SAMOTNOŚĆ!
Mijam często ludzi oczekujących na ,,swój”tramwaj. Zlepek postaci stojących gęsto, jeden przy drugim,a nieraz pojedynczo,niczym liście rozrzucone przez podmuch wiatru i ułożone nie symetrycznie na pobliskich skwerach. Po kilkunastu latach i milionach takich mijanek ,potrafię bezbłędnie czytać treści ich twarzy. Bywają często zasępione,ale nie smutne. Zatroskane i zniecierpliwione z rozbieganymi oczami, które spoglądają posępnie w moją stronę. Wiem wtedy na pewno,że nastąpi krótkie ,,spięcie”z takim pasażerem.
Zazwyczaj wysłuchuję cierpliwie nie uzasadnionych pretensji z jego strony i nie wchodzę z nim w dłuższe dysputy-nie ma sensu! Przyznaję rację i uśmiechając się przyjaźnie -zamykam za nim drzwi tramwaju. Po co się irytować. Wysiądzie ,,Taki''za kilka przystanków...a życie toczy się dalej i do końca dnia wiele jeszcze zdarzyć się może. Bywają też oblicza uśmiechnięte i radosne,promieniujące pozytywną energią,lecz one niestety przeważnie zależą od aury za oknem. Gdy jest pogodnie,a na bezchmurnym niebie króluje błękit ,wtedy promyki słońca pląsają radośnie po czarnej gładzi asfaltu i oświetlając jakby od niechcenia niższe piętra przydrożnych kamienic, tworzą ,,słoneczny tunel”.Środek tej trasy wyznaczają dwie ,,złote kreski”leżące równolegle i biegnące ku linii horyzontu. Na jego końcach można dostrzec kolejną masę oczekujących postaci.
Wśród całej tej plejady, istnieje jeden specyficzny rodzaj twarzy. Zazwyczaj nie odróżnia się niczym szczególnym od innych. Ona Stara się być zawsze niewidoczna,aczkolwiek zdarzyć się może,że usiłuje zwrócić na siebie uwagę,lecz w sposób nie narzucający się .Rzadko na takim obliczu pojawia się uśmiech,czy zatroskanie. Staje zazwyczaj z boku,a wsiadając korzysta zawsze z ostatnich drzwi...!
To samotność wśród tłumu znalazła swoje miejsce. Nie liczy się dla niej wiek czy status materialny,miejsce lub czas ...Ona też jeździ tramwajem. Czy można jej pomóc ? W swej ,,karierze” przewoźnika komunikacyjnego spotkałem wielu takich ludzi i nie tylko.
Pewnego razu postanowiłem podejść do takiej ,,samotnej twarzy”,a że staliśmy już dłuższą chwilę z powodu awarii, chciałem wykorzystać okazję. Mężczyzna lat około czterdziestu ,stał oparty o poręcz oddzielającą szybę od reszty wagonu. Wzrok daleki i ogromy smutek w jego oczach świadczyły,że przeżył coś bardzo bolesnego.
-Czemu jest Pan taki smutny-zapytałem !
-Przywieźli tatę ze szpitala...umiera!-odpowiedział... -A miesiąc temu zmarła moja mama i wraz z nią odszedł nasz ,,czworonożny domownik”-ukochany Czaruś -pies Jamniczek !
Zaniemówiłem,nie wiedziałem jak mam mu pomóc,lecz odezwała się starsza Pani siedząca opodal i zaprosiła go na herbatę. Jej troska w głosie ujęła mnie. Domyśliłem się,że i jej życie nie szczędziło ,,razów”.Miałem cichą nadzieję,że te dwie ,,samotności” znajdą wspólny język.
Kolejnym zdarzeniem ,które wyryło mi się w pamięci, to gdy woziłem ...psa samotnika.!
Trasa siódemki wiodła onegdaj przez Kaponierę i wówczas na tym właśnie przystanku wsiadał czworonożny klient . Stawał przy drzwiach i opierając się przednimi łapami ,obserwował krajobraz za szybą,umieszczoną w górnej ich części.
Podróżował zawsze tylko jeden przystanek - do Mostu Dworcowego. Wiozłem tego nietypowego ,,pasażera” kilkanaście razy i zawsze wysiadając spoglądał w moją stronę. Może liczył,że przygarnę go do siebie,a może było to znak, iż był zadowolony z przejażdżki. Wiedziałem też ,że psy pozostają zawsze wierne człowiekowi. Dowiedziałem się później od kolegów,iż ten ,,wierny kundel” szukała swego nieżyjącego już przyjaciela -człowieka!.Jeździł z nim zapewne tą trasą wielokrotnie i zapamiętał każdy detal ich wspólnej drogi...!!!