PRZYSZŁA WIOSNA – BASIA!
Za okami już wiosna, słonko leniwie każdego poranka,,siłuje” się z pochmurnym niebem.
Dzień staje się coraz dłuższy, a i przyroda budzi się powoli do życia. Zwierzęta baraszkują po ostępach leśnych w poszukiwaniu lub właściwie - polowaniu na zdobycie pożywienia. W ludziach też ujawniają się niekiedy uśpione i przez okres zimowy, może trochę spowolnione - odruchy chęci witalnych ( nie mylić z chuciami).
Pasażerowie komunikacji miejskiej pozostawiają ,,ciepłe odzienie'”w zakamarkach swych szaf, a w zamian zakładają coś lekkiego, czasem barwnego by wyróżnić się w tłumie-słowem elegancja i lekkość, albo jak ktoś woli- na odwrót. Powraca uśmiech na twarzach i stajemy się dla siebie jakby życzliwsi, bardziej tolerancyjni i wylewni!
Miasto zapełnia się cyklistami ,podążającymi wytyczonymi ,,szlakami”pośród korków ulicznych. Kierowcy aut ( przeważnie jadący w pojedynkę- nie wiedzieć czemu) nie zamierzają opuścić swych,,gablot” by włączyć się w nurt rowerowy i jednocześnie dać możliwość ,,drożności” dla komunikacji miejskiej. Tym sposobem można ,by ograniczyć emisję spalin. Cóż widać,że ,,wyznawcy” smogu mają się dobrze.
Ale zostawmy ich sobie samym.... Intencją autora jest przecież przekazanie Państwu, pewnych historyjek i zdarzeń z pracy motorniczego.
Dzisiejsza opowieść jest o przyjaźni i przywiązaniu człowieka do ...wiewiórki!
Zdarzenie ma miejsce na najbardziej zielonej i mającej bezpośredni kontakt z naturą pętli tramwajowej - Miłostowo. W czasach, gdy na większości końcówek tramwajowych i autobusowych ,,urzędowali" dyżurni ruchu przeszły już raczej do lamusa- szkoda bo niejednokrotnie ,,kontakt bezpośredni” dobrze służył obu stronom ( pasażerom i pracownikom MPK). Na Miłostowie- tak potocznie mówimy o tym miejscu, obsługa dokarmiała liczne ptactwo oraz pewną ...wiewiórkę. Nie pamiętam czemu i kiedy nazwano ją ,,Basia" ?
Otóż pewnego wiosennego poranka pełniący wówczas służbę dyżurny, postanowił ,,rozprostować swe kości” a i przy okazji - nakarmić naszą pupilkę! Udał się więc na peron wjazdowy i począł donośmy głosem wywoływać ,,milusińską” na posiłek:
Basiu, Basiu....Baaaasiu !!!
Tak się właśnie złożyło,że za jego plecami wjechała akurat kolejna 8-ka i poczęli wysiadać zeń pasażerowie;
-Basiu ,Basiu ...chodź dostaniesz orzeszka - zapraszał nasz kolega.
Akurat przechodziła koło niego pewna Pani w dość już leciwym wieku. Zatrzymała się nagle i oburzona rzuciła w jego kierunku;
- No wie Pan co?!
Kolega momentalnie przyjął na twarz ,,buraka”-znaczy się poczerwieniał i zaniemówił.
Pasażerka odeszła powolnym krokiem w stronę Antoninka, a ,,Nasza ruda pupilka” pojawiła się na gałęzi sosny stojącej za budką dyżurnego. Zbiegła czym prędzej na dół. W,,try miga” była przy metalowej miseczce wypełnionej orzeszkami. Uchwyciła drobnymi pazurkami ,,swój ulubiony przysmak”i ,,zniknęła” w kniejach okalających pętlę.
Dziś nie ma dyżurnego na Miłostowie, nie ma też Basi Pozostały tylko orzeszki i tramwaje,ale już trochę inne... !!!