POMNIK WDZIĘCZNOŚCI? TRZEBA WRÓCIĆ DO NEGOCJACJI
Trzeba być naiwnym, by sądzić, że prof. Mikołajczak, jeśli tak postanowi, nie wywalczy w Warszawie zmian w prawie, dzięki którym pomnik Wdzięczności będzie mógł stanąć na Malcie. Nie takie zmiany wprowadza w życie PiS - rozmowa z Janem Filipem Libickim, senatorem PO z okręgu obornicko-wolsztyńskiego i członkiem Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności, b. szefem PiS w Poznaniu.
Tomasz Cylka: Podoba się panu stojąca na Jeżycach figura Chrystusa? Jan Filip Libicki, senator PO: Szedłem na Jeżyce po wysłuchaniu opinii wielu osób, które są negatywnie do niej nastawione. Podają różne argumenty, choćby czysto estetyczne, miałem więc do rzeźby duży dystans. Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mam do niej stosunek neutralny. Traktuję ją po prostu jako odwzorowanie figury z 1932 r.
A jak pan ją traktuje jako członek Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności? - Zostawmy na boku sprawy formalne, a więc sposób, w jaki została tam przywieziona. Choć muszą być one przez komitet załatwione zgodnie z dziś obowiązującym prawem. Ale jeśli już ona przy kościele na Jeżycach stoi, to potraktujmy ją jako wezwanie do władz miasta, by podeszły ze zrozumieniem do pragnienia części mieszkańców, którzy chcą odbudować pomnik Wdzięczności. Trzeba wrócić do poważnych negocjacji z udziałem obu stron, które spotkają się przy jednym stole i porozmawiają o jak najlepszej lokalizacji.
Tymczasem kierownictwo społecznego komitetu o żadnych rozmowach słyszeć nie chce. Poseł Tadeusz Dziuba, szef poznańskiego PiS mówi wprost: prezydent jak najszybciej ma wydać zgodę na lokalizację na Malcie. Na negocjacje już chyba za późno.
- I bardzo mnie to martwi, ale za brak dialogu w tej ważnej sprawie odpowiedzialne są obie strony. Zacznę od mojego partyjnego kolegi, prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Mam czasem takie poczucie, że Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności jest przez niego traktowany gorzej niż reprezentanci innych działających w Poznaniu organizacji czy grup społecznych. Widać w naszym mieście, że prezydent jest gotów np. na wspieranie rowerzystów, siada do wspólnego stołu z ruchami miejskimi i radami osiedli. I bardzo dobrze, że tak się dzieje, bo prezydent musi wsłuchiwać się w głos mieszkańców. Ale tak samo powinien być gotów na rozmowy ze zwolennikami odbudowy pomnika, a tego niestety w ciągu półtora roku zabrakło. Natomiast dziś sytuacja jest taka, że to prezydent jest gotów rozmawiać, ale kierownictwo komitetu jest mniej otwarte na dialog.
Bo zmienił się rząd i czuje wsparcie władz centralnych?
- Trochę tak to wygląda. Przecież na uroczystość poświęcenia figury przyjechał minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, a prof. Stanisław Mikołajczak ma dobre relacje m.in. z ministrem kultury Piotrem Glińskim. W takiej sytuacji nie można się dziwić, że zwolennicy PiS, których w komitecie jest większość, poczuli wiatr w żagle. Jednak mimo to prezydent Poznania powinien zrobić wszystko, żeby osiągnąć z komitetem kompromis. Jeśli tego nie uczyni, to za pół roku lub rok prawo zostanie tak zmienione, że zostanie podstawiony przed faktem dokonanym. I pomnik Wdzięczności stanie nad Maltą bez względu na to, czy prezydent Jaśkowiak na niego pozwoli czy nie. Z drugiej strony władze Komitetu - jeśli chcą postawić pomnik, a nie wywoływać awanturę - nie powinny tego "centralnego poparcia" używać i go manifestować.
Myśli pan o zapowiadanych przez Jarosława Kaczyńskiego zmianach w prawie, które mają umożliwić postawienie w Warszawie pomnika smoleńskiego? Ale w Poznaniu sytuacja jest inna: na lokalizację na Malcie nie pozwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.
- Trzeba być naiwnym, by sądzić, że prof. Mikołajczak, jeśli tak postanowi, nie wywalczy w Warszawie zmian w prawie, dzięki którym pomnik Wdzięczności będzie mógł stanąć na Malcie. Nie takie zmiany wprowadza w życie PiS. To, że odpowiednie zapisy w ustawie się znajdą, jest dla mnie bezsporne. Dlatego uważam, że prezydent Jaśkowiak powinien zrobić wszystko, by ten spór zakończyć przy swoim udziale. Inaczej - jeśli władze komitetu postanowią z tego szkodliwego, "centralnego poparcia" skorzystać - za jakiś czas zacznie obowiązywać specustawa, a on będzie mógł tylko patrzeć, jak nad Jeziorem Maltańskim stawiają wielką budowlę.
Ale przeciwnicy pomnika nie chcą, by prezydent szedł na kompromis, tylko by monument stanął na kościelnym terenie. Może Jaśkowiak woli tę specustawę, bo ona udowodni, do jakich środków sięga PiS?
- Jeśliby tak się stało, byłoby mi bardzo przykro. Bo prezydent pokaże w ten sposób, że zależy mu tylko na niepotrzebnych przepychankach z polityką w tle. A co zrobi, jeśli za rok czy dwa komitet załatwi sobie na mocy specustawy lokalizację na samym pl. Mickiewicza, przesuwając pomnik Adama Mickiewicza? Albo - tu trochę ironizuję - na pl. Kolegiackim pod oknem Jacka Jaśkowiaka? Też będzie ograniczał się do wpisów na Facebooku? Dlatego uważam, że obie strony powinny jak najszybciej usiąść do stołu.
Co pan konkretnie ma na myśli?
- Niech każda ze stron przyjdzie na rozmowy z propozycjami trzech lokalizacji dla pomnika Wdzięczności. Dlaczego mówię o trzech? Bo gdybyśmy stanęli na dwóch, to, mówiąc językiem wojskowym, obie strony mogłyby się okopać na swoich stanowiskach. Komitet zaproponowałby np. tylko pl. Mickiewicza i Maltę, a władze miasta Łęgi Dębińskie i - dajmy na to - Jeżyce, gdzie dziś stoi figura Chrystusa. A tu musi być wola obu stron, by zrobić choćby mały krok dla osiągnięcia porozumienia.
Jednak radny Łukasz Mikuła przekonuje, że jeśli komitet chce odbudowywać pomnik w takim samym kształcie jak w 1932 r., to jedyna uzasadniona lokalizacja jest na pl. Mickiewicza. Jeśli gdzieś indziej go stawiać, to proponuje zaprojektowanie monumentu od nowa.
- Radny Mikuła patrzy na pomnik jako urbanista i architekt. Na co dzień zajmuje się sprawami zagospodarowania przestrzennego i ma w tej dziedzinie ogromną wiedzę. Ale na pomnik trzeba spojrzeć także z innego punktu widzenia: jest w mieście spora grupa ludzi, którzy z potrzeby serca chcą odbudować pomnik w takiej postaci, w jakiej był, zanim zniszczyli go Niemcy w 1939 r. Można rozmawiać o lokalizacji, ale nie odbierajmy im prawa do stawiania pomnika w takiej formie, jakiej chcą.
W sprawę pomnika zaangażował się minister Antoni Macierewicz, który jest sprawcą jeszcze jednego zamieszania. Zgodnie z jego poleceniem, jeśli podczas 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca będzie apel poległych, to tylko powiązany z wymienieniem ofiar katastrofy smoleńskiej. Co powinien zrobić prezydent Jaśkowiak?
- Po wystąpieniu ministra Macierewicza podczas poświęcenia figury Chrystusa myślałem, że on okiełznał trochę swój gorący temperament [minister wzywał do pojednania narodowego - red.]. Jak się jednak okazuje, to była krótkotrwała przemiana. Gdybym był na miejscu prezydenta Jaśkowiaka, zrezygnowałbym z asysty wojskowej. Spróbowałbym przekonać do tego pomysłu kombatantów Poznańskiego Czerwca.
Ale oni są podzieleni.
- Rezygnacja to jest jedyne możliwe wyjście z tej sytuacji. Minister Macierewicz próbuje nawet obchody Poznańskiego Czerwca upolitycznić, czy też "upisowić", i nie mam wątpliwości, że to jego celowe i przemyślane działanie. Nie może być na to zgody.
Pana zdaniem zamieszanie z figurą Chrystusa, pomnikiem Wdzięczności czy apelem poległych wpłynie na spadek poparcia dla prezydenta Jaśkowiaka?
- Nie mam takiego wrażenia. To nie jest temat, który zajmuje przeważającą część mieszkańców Poznania. On straci w porównaniu z wynikiem z 2014 r., ale z zupełnie innego powodu. Także w naszym mieście jest wiele rodzin, które zyskały dzięki programowi 500 plus. I to jest konkretny argument, który sprawi, że partii Jarosława Kaczyńskiego może w Poznaniu wzrosnąć poparcie i będzie ono wyższe niż dotychczasowe 20 proc. Jeśli jeszcze PiS z powodzeniem przeprowadzi ogłoszony program mieszkań na wynajem, to nie mam złudzeń: argumenty socjalne mogą okazać się decydujące. Dlatego tak ważne jest, by prezydent Jaśkowiak rozmawiał z różnymi środowiskami - także z tymi, z którymi może w sprawach ideologicznych mu nie po drodze.
Jesienią mija półmetek kadencji Jacka Jaśkowiaka. Platforma powinna już wtedy ogłosić, że będzie jej kandydatem na prezydenta? O takim terminie myśli PiS.
- Nie widzę takiej potrzeby. Urzędujący prezydent zawsze w naturalny sposób ma pierwszeństwo w ubieganiu się o reelekcję z poparciem partii, której jest członkiem. PO nie musi w tym roku na nikogo wskazywać, bo mieszkańcy wiedzą, kto Platformę reprezentuje. Natomiast w to, że PiS ogłosi swojego kandydata w tym roku, nie wierzę. Marzy się to posłowi Tadeuszowi Dziubie, ale Jarosław Kaczyński nigdy z takim wyprzedzeniem nikogo nie wskaże. Poza tym PiS w Poznaniu nie ma dziś mocnego kandydata.
Poseł Szymon Szynkowski vel Sęk chciał startować w 2014 r., ale przegrał wewnętrzną rywalizację z posłem Dziubą. Teraz to naturalny kandydat PiS.
- Wcale się nie dziwię, że chciał startować przed wyborami parlamentarnymi. Kampania na prezydenta Poznania to był idealny sposób na przetarcie przed rywalizacją o Sejm, o jakiej myślał. W 2006 r. kandydatem PiS na prezydenta Poznania był Jacek Tomczak. Rok później były wybory parlamentarne i z dalszego miejsca zrobił lepszy wynik ode mnie, od razu zdobywając mandat. Nie mam wątpliwości, że właśnie na tym zależało radnemu Szynkowskiemu. Jednak on już posmakował kariery ogólnopolskiej, i wcale nie jest powiedziane, że będzie chciał startować. Ale jeśli nawet, niech marzy o błogosławieństwie prezesa Kaczyńskiego na dwa lata przed wyborami.
Platforma będzie miała w Poznaniu swojego prezydenta po 2018 r.?
- Jeśli prezydent Jaśkowiak otworzy się na różne środowiska, to tak. Ale w walce o drugą kadencję ruchy miejskie już nie wystarczą. Trzeba elektorat poszerzyć. Jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, by poparcie utrzymać. Dlatego trzeba z szacunkiem traktować także zwolenników pomnika Wdzięczności.
Rozmawiał Tomasz Cylka Rozmowa ukazała się w Gazecie Wyborczej 18 czerwca 2016.
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań
2.0 - najważniejsi w jednym miejscu - bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki