataj została zapomniana nawet w Poznaniu.
Uczynienie jej patronką fragmentu wildeckiej ulicy byłoby nie tylko doskonałym przypomnieniem tej postaci, ale także miasta widzianego z perspektywy dziecka, dziewczynki, kobiety, a przede wszystkim miasta oglądanego z perspektywy ludzi żyjących na marginesie życia. Przy okazji warto byłoby wznowić pełne wydanie jej wspomnień, które ukazało się w 2007 roku pod tytułem „Grzeszne miasto”.
Do trzech razy sztuka
Jestem przekonany, że zaproponowani patroni doskonale wpiszą się w topografię Wildy, zostaną poznane, zaakceptowane, a wkrótce pokochane przez mieszkańców dzielnicy. Każda z tych postaci symbolizuje inny etap w historii Wildy.
Arthur Kronthal miał ogromny wkład w rozwój Poznania na przełomie XIX i XX wieku, kiedy miasto poszerzyło się między innymi o Wildę, która w ciągu tych właśnie lat z podmiejskiej wsi przekształciła się w nowoczesną dzielnicę przemysłową.
Maria Rataj mogłaby być symbolem międzywojennej Wildy, trochę robotniczej, trochę bezrobotnej, trochę kryminalnej, ale pełnej wigoru, chęci życia, życiowej zaradności, która pozwala pokonać nawet największe przeszkody.
Konrad Doberschuetz zmuszony był żyć w Poznaniu Polski Ludowej, człowiek ten miał ogromną potrzebę pisania prawdy i głoszenia wolności, za co zapłacił wysoką cenę komunistycznego więzienia, a jego wiersze do dziś wzruszają.
Mam nadzieję, że wojewoda wielkopolski – pochodzący przecież z sąsiadującego z Wildą Dębca – pochyli się nad tą propozycją i podaruje wildzianom takich patronów, których warto poznać, trzeba polubić, a nawet można pokochać.
Paweł Cieliczko
Przy okazji, jeśli interesują Państwa historie poznańaskich patronów ulic, zapraszam na Ulicznik Poznański - https://www.facebook.com/ulicznikpoznanski.