PANIE MOTORNICZY, JUŻ WIOSNA!
Za oknami już wiosna, i w mym sercu maj
zieleń bujnie rozkwita
więc mi uśmiech swój... daj
Zazieleniło się wokół. Zimowe,,ponuractwo”odchodzi w cień. Przyroda budzi się mozolnie do życia i my wraz z nią odzyskujemy dawny wigor. Poranne promyki słońca,usiłujące ,,przebić” się poprzez skłębioną masę ciemnych i niekiedy swym kształtem budzących grozę chmur,dają nadzieję na nowe życie.
Widok czworonogów, wesoło pląsających pośród może nieskładnie rosnących,lecz tworzących przez to niepowtarzalny klimat,drzew alejki parkowej -zdają się to potwierdzać.
I wreszcie unoszące się wokół uśmiechy niczym ,,stada” motyli trzepoczące swymi lekkimi skrzydełkami, które usiłują utrzymać kurs ,mimo silnych podmuchów wiatru...
Jesteśmy dla siebie bardziej uprzejmi. Młodzież chętniej ustępuje miejsca nie tylko ,,starszyźnie”, a wymiany uprzejmości stają się codziennością. Z okien nie tylko tramwaju, widać jak po ścieżkach rowerowych ,,śmigają” miłośnicy ,,dwóch kółek”...i jest ich coraz więcej. Szkoda,że amatorzy aut nie przyłączają się do nich...byłoby mniej korków w mieście.
Nad miastem nie unoszą się też czarne słupy dymów, powodując powstawanie jakże zabójczego smogu. Nad Wartą rozkwita życie towarzyskie.Jak grzyby po deszczu-zwłaszcza wieczorami da się zauważyć wyrastające ,,kolonie” amatorów mocnych trunków i przelotnych znajomości. To brać studencka,,łapie”oddech przed kolejną sesją. Szkoda tylko,że pozostawia po sobie ,,ślad” w postaci nie małej ilości śmieci.
I zapewne przygoda, która mnie nie dawno spotkała miała związek z jedną z takich imprez …!
Był poniedziałkowy poranek.Słonko leniwie wschodziło na nieboskłon,a skłębione jeszcze przed świtem chmury rozwarły się niczym wrota. Dzień zapowiadał się na słoneczny i bez opadów. Jechałem Górną Wildą w kierunku Dębca. Przy Rynku Wildeckim wsiadła pewna młoda niewiasta. Miała z tą czynnością lekkie problemy, gdyż jak wiadomo w ,,starych” dziewiątkach schody zamontowano trochę wysoko.Tym bardziej,że jej chwiejny krok zdradzał,,stan po spożyciu". Nie minęły jednak dwie minuty, a była ,,już"w środku. Ruszyłem więc może zbyt gwałtownie, zamierzając nadrobić,,małe opóźnienie" i niechcący stałem się sprawcą,,upadku"(na podłogę tramwaju) mojej ,,chwiejnej”pasażerki. Rzuciłem się więc, by czym prędzej udzielić jej pierwszej pomocy-nawet ,,zbliżeniowo"(gdyby zaszła tak potrzeba). Pochylam się więc nad nią i z troską o jej zdrowie pytam:
- Jesteś ranna???
Ona patrzy na mnie zamglonymi oczyma, rozchyla lekko wargi swych ust i mówi:
- Nie całodobowa ? ....