POŚLIZG!
Jesień to taka trochę dziwna pora roku. Niby świeci słońce,lecz raczej w jego promieniach trudno się opalić,co najwyżej można się ogrzać. Dla motorniczego to jednak trudny czas. Opadające liście z drzew,poranne mgły oraz częste opady deszczu tworzą trudne warunki do prowadzenia tramwaju.
Zjawisko ,,czarnej szyny'' to dodatkowe utrudnienie,gdyż jej powierzchnia jest wtedy gładka i śliska jak stół i tramwaj zwyczajnie ...wpada w poślizg.
Dni są coraz krótsze,a noce następują bardzo szybko. Jednym słowem niezbyt ciekawie. Prowadząc w takich warunkach, należy być szczególnie skupionym i skoncentrowanym.
Będąc młodym motorniczym zdarzyła mi się pewna niemiła historia. Jest rok 1986 ,październikowe popołudnie na ul.Fredry. Jadę trzy-składową ,,8-ką” w stronę Okrąglaka. Szyny połyskują w słońcu,z drzew opadają liście,a samochody przesuwają się jednostajnie w kierunku ul.Stalingradzkiej ( Aleja Niepodległości ). Na sygnalizatorze zapala się zielone światło,więc przyspieszam rozpędzając skład ,by przejechać ,,czysto”( to znaczy bez żółtego,je opuścić). Na wysokości mniej więcej połowy ,z prawej strony pojawia się naglę Nysa- taki samochód dostawczy ( to dla młodszego pokolenia),która ociera się prawie o bok tramwaju i z spiskiem opon hamuje przed przystankiem na ul.Fredry. Do stojącego tam tramwaju wsiadają ostatni pasażerowie.
Auto przystaje tuż za nim. Rozpoczynam manewr hamowania i nagle pchany siła bezwładności popartej masą 30 ton ...wpadam w poślizg. Przerażenie na chwilę paraliżuje moje ciało...bo mogę ,,wpaść” z impetem w stojące auto,które wskutek uderzenia przygniecie pasażerów wsiadających do ostatnich drzwi. Odliczam więc postacie,które majestatycznie i jak na tę chwilę za wolno...wsiadają. Trzy...dwa ...jeden. Samochodem istnieje możliwość wyjścia z poślizgu-tramwajem nie -przemyka mi przez myśl taki wniosek.Zdarzy się katastrofa,a jestem bezradny !!!
Okazuje się jednak,że ,,Opaczność czuwa”-i tramwaj,który zabierał pasażerów ruszył…
Moja ,,8”-ka uderza w auto stojące na torowisku,lekko je uszkadzając. Dzięki Bogu ! -wyrywa mi się półgłosem ...i od razu schodzi ze mnie napięcie. Lepsza kolizja.niż katastrofa-tłumaczę sobie w duchu,choć nie ulega wątpliwości,że mogłem być jej sprawcą. Ot głupota żółtodzioba,by rozpędzić tramwaj i zdążyć przejechać skrzyżowanie.
Otwieram wszystkie drzwi. Z pierwszy wysiadają niczego nieświadomi pasażerowie i słychać przekleństwa w stronę kierowcy. Fakt nie powinien ,,parkować” na torowisku,lecz ja jestem mu dozgonnie wdzięczny.Kierowca jednak opuścił auto i udał się w nieznanym kierunku.
Wcale nie chodzi o obawy przed linczem,lecz okazuję się później,że był ,,wczorajszy” i na dodatek ,,pożyczył”(ukradł) to auto. Milicja jednak rychło ustaliła jego tożsamość i z niego uczyniła sprawcę tego wykroczenia.
Nigdy już od tej pory, nie wjeżdżam na skrzyżowania rozpędzonym tramwajem.
...Na zakończenie nostalgicznie :
Przygasły już żarówki gwiazd
Świt blaskiem swym rozbłyska
Powieki zatem podnieść czas
Obudzić moc i radość,co w nas tryska
Niebawem szron za oknem
Zmaluje bielą krajobrazy
Wiadomo przecież,że listopad tuż
O lecie przyjdzie nam pomarzyć
Pędź zatem póki czas
By złapać ranku świeży powiew
Wolny od spalin,smogu dnia
Rozkoszy tchnieniem niech się zowie ….