JAK NA KOLEI...!
Dawno, dawno temu, a może nie tak całkiem dawno, gdy nie znano jeszcze karty ,,Peka", a podróż komunikacją miejską nie była tak wygodna jak dziś, zdarzały różne , nieraz bardzo komiczne sytuacje.
Niezależnie od pory roku panował ścisk i tłok, zwłaszcza w godzinach porannych i popołudniowych,a o miejscu siedzącym można było tylko...pomarzyć!
Tramwaje nie miały- jak dziś wygodnych siedzisk, a drewniane listwy przykręcone do ,,stalowego krzesła”stanowiły ekskluzywny mebel komunikacyjny....!
Podłoga z ,,raszek” drewnianych oraz ciężkie drewniano-stalowe,napędzane silnikiem wiertarki drzwi uzupełniały wnętrze wagonu .Motorniczy też nie miał łatwego życia; od pasażerów oddzielała go lniana płachta,zawieszona na stelażu z rurek przykręconych do drewnianego sufitu z góry, a do metalowej płyty z dołu. Siedzisko stanowiła ,,ryczka”-czyli stołek składający się z siedzenia i metalowego ,,pałąka”, zakończonego u dołu stojanem. Wysokość regulowało się alumieniową zawleczką. Regulacja miała też swoją skalę. Mała zawleczka nie dawała możliwości oparcia stopy, a duża umożliwiała ich kilka( zależały od ilości ,,dziurek”w pałąku). Bywało,że podczas popołudniowego szczytu komunikacyjnego na plecach można było poczuć,,wagę” pasażera lub pasażerki. Był jednak pewien sposób, aby ,,oczyścić” przedpole. Nad głową prowadzącego,po jego lewej stronie znajdowało się coś w rodzaju wyłącznika. Wystawał z sufitu i podczas zaniku napięcia w sieci lub zbyt gwałtownego ruchu korbą nastawnika ( taki ówczesny dżojstik) następował...huk! Detonacji tej często towarzyszył ,,języczek ognia” lub w najlepszym wypadku obłoczek dymu.
Podczas jednej z takich ,,eksplozji” spłonęła moja odzież służbowa- ale o tym innym razem...
Część pasażerów stawała się ,,lekko” przestraszona,a ci stojących dalej od całego zajścia byli ...bliżej siebie-bo ciaśniej się wtedy robiło w całym pojeździe! Nie była to ,,Salonka kolejowa”,lecz podróż takim tramwajem posiadała swój niepowtarzalny klimat. Można było też porozmawiać z pasażerem, nawiązać znajomość czy zwyczajnie umówić się na kawę z dziewczyną ….było łatwiej, tabliczka z napisem ,,Rozmowa z motorniczym podczas jazdy zabroniona” zamocowana zawsze była nad jego głową. I taki kontakt zdarzył mi się pewnego dnia:
Pech chciał,że prowadząc tramwaj linii nr 8,na Śródce dogoniła mnie kolejna 8-ka. Mawiało się wówczas powszechnie,że "tramwaje jeżdżą stadami”. Podeszła do mnie wtedy bardzo zdenerwowana oczekiwaniem ,,niedoszła” pasażerka i pyta:
-Czemu ta druga 8-ka jedzie za Panem?
-Bo proszę Panią, u nas teraz tak jak na kolei - odpowiedziałem błyskawicznie, by nie wdawać się w zbytnie dyskusje.
-Nie rozumiem- odrzekła, nie dając się tak łatwo spławić.
-Bo proszę Panią sprawa jest trochę skomplikowana. Ten kolega za mną jest,,Pośpieszny",a ja ,,Osobowy" !!!
Wejrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Proszę spojrzeć: Ilu mam pasażerów? (tłok był niemiłosierny), a u niego tylko kilka osób.
...i ja mam tańsze bilety -odparłem po kupiecku !!!
Kobieta parsknęła śmiechem. Tak dowcipkując i gawędząc dojechaliśmy do Miłostowa.
...a przecież mi żal, że po Moskwie nie suną dziś sanie,że nie ma już sań … - Chciałoby się zanucić za Okudżawą...!!!