PAPIEŻ NIE PRZYJEDZIE DO POZNANIA. EPISKOPAT JEST ZBYT DALEKO OD WATYKANU.
„Łatwo zdajemy sobie sprawę z odmienności tego pontyfikatu w stosunku do wszystkich pozostałych” – mówił abp Stanisław Gądecki o papieżu Franciszku. Ta „odmienność” dotyczy jednak nie tylko reform, które chce wprowadzić Franciszek. „Odmienność” dotyczy również wielu różnic między Episkopatem a Głową Kościoła. Bardzo wielu.
2016 rok będzie dla polskiego Kościoła wyjątkowy. Ważne powody są co najmniej dwa - wizyta papieża Franciszka na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie oraz 1050 rocznica Chrztu Polski. To właśnie przy tej drugiej okazji Franciszek miał zawitać do Poznania i Gniezna. Jednak jak poinformowały media papież prawdopodobnie Wielkopolski nie odwiedzi. Biskup Wiecznego Miasta przyjedzie do Polski tylko na 3 dni i nie skorzysta z licznych zaproszeń naszych hierarchów. Dlaczego? Ponieważ określając stosunki między Franciszkiem a Episkopatem można zapożyczyć sformułowanie popularne w świecie polityki i napisać, że to „szorstka przyjaźń”. A zasadnicze różnice dotyczą nawet postrzegania wielu kluczowych kwestii.
UBÓSTWO
Papież Franciszek, już wybierając sobie imię pokazał co podczas jego pontyfikatu będzie najważniejsze – od samego początku nawołuje on do stworzenia "Kościoła ubogiego i dla ubogich". Polski Kościół jednak nie kojarzył się i nie kojarzy się wciąż ani ze skromnością ani z ubóstwem.
Co prawda polski Kościół już niecały rok przed wyborem Franciszka zapowiadał oszczędny tryb życia. Jeszcze latem 2012 roku Episkopat wydał specjalny wewnątrzkościelny dokument zwany "Instrukcją w sprawie zarządzania kościelnymi dobrami materialnymi". W dokumencie tym możemy przeczytać: "Wynagrodzenie duchownych powinno kształtować się poniżej średniej krajowej, a stylem życia duchowni winni być bliscy przeciętnej, a raczej uboższej rodzinie". Tyle teoria. A praktyka? Tutaj niech każdy odpowie sobie sam.
Warto jednak pamiętać, że papież Franciszek nie jeździ luksusowymi limuzynami, stroni od nazbyt zdobnych szat i nigdy nie zamieszkał w przeznaczonych dla niego apartamentach. A polscy hierarchowie? Wystarczy na moment zamknąć oczy i przypomnieć sobie, jak wyglądają pałace biskupów, jakie szaty wybierają i czym jeżdżą. Teoria przyjętego dokumentu to jedno a życie, to drugie.
KONTAKT Z WIERNYMI
Papież Franciszek osobiście dzwoni do części osób, które zwracają się do niego z prośbą o pomoc. W rocznicę swego wyboru na Stolice Piotrową włoskiemu „Corriere della Sera” mówił: „Gdy ktoś dzwoni, to dlatego, że chce porozmawiać, zapytać, co ma zrobić, prosi o radę. Gdy byłem księdzem w Buenos Aires, było to prostsze. I dla mnie pozostało to już zwyczajem. Służbą. Tak to w sobie odczuwam. Ale oczywiście, teraz niełatwo robić to ze względu na wielką liczbę ludzi, którzy do mnie piszą. […] Pewna pani, wdowa 80-letnia, która straciła syna, napisała do mnie. I teraz, co miesiąc, dzwonię do niej i krótko rozmawiamy. Ona jest szczęśliwa, a ja pozostaję kapłanem i to lubię.”
Tyle Papież. Teraz Episkopat. Czy ktoś wyobraża sobie polskich biskupów dzwoniących do wiernych? Nie twierdzę, że w ogóle takich przypadków nie ma, ale jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że biskupi w większości dzwonią do wiernych i rozmawiają z nimi o ich problemach. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, to proszę spróbować umówić się na spotkanie lub rozmowę telefoniczną z którymś z hierarchów. Nie mówiąc już o tym, żeby sami zadzwonili.
ROZWODNICY
Komentując kwestię osób rozwiedzionych, która była poruszana podczas ubiegłorocznego watykańskiego synodu dotyczącego rodziny, abp Gądecki w rozmowie z Radiem Watykańskim stwierdził: „Odnosząc się do spraw małżeństwa i rodziny, zastosowano pewne kryteria, które budzą wątpliwość. Na przykład kryterium stopniowości. Czy można rzeczywiście traktować konkubinat jako gradualność, drogę do świętości?”
Natomiast papież Franciszek w rozmowie z argentyńskim dziennikiem „La Nacion” poruszając temat rozwodników mówił: „To prawda, że nie są oni ekskomunikowani, ale nie mogą być rodzicami chrzestnymi, nie mogą czytać Pisma świętego podczas mszy, nie mają prawa do komunii, ani nie mogą prowadzić katechezy. Mam tu całą listę zakazów. Kiedy to mówię, to wydaje się, że oni są de facto ekskomunikowani. Trzeba trochę bardziej otworzyć drzwi”.
HOMOSEKSUALIŚCI
Koniec lipca 2013 roku papież Franciszek wygłasza słynne słowa: "Jeżeli ktoś jest homoseksualistą, poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kimże ja jestem, by go osądzać?". W kolejnych miesiącach Papież co jakiś czas będzie mówił o potrzebie otwarcia się Kościoła na osoby homoseksualne.
Kiedy w ubiegłym roku podczas wspomnianego już synodu biskupów część hierarchów w sposób bardziej otwarty chciała spojrzeć na osoby homoseksualne abp Gądecki mówił, że postanowienia synodu, to uleganie antymałżeńskiej ideologii. I dodał: „Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią, eksponowanie tych trudnych sytuacji, które istnieją, ale które nie stanowią jądra samej rodziny i nie przekreślają konieczności wsparcia, które powinniśmy dać dobrym, normalnym, zwykłym rodzinom, które walczą nie tyle może o przetrwanie, ile o wierność”.
Monika Olejnik w swoim felietonie w „Gazecie Wyborczej” pisała wówczas, że papież ze strony polskich biskupów może nie doczekać się entuzjastycznego przyjęcia, kiedy przyjedzie do Polski na Światowe Dni Młodzieży. "Chyba że do 2016 r. wiele się w Polsce zmieni”. Dziś już wiemy, że do tego czasu polski Kościół zmieni się nieznacznie.
PAPIEŻ MÓGŁ, ALE NIE CHCIAŁ
Papież Franciszek mógł do Polski przyjechać na dłużej niż 3 dni. Mógł odwiedzić więcej niż jedno miasto. Mógł. Ale pewnie nie chciał. I nie ma się co dziwić.
Część polskich hierarchów, mimo że nie zgadza się z Franciszkiem, to zapewne bardzo chętnie pokazałaby się u jego boku. Dodatkowo Episkopat zadbałby o to, żeby na spotkaniach z papieżem w pierwszym rzędzie zasiadł pewien, znany z ubóstwa i tolerancji, toruński duchowny. Niektórzy biskupi na klęczkach i z wielką estymą całowaliby papieski pierścień - a jak wiadomo Kościół ma przecież w swej długiej historii i niezbyt pozytywną symbolikę pocałunku. Kiedy jeden z uczniów przybiegł do swego Mistrza, aby pewnego wieczoru w ogrodzie go ucałować… On też pozornie „miłował” swego Pana.
Może po prostu Papież chciał tego wszystkiego uniknąć. I nie ma co się dziwić. Bo przecież Franciszek i Episkopat, są jak dwa różne żywioły. A jak wiadomo żywioły bardzo trudno pogodzić. Szczególnie, kiedy jedna strona w ogóle nie chce szukać porozumienia i w swym mniemaniu jest mądrzejsza… nawet od papieża.