MOSKWA 2017. GUM JAK HARRODS
Kiedy wrócę do Polski, jedna z moich znajomych, która jak się okazało, też w tym czasie zwiedzała Moskwę, pisze na Facebooku po wizycie w Gumie:. Gum jest lepszy od Harodsa! I rzeczywiście coś w tym jest. Naprawdę ten dom towarowy robi gigantyczne wrażenie. I nie chodzi tutaj o dostępne w nim artykuły najlepszych marek. Tych przecież w czasach sowieckich pewnie tu nie było, ale o architekturę.
Po ubiegłorocznej wizycie w Kirgistanie i Kazachstanie, postanawiamy – w nieco poszerzonym składzie – kontynuować nasze zwiedzanie obszaru postsowieckiego. I wprowadzając ten plan w życie, w siedmioosobowym składzie, wyruszamy do Moskwy. Wylot jest z Warszawy, z Okęcia, i bardzo sprawnie, po godzinie trzynastej czasu lokalnego, lądujemy na moskiewskim lotnisku Szeremietievo. Odprawa też bardzo sprawna. Być może wiąże się to z przyszłorocznymi mistrzostwami świata w piłce nożnej. Wydaje mi się, że także podejście do osób niepełnosprawnych z tego względu jest jakby inne. Jakby wszystkim służbom zwrócono uwagę, że właśnie osobom niepełnosprawnym trzeba poświęcić jak najwięcej troski. Tak to przynajmniej odczuwam.
Nasza siedmioosobowa grupa wsiada na lotnisku w podmiejską kolejkę zwaną Aeroekspresem. Za 500 rubli, czyli nasze 35 zł w ciągu 40 min docieramy na moskiewski Dworzec Białoruski. Tutaj wita nas inicjatorka naszej wyprawy, osoba która nas do niej zachęciła, doświadczona tłumaczka, i rewelacyjny kompan Mirka Wierzbicka. Z bagażami w ciągu pół godziny docieramy na ulicę Mała Gruzińska. To tutaj znajduje się polski kościół, a także dom pielgrzyma prowadzony przez Salezjanów. Dom pielgrzyma to nie jest jednak chyba precyzyjne określenie. Jest to po prostu niewielki, postsowiecki blok w którym na każdym piętrze są dwa trzy mieszkania, każde z tych mieszkań ma po kilka pokoi a każdy z tych pokoi jest zamieniony na mały apartament z łazienką. Jest też jedna duża sala jadalna gdzie pielgrzymi mogą przygotować sobie posiłek we własnym zakresie. Domem zawiaduje ojciec Andrzej, Słowak, salezjanin, prowadzące tutaj ochronkę dla dzieci ulicy. Rozlokowujemy się, krótki posiłek i ruszamy na Plac Czerwony.
Cała Moskwa jest rozkopana. Pełną parą, 24 godziny na dobę, trwają prace przed przyszłorocznym Mundialem. Moskwianie mówią, że to nie tylko ten powód. Plotkują, że prace trwają w szerszym zakresie, bo władze miasta są rodzinnie powiązane z właścicielami fabryki materiałów budowlanych. Czy tak jest, czy nie jest, nie nam oceniać, faktem jest jednak, że na moskiewskich ulicach praca wre! W związku z tym postanawiamy poruszać się komunikacją miejską. I to jest dobry wybór. Autobusy są niskopodłogowe, do większości stacji metra zjeżdżam po schodach ruchomych, opanowawszy wcześniej z moim opiekunem technikę dostawanie się na nie. Tam gdzie nie ma schodów ruchomych, ale jest to mniejszość zejść do moskiewskiego metra, korzystam z życzliwej pomocy moich współtowarzyszy. Krótko mówiąc moskiewską komunikacją miejską trzeba ocenić pozytywnie. Jako bardzo sprawna. Ogromne wrażenie robią też na nas stację moskiewskiego metra. Z efektownymi socrealistycznymi rzeźbami i pięknymi żyrandolami. Jeśli ich twórcy chcieli dać ludowi pracującemu wrażenie że korzystając z metra, korzysta z pałacu, to z całą pewnością im się to udało.
Wsiadamy na stacji metra Krasnopriesienska. To będzie odtąd stacja z której rozpoczniemy większość naszych moskiewskich podróży. Po wyjściu z metra krótka jazda autobusem i wreszcie docieramy do celu. Trzeba przyznać, że Plac Czerwony i jego otoczenie – zwłaszcza dla tych którzy są w Moskwie po raz pierwszy – robi wrażenie. Nie możemy go obejrzeć w pełnej okazałości bo wznoszona jest estrada i wielkie trybuny na coroczny koncert orkiestr wojskowych. Mimo to jesteśmy pod wrażeniem. Plac i okolice zwiedzamy dokładnie. Tak więc Grób Nieznanego Żołnierza, oglądamy z zewnątrz mauzoleum Lenina, kremlowskie mury oraz efektowną rzeźbę wybijających się do pędu koni, spod których kopyt wytrysku ją fontanny, zwaną Cztery Pory Roku dłuta gruzińskiego artysty Zuraba Cereteli. Ostatnim elementem naszego pierwszego moskiewskiego wieczoru jest kolacja w słynnym Gumie. Państwowym Uniwersalnym Domu Towarowym. Jemy tam w barze szybkiej obsługi, a następnie podziwiamy całą tę budowlę. Kiedy wrócę do Polski, jedna z moich znajomych, która jak się okazało, też w tym czasie zwiedzała Moskwy, pisze na Facebooku po wizycie w Gumie:. Gum jest lepszy od Harodsa! I rzeczywiście coś w tym jest. Naprawdę ten dom towarowy robi gigantyczny wrażenie. I nie chodzi tutaj o dostępne w nim artykuły najlepszych marek. Tych przecież czasach sowieckich pewnie tu nie było, ale o architekturę. Jesteśmy naprawdę pod wrażeniem.
Cztery Pory Roku Zuraba Cereteli. Moskwa, lato 2017
Zapada zmierzch. Oglądamy jeszcze podświetlony słynny Teatr Bolszoj. Zwiedzamy kilka moskiewskich ulic. I korzystając znów z autobusu i metra, bardzo zadowoleni wracamy na nocleg. Na Małą Gruzińską.
Teatr Bolszoj
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki