CZY ŚW. WOJCIECH ZAŁOŻYŁ KLASZTOR W TRZEMESZNIE?
Początki organizacji Kościoła w Polsce w X i XI wieku wciąż są okryte mgłą tajemnicy. Ciągle więcej tu pytań, niż odpowiedzi. Już od niemal 150 lat kolejne pokolenia historyków spierają się o pierwszych biskupów polskich i najstarsze klasztory na naszych ziemiach. Jeden z najzagorzalszych sporów dotyczy rzekomego klasztoru benedyktynów w Trzemesznie założonego, według legendy, przez św. Wojciecha.
Jakiś miesiąc temu napisałem tekst o dziejach tzw. „Kielicha św. Wojciecha” w Trzemiesznie. Artykuł ten, ku mojej radości, cieszy się sporym powodzeniem. Napisałem w nim o kontrowersjach wokół najdalszych dziejów Trzemeszna i początków tamtejszego klasztoru. Część najwybitniejszych polskich mediewistów drugiej połowy XIX i początków XX wieku uważała, że zanim w latach trzydziestych XII w. powstał w Trzemesznie klasztor kanoników regularnych, wcześniej istniał tam klasztor benedyktynów, założony jeszcze przez św. Wojciecha. Hipotezę, którą postawił wybitny lwowski historyk Tadeusz Wojciechowski, poparło część innych nie mniej znakomitych uczonych, jak choćby profesor Władysław Abraham, a częściowo także Jerzy Kłoczowski. Teza ta jednak już przed II wojną światową była poddawana w wątpliwość, a ostatecznie została obalona po wojnie przez innych wybitnych badaczy, z profesorami: Henrykiem Łowmiańskim i Gerardem Labudą na czele.
Badania archeologiczne, prowadzone w kilku etapach w kościele klasztornym w Trzemesznie od końca lat czterdziestych do końca XX stulecia, także nie potwierdziły istnienia tam budowli z przełomu X i XI wieku. Mimo to legenda o założeniu w Trzemesznie klasztoru benedyktynów przez św. Wojciecha, jest ciągle obecna w niektórych pracach popularno-naukowych i w świadomości części regionalistów związanych z ziemią trzemeszeńską, którzy każdą próbę podważenia tradycji o benedyktyńskich początkach swojego miasta traktują niemal jak zamach na Trzemeszno i próbę podważenia jego historii. Święty Wojciech wyobrażony jest nawet w herbie Trzemeszna. No cóż, powtórzę tylko za Józefem Mackiewiczem, że jedynie prawda jest ciekawa, a zadaniem historyków jest weryfikacja legend w oparciu o źródła historyczne. Ja, choć jestem z wykształcenia historykiem, nie uważam się za badacza, a bardziej za popularyzatora lokalnej historii, zatem opierać się będę na wynikach badań uznanych badaczy i specjalistów.
Tradycja klasztorna i Pasja z Tegernsee
Zacznijmy od początku. Wiemy na pewno, że klasztor kanoników regularnych w Trzemesznie powstał w pierwszej połowie XII w. z fundacji Bolesława Krzywoustego, a hojnie uposażyli go jego synowie. Co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Kanonicy regularni zamieszkiwali klasztor do 1836 r., kiedy to został on skasowany z rozkazu władz pruskich. Przez wieki przechowała się jednak wśród trzemeszeńskich zakonników tradycja o złożeniu w kościele klasztornym zwłok św. Wojciecha, po jego męczeńskiej śmierci w Prusach w 997 r. Ciało świętego miało przebywać w Trzemesznie przez jakiś czas, kiedy to przeniesiono je do Gniezna. Dlaczego jednak złożono je właśnie w Trzemesznie? Ano dlatego, że w tym miejscu sam święty założył klasztor dla benedyktynów, którzy przybyli z nim do Polski. Klasztor miał przetrwać do kryzysu monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku. Miał on zostać wtedy zniszczony, czy to wskutek tzw. „reakcji pogańskiej”, czy najazdu księcia czeskiego Brzetysława. Po odbudowie kraju przez Kazimierza Odnowiciela, mnisi już nie wrócili do Trzemeszna. Tradycja o założeniu klasztoru zakonu reguły św. Benedykta w Trzemesznie przez świętego Wojciecha i złożeniu tam jego zwłok musiała być stara, tak stara, że ze względu na jej „starożytność” wielu uznało ją (i uznaje do dzisiaj) za wiarygodną i niepodlegającą dyskusji
Sama tradycja to jednak trochę za mało, żeby uznać jakiś fakt za historyczny. Tu z pomocą historyków przyszedł utwór znany pod łacińską nazwą Passio sancti Adalperti mortiris, co można przetłumaczyć jako Pasja św. Wojciecha męczennika. Utwór ten znany jest także jako Pasja z Tegernsee, gdyż jego rękopis odnaleziono w bibliotece klasztoru benedyktynów w Tegernsee w Bawarii. Dzieło to powstało na początku XI wieku, a najpóźniej przed 1025 r. Było więc niemal współczesne św. Wojciechowi. Znalazł się tam fragment zdania, który wprowadził niemały zamęt. W opisie podróży św. Wojciecha do Polski z Saksonii czytamy, że założył on klasztor, na czele którego stanął niejaki Astryk, jako opat. Kontrowersję dotyczą właściwie trzech słów z tego fragmentu: ad Mestris locum.
Wspomniany już Tadeusz Wojciechowski (1838 – 1919) uważał, że słowa te zostały błędnie zapisane lub źle przepisane przez późniejszych kopistów (tekst, który przetrwał do naszych czasów nie jest oryginalny) i powinien brzmieć: T[re]mestn[o] lub Ch[re]mestn[o]. Wojciechowski dopatrzył się innego kształtu niektórych liter w tym zdaniu, w porównaniu z kształtem innych liter w tekście, a kontrowersyjny fragment mógł został „poprawiony” przez kopistę, który nie znał geografii Polski. Lwowski uczony uważał, że przyimek „ad” został źle zapisany. Według niego, litera „d” w tym słowie w rzeczywistości jest literą „t” i powinna łączyć się ze słowem Mestris lub Mesta. Gerard Labuda dowiódł jednak, że przyimek „ad” powinien odnosić się do obu występujących po nim wyrazów, czyli: Mestris i locum („miejsce”), w przeciwnym razie zdanie byłoby niepoprawne gramatycznie. Wojciechowski zdawał sobie z tego sprawę, ale przecież kopiści byli tylko ludźmi i mogli popełnić błąd gramatyczny. Słuszność argumentacji Wojciechowskiego uznał wspomniany już Władysław Abraham oraz wielu innych historyków. Część z nich jednak odrzuciło ustalenia lwowskiego uczonego uważając, że równie dobrze słowo Mestris może odnosić się do Międzyrzecza lub Łęczycy gdzie, według niektórych, założono najstarsze klasztory na ziemiach polskich. Nie będę jednak obecnie zajmował się tymi dwoma miastami i skupię się na Trzemesznie.
Jeśli jednak nie Trzemeszno, Międzyrzecz, ani Łęczyca, to gdzie leży owe tajemnicze Mestris? Nie wdając się zbytnio w szczegóły aby nie zanudzić Czytelników, napiszę tylko, że obecnie identyfikuje się Mestris z klasztorem na Żelaznej Górze na Węgrzech (łac. Mons Ferreus). Co miał jednak wspólnego św. Wojciech z Węgrami? Pierwszy żywot świętego, którego autorstwo przypisywane jest benedyktynowi Janowi Kanapariuszowi (Żywot I), powstały już w 998 lub 999 r., nie wspomina o kontaktach biskupa praskiego z Węgrami. Natomiast drugi żywot świętego, autorstwa św. Brunona z Kwerfurtu (Żywot II), spisany w dwóch redakcjach w 1004 i 1006 r., wyraźnie mówi o kontaktach św. Wojciecha, jeszcze jako biskupa praskiego, z księciem węgierskim Gejzą (panował w latach 970 – 997). Całkiem prawdopodobne, że Wojciech przebywał na Węgrzech zanim jeszcze pojawił się w Polsce, a nawet mógł bierzmować syna Gejzy Stefana, późniejszego króla Węgier i świętego. W czasie swego pobytu na Węgrzech, miał też Wojciech założyć klasztor na Żelaznej Górze, gdzie osadził benedyktynów pod wodzą owego tajemniczego Astryka, wspomnianego w Pasji z Tegernsee, a identyfikowanego przez części badaczy z Anastazym, towarzyszem św. Wojciecha i późniejszym arcybiskupem Ostrzyhomia.
Wielu badaczy podążając za Pasją z Tegernsee uważało, że Wojciech przybył do Polski najprostszą drogą z Saksonii, nie mógł więc odwiedzić Węgier. To oczywiście prawda, ale jeśli drugi żywot św. Wojciecha nie kłamie, to przecież biskup-męczennik mógł przebywać na Węgrzech wiele lat przed przebyciem na dwór Bolesław Chrobrego. Druga kwestią jest jego działalność w Polsce. Św. Wojciech wyruszył do Polski prawdopodobnie z Moguncji w listopadzie lub grudniu 996 r. Biorą pod uwagę ówczesne tempo podróżowania, zwłaszcza w warunkach zimowych, do Gniezna mógł przybyć najwcześniej w styczniu lub lutym 997 r., a w kwietniu tego roku wyruszył na wyprawę misyjną do Prus, gdzie poniósł śmierć męczeńską. Czy podczas tak krótkiego pobytu na ziemiach polskich miałby jeszcze czas na założenie klasztoru w Trzemesznie lub w innym grodzie? Wydaje się to nader wątpliwe.
Ostateczny cios tezom Wojciechowskiego zadały badania archeologiczne, które po raz pierwszy przeprowadzono w latach 1949 – 1950. Ich wyniki opublikowano w 1955 r. Pod grubymi nawarstwieniami z okresu gotyku i baroku, odnaleziono relikty przedromańskie kościoła, ale pochodziły one z pierwszej połowy XII wieku i związane były z budową kościoła i klasztoru kanoników regularnych po ich ufundowaniu przez Bolesława Krzywoustego. Kolejne badania także nie potwierdziły tezy o istnieniu w Trzemesznie klasztoru założonego przez św. Wojciecha.
Tradycja o przechowaniu ciała św. Wojciecha w Trzemesznie
Rzekome założenie klasztoru benedyktyńskiego przez św. Wojciecha, to jedna sprawa, a tradycja o przechowywaniu tam ciała świętego, to druga kwestia. Według tradycji, po męczeńskiej śmierci Wojciecha jego ciało, po wykupieniu z rąk Prusów, spoczęło tymczasowo w Trzemesznie. Miało ono tam spoczywać przez kilka lat, dopóki nie zbudowano okazałego grobowca świętego w katedrze gnieźnieńskiej. Tadeusz Wojciechowski uważał, że pamięć o tym wydarzeniu była tam wyjątkowo silna i próżno szukać podobnej tradycji w innym polskim klasztorze, więc już sam ten fakt trzeba uznać za oczywisty. Rzeczywiście, kanonicy regularni z Trzemeszna pielęgnowali tę tradycję do końca istnienia klasztoru. Obok tradycji istniał jednak przekaz źródłowy, który także wskazywał na Trzemeszno jako miejsce przechowywania zwłok biskupa praskiego. Była nim legenda brewiarzowa znana z rękopisu z XIII/XIV wieku, pt. De sancto Adalberto episcopo (O świętym Wojciechu biskupie), choć częściej określana od pierwszy słów dzieła, jako źródło Tempore illo (Onego czasu).
Według Tempore illo, Bolesław Chrobry po wykupieniu zwłok św. Wojciecha, zezwolił na złożenie ich w Trzemesznie, dopóki tkanki miękkie nie uległy rozkładowi i nie pozostały z niego same kości. Zdaniem Gerarda Labudy, utwór ten powstał w dwóch etapach. Pierwsza wersja utworu została spisana w XII wieku, a jej autorem był Jakub ze Żnina, arcybiskup gnieźnieński w latach 1124/36 – 1148, wielki propagator kultu świętego Wojciecha. Podstawą źródłową były dla autora dwa pierwsze, znane nam już żywoty św. Wojciecha. Druga wersja utworu powstała ok. połowy XIII wieku, a jej autor wywodził się z klasztoru kanoników regularnych w Trzemesznie lub był z nim związany. Co ciekawe, w Tempore illo znajdują się informacje, których próżno szukać w najstarszych żywotach św. Wojciecha. Utwór zresztą został nasycony wiadomościami o cudach świętego, których wcześniej nie znano. Żywot I kończy się tylko zabójstwem biskupa praskiego, a w Żywocie II znajdziemy informacje o przewiezieniu zwłok świętego wprost do Gniezna, po wykupieniu go z rąk Prusów. Ani słowa o Trzemesznie. O złożeniu ciała biskupa praskiego w Trzemiesznie nie znajdziemy też żadnej wzmianki w Pasji z Tegernsee, ani w kronice Galla Anonima, czyli w najstarszych źródłach odnoszących się do świętego Wojciecha, powstałymi krótko po jego śmierci (dwa pierwsze Żywoty i Pasja z Tegernsee) jak również u Galla Anonima, którego Kronika powstała ok. stu lat po wydarzeniach, także brak informacji o Trzemesznie. Tempore illo powstało w XII i XIII wieku, zatem wcześniejsze źródła mają dla nas większą moc poznawczą, niż legenda. Liczne opowieści o cudach św. Wojciecha w Tempore illo także nie przemawiają na korzyść tej legendy, jako wiarygodnego źródła historycznego. Legenda powstała w kręgu klasztoru kanoników regularnych w Trzemesznie, którym zależało na powiązaniu ich klasztoru ze świętym Wojciechem.
Podsumujmy więc. Na podstawie zachowanych źródeł nie da się utrzymać hipotezy o istnieniu w Trzemesznie klasztoru benedyktynów, założonego przez św. Wojciecha. Tajemnicze ad Mestris locum z Pasji z Tegernsee należy łączyć raczej z węgierskim klasztorem na Żelaznej Górze (Mons Ferreus), który mógł założyć biskup praski Wojciech na długo przed podróżą do Polski. Profesor Tadeusz Wojciechowski, choć znakomity uczony i wielce zasłużony historyk, pomylił się umieszczając klasztor benedyktynów w Trzemesznie i łącząc go ze św. Wojciechem. Zresztą nie da się utrzymać tezy, jakoby biskup założył też klasztory z Międzyrzeczu lub w Łęczycy. Najstarsze źródła, najbardziej zbliżone do św. Wojciecha, milczą również o złożeniu ciała biskupa w Trzemesznie po jego męczeńskiej śmierci. Klasztor w Trzemesznie powstał w latach trzydziestych XII wieku, założony z inicjatywy Bolesława Krzywoustego dla zakonu kanoników regularnych.
Mieszkańcy Trzemeszna nie powinni czuć się urażeni faktem, że historia ich miasta, jest nieco młodsza, niż zwykło się uważać i nie należy jej łączyć ze św. Wojciechem. Mimo wszystko, mieszkańcy tego urokliwego miasta mogą czuć się dumni z faktu, że w Trzemesznie istniał jeden z najstarszych klasztorów w Polsce. W mieście urodził się bohaterski szewc warszawski z czasów insurekcji kościuszkowskiej Jan Kiliński i pierwszy premier II RP, Jędrzej Moraczewski, a absolwentami tutejszych szkół byli między innymi: Jędrzej Śniadecki, Hipolit Cegielski, Marian Langiewicz, Wojciech Trąbczyński i Jerzy Waldorff. Jak więc widać, powodów do dumy nie brakuje.
Źródło:
P. H. Doroszewski, Dzieje św. Wojciecha i Benedyktynów w Trzemiesznie. Między mitem a rzeczywistością, „Meritum”, 2010, t. II.
G. Labuda, Szkice historyczne X-XI wieku. Z dziejów organizacji Kościoła w Polsce we wczesnym średniowieczu, Poznań 2004.
K. Józefowiczówna, Prace badawczo-naukowe w kościele parafialny w Trzemesznie, „Ochrona Zabytków”, nr 8/1 (28).
-------------
Zdjęcia:
1. Kościół klasztorny w Trzemesznie, źródło: Pko [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)]
2. Herb Trzemeszna, źródło: Poznaniak [Public domain]
3. Romańska kolumna w kościele katedralnym w Trzemesznie, źródło: Olerys [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]
4. Złożenie ciała św. Wojciecha do grobu w katedrze gnieźnieńskiej. Scena z "Drzwi Gnieźnieńskich", źródło: Andrzej Otrębski [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]