ROGAL DLA BEZDOMNYCH!
Mamy zimę. Chłodne noce, mroźne poranki i dni z promykami słońca, które raczej nie skłaniają do opalania,a jednak dają nadzieję na rychłą wiosnę. Nastał ciężki czas dla osób bezdomnych. W poszukiwaniu ciepłego i przytulnego kąta,podróżują tramwajami i autobusami. Czasem brudni i niechlujni, a na pewno niewyspani,opuszczeni oraz zapomniani przez swych najbliższych i otaczający świat.
Wtuleni między siedzenia ,pochrapują urywanym i niespokojnym rytmem oddechu. Jak zwierzyna osaczona przez nagonkę ,spoglądają nieufnie wypatrując myśliwych- ,,porządnych” pasażerów. Chłoną łapczywie każdy ,,Jule”ciepła unoszącego się opornie nad podłogą tramwaju, tylko dlatego,że otwierane raz po raz drzwi powodują ciągły przeciąg. Mają wówczas tylko jedno pragnienie- jechać przed siebie jak najdłużej i by nikt nie zakłócił tych błogich chwil. No cóż obowiązkiem motorniczego jest reagować na wszelkie uwagi podróżnych ,a zwłaszcza wtedy ,gdy nastąpi ,,przerost formy nad treścią”.Czas taki następuje wtedy, gdy niezbyt ,,przyjemna woń” zakłóci jednostajność unoszących się w powietrzu zapachów. Taki pasażer zostaje wyproszony z tramwaju na ,,najbliżej stacji”czyli przystanku.
Zdarza się nieraz ,że pasażerowie ,,udają”,że nie zauważyli ,,jegomościa” i dziwnym zrządzeniem miłosierdzia udaje mu się ,,przetrwać”nawet cały kurs. Na przystanku końcowym zostaje jednak wyproszony z wagonu,a to ze względu na regulamin,który zabrania przebywania w pojeździe pasażerom, gdy tramwaj stoi w pętli.
Budząc ,,obieżyświata” można nasłuchać się niejednokrotnie obelg i wyzwisk, lecz z bólem serca należy dokonać wyboru.
Zdarzyło mi się jednak złamać kiedyś regulamin,a było to tak:
Trwała głęboka noc,gdy dojechałem na Starołękę. Pierwszym kursem zazwyczaj jeździ znikoma ilość podróżnych,gdy teraz miałem ich aż dwóch,a właściwie dwoje. Siedzieli przytuleni do siebie, zajęci wpatrywaniem się w krajobraz za szybą. Spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem, kiedy stanąłem nad nimi z zamiarem poproszenia ich o opuszczenie pojazdu.
Od razu wiedziałem,że to bezdomni,lecz ich schludność i jakaś dziwna ,,uczciwość w oczach”, nie pozwoliły mi tego uczynić...
- Siedźcie sobie -odparłem ,na dworze trochę mrozi ,a ja zaraz wracam. Przypilnujcie tramwaju,by go nikt nie ukradł - rzuciłem żartobliwie na odchodne.
Po chwili wróciłem z kubkiem gorącej i aromatycznej kawy,którą tradycyjnie przyrządzam o tej porze,by do szczętu wyrwać się z ramion Morfeusza. Postanowiłem zamienić z nimi kilka słów. Opowiedzieli mi o noclegowni na Krańcowej,o tym ,że jadą dziś szukać pracy i w ogóle o sobie ...jakże szczera to była opowieść. Lecz zbliżał się już czas odjazdu,a i tramwaj wypełniał się spieszącymi do pracy Poznaniakami .Udałem się więc w kierunku kabiny motorniczego. Po drodze na jednym z siedzeń, znalazłem siatkę pozostawioną pewnie przez zaspanego pasażera. Przeźroczysta powłoka zdradzała jej zawartość. Tymczasem moi niedawni rozmówcy przesiedli się do tramwaju stojącego obok. Była to 12-ka .Poszedłem do nich i spytałem: -Jedliście już śniadanie?
- Właśnie myśleliśmy o jedzeniu - odpowiedziała kobieta !...
Wręczyłem im reklamówkę znalezioną przed kilkoma minutami...a były tam rogaliki i dwa kartoniki soków jabłkowych !!!
Niech mają,a jak zgłosi się ,,zapominalski" ,to podziękuję mu za ,,Marcina dla bezdomnych"...może mnie nie zbeszta - mówiłem sobie w duchu ,wracając do swojej ,,11-ki”...!