JAK TO PREZYDENT KIBICEM NIE ZOSTAŁ...
Nie jestem fanką piłki nożnej i skłamałabym pisząc, że kibicuję Lechowi Poznań. Trudno bowiem dopingować, nie oglądając meczów. Teoretycznie zatem należę do grupy mieszkańców, która mogłaby prezydentowi Jaśkowiakowi bić brawo. Tego jednak nie robię i gratulować nie zamierzam.
Powodów jest kilka. Zacznę od kwestii bezpieczeństwa, która niezależnie od stopnia zainteresowania piłką nożną, dotyczy nas wszystkich. Dopóki kibice innych klubów przyjeżdżających na mecz mieli zapewniony transport, ja (i myślę, że nie tylko ja) miałam święty spokój. A już na pewno na poziomie wystarczającym. Zastanawiając się nad sprawą czysto technicznie, czy nie lepiej byłoby to zostawić i tym samym uniknąć sytuacji jak ta z października, która na pewno nie ucieszyła zdecydowanej większości poznaniaków? Mam na myśli pochód kibiców Wisły Płock, który w towarzystwie uzbrojonych policjantów wyruszył z Dworca w kierunku Stadionu. Bezpieczeństwo, to jedno. Niepotrzebne utrudnienia w ruchu - to drugie.
Panie Prezydencie, o taki Poznań „wolny od kibiców” Panu chodzi? Bo mnie jako poznaniance i (podkreślę to raz jeszcze) osobie niezainteresowanej piłką nożną – niekoniecznie.
Odnoszę też po raz kolejny wrażenie, że prezydent podejmuje decyzje kierując się własnymi uprzedzeniami. Niechęć jaką pokazuje kibicom jest w - mojej ocenie, często niepotrzebnie podkręcana. Nie, nie – nikogo nie bronię! Staram się tylko zrozumieć, jak to możliwe, że ktoś tak tolerancyjny i rzekomo otwarty na dialog nie potrafi znaleźć wspólnego języka z osobami o innych przekonaniach. Próbował? Prowizorycznie. Jest prezydentem wszystkich poznaniaków, a co za tym idzie – także kibiców.
Obawiam się trochę, że stanowczość prezydenta może odbić się nam czkawką i przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. - Rolą samorządów nie jest finansowanie przewożenia agresywnych kibiców – przekonuje Jacek Jaśkowiak. Być może Panie Prezydencie, ale rolą samorządów jest zapewnienie mieszkańcom bezpieczeństwa. Może nie jest to zbyt wyrafinowane podejście, ale... po co sobie to zadanie utrudniać? Chyba, że w kolejnym etapie postępowych działań, będzie zakaz rozgrywania spotkań meczowych w Poznaniu.
Mnie to nie ruszy. Nawet nie zauważę. Ale nie mieszkam w tym mieście sama i potrafię zrozumieć piłkarską pasję koleżanek i kolegów. Nie chuliganów, tylko kibiców.