PO CZARNYM PROTEŚCIE
Po czarnym proteście, już pod biurem PiS, doszło do konfrontacji protestujących z policją. Kto zaczął musimy wierzyć na słowo. Chcę jednak podkreślić, że nie podoba mi się ani rzucanie racami i kamieniami, ani okładanie pałkami. W konfrontacji z siłami porządkowymi w takim momencie obywatele są jednak, wydaje się, na przegranej pozycji. Trzeba więc powiedzieć kilka słów prawdy o poznańskiej policji i sytuacji ze św. Marcina, z poniedziałku.
1. Na nagraniach widać, że policja otacza zgromadzonych, zamiast ich puścić, choć zgromadzenie jest już nielegalne i policja oczekuje, że uczestnicy się rozejdą. Tak dochodzi do większości "potyczek" z policją - tłum próbuje się wydostać z okrążenia, nawet jeśli nie jest ono całkowite. Napięcie rośnie, a potem tych próbujących się pchać policja aresztuje za naruszanie nietykalności. Nie mówię, że tutaj tak było na 100% w ostatnim wspomniany aspekcie, ale tak z reguły wyglądają zachowania tłumu w konfrontacji z policją. Co ważne - kiedy policja zbytnio zbliża się do demonstrantów i sugeruje użycie "środków przymusu". Gdzie to widać? Polecam zachowania policji przeciw Oburzonym w Madrycie, początki Majdanu na Ukrainie, czy powyborcze protesty na Białorusi. Uzbrojony człowiek zbliża się do ciebie, chcesz uciekać ale za sobą masz tłum, ścianę, a przed sobą jego. To kwestia psychologii - niestety poznańska policja ma o niej blade pojęcie, albo wykorzystuje ją w celach innych niż by się obywatel spodziewał.
2. Policja mówi o poważnych obrażeniach policjantów. Nie znamy jednak przyczyn obrażeń, z wyjątkiem tych najpoważniejszych u jednego z funkcjonariuszy. Chodzi o... poparzenia. Co w tamtym miejscu i czasie mogło wywołać takie obrażenia? Tylko gaz łzawiący co widać na nagraniach. Gaz rozpylili sami policjanci. Dziś sugerujący (!), że poważne obrażenia to wina protestujących.
3. Mam ograniczone zaufanie do poznańskiej policji. Byłem świadkiem albo znam z doniesień medialnych nie jedną interwencją podejrzanej proweniencji. Wspomnijmy łamanie nogi na komisariacie opisane przez Gazetę Wyborczą. O przegranych procesach przeciw anarchistom za „naruszanie nietykalności”. O nielegalnym paralizatorze, który gdzieś „się zgubił”. O środkach nieadekwatnych do sytuacji na eksmisji na Dąbrowskiego (kilka wozów pełnych policjantów w pełnych uzbrojeniu). O "olewaniu" sprawy czyścicieli przez długi czas.
Mając to na uwadze trudno mi atakować tylko demonstrantów jak robią to prawicowi publicyści czy politycy. Poznańska policja przez lata zapracowała sobie na opinię tej, która jest zdolna do wyciągnięcia „środków przymusu” jako pierwsza.
PS. Dziękuję wszystkim za ten poniedziałek! Ile nas tam było… To niezwykle radosna wiadomość, że także Poznań jest zdolny do tak masowego protestu w dobrej sprawie. Pokazaliśmy solidarność jakiej chyba nikt się nie spodziewał.