NIEGOLEWSKI I INNI, CZYLI WIELKOPOLSCY SZWOLEŻEROWIE NAPOLEONA
Kiedy wojska cesarza Napoleona rozniosły z pył armię pruską w dwóch bitwach pod Jeną i Auerstädt 14 października 1806 r., dla Polaków pojawiła się szansa na odzyskanie niepodległości. Nic więc dziwnego, że wkrótce pod zwycięskie znaki cesarza zgłosiły się tysiące Polaków. Wśród nich nie zabrakło i Wielkopolan.
Pomimo pokonania Prusaków w dwóch wspomnianych bitwach, wojna jeszcze nie była skończona. Napoleon wpadł na pomysł zorganizowania dywersji na tyłach wroga, a czyż można wyobrazić sobie lepszą dywersję, niż powstanie na ziemiach polskich zajętych przez Prusy? Misję zorganizowania powstania otrzymali: generał Jan Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki. Powstanie wybuchło i zakończyło się zwycięstwem, jako pierwsze takie w historii Polski. 3 listopada 1806 r. do Poznania wkroczyły pierwsze oddziały francuskie, a trzy dni później Dąbrowski z Wybickim. Do stolicy Wielkopolski zjechali przedstawiciele najważniejszych wielkopolskich rodów ziemiańskich. Nowa sytuacja i rysująca się szansa na wyzwolenie dała impuls do tworzenia wojska narodowego, póki co jednak, należało przygotować się na powitanie samego Napoleona w Poznaniu.
Gwardia honorowa cesarza
Dąbrowski wystąpił z inicjatywą powołania elitarnego oddziału gwardii honorowej, który miał towarzyszyć Napoleonowi w momencie jego wkroczenia na ziemie polskie. Jego pierwszy skład tworzyło 45 żołnierzy i 7 oficerów i złożony był wyłącznie z młodych ziemian. Na jego czele stanął Jan Nepomucen Umiński, a funkcję adiutanta sprawował Dezydery Chłapowski, przyszły symbol nowoczesnego gospodarowania i jeden z czołowych przedstawicieli pracy organicznej w zaborze pruskim. Oddział gwardii tworzyła prawdziwa śmietanka wielkopolskiej szlachty. Mundury gwardzistów założyli m.in.: Edward Raczyński, Adam Turno, Ignacy Mycielski, Adam Kwilecki, Ignacy Żółtowski, Stanisław Poniński, Leon Szołdrski, Stefan Krzyżanowski, Franciszek Morawski, itd. 27 listopada oddział wyruszył na spotkanie cesarza, który właśnie wyjechał z Berlina. Gwardziści dotarli do Bytynia, gdzie spotkali Napoleona, a następnie eskortowali go do Poznania. Cesarz zamieszkał w gmachu byłego kolegium jezuickiego, które przez niemal trzy tygodnie był jego kwaterą główną. Podczas pobytu w stolicy Wielkopolski, Napoleon zwrócił uwagę na młodego, bo zaledwie osiemnastoletniego Dezyderego Chłapowskiego, którego mianował porucznikiem. Kiedy cesarz opuszczał Poznań 14 grudnia 1806 r., gwardia honorowa towarzyszyła ma jeszcze przez trzy mile, po czym została rozwiązana, a jej członkowie objęli stanowiska oficerskie w tworzących się polskich oddziałach.
Szwoleżerowie gwardii
Wprawdzie polski oddział gwardii honorowej cesarza istniał zaledwie kilka tygodni, ale już w styczniu 1807 r., a więc jeszcze w czasie trwania wojny prusko-francuskiej, w głowach oficerów i polityków narodził się pomysł sformowania stałych oddziałów polskiej gwardii. Odpowiedni dekret w tej sprawie podpisał Napoleon 6 kwietnia 1807 r. w swej kwaterze w Finckenstein (dzisiejszy Kamień Suski na Mazurach). Formowany pułk szwoleżerów gwardii miał składać się z czterech szwadronów, a każdy szwadron składał się z dwóch kompanii. Łącznie stan osobowy pułku miał wynosić 976 żołnierzy z 60 oficerów. Dowódcą oddziału został Wincenty Krasiński, w przyszłości ojciec Zygmunta, jednego z trzech narodowych Wieszczów, autora Nie-Boskiej Komedii. Oficerami pułku z Wielkopolski zostali m.in.: Andrzej Niegolewski i Stefan Krzyżanowski. Punktem zbornym i miejscem kwaterunku pułku zostało miasto Chantilly, leżące 40 km od Paryża. Oddział formowano od kwietnia 1807 do marca 1808 r. Ogółem liczył on 1128 żołnierzy i oficerów. Z departamentów uważanych wówczas za wielkopolskie, pochodziło ogółem 248 osób, przy czym pamiętajmy, że departament kaliski sięgał aż do Częstochowy, a w skład bydgoskiego wchodziła także ziemia chełmińska. Można jednak śmiało założyć, że z rdzennej Wielkopolski, której granice też trudno jest jednoznacznie wykreślić, pochodziło co najmniej 120 – 130 osób.
Somosierra
Pułk szwoleżerów wyruszył na rozkaz Napoleona do Hiszpanii. Chrzest bojowy przeszły dwa jego szwadrony w bitwie pod Medina del Rio Seco. Z kampanią hiszpańską wiąże się największa legenda tej formacji wojskowej. 30 listopada 1808 r. na osobisty rozkaz cesarza, szwadron szwoleżerów złożony z 216 żołnierzy pod dowództwem Jana Hieronima Kozietulskiego, zaatakował przełęcz Somosierra, wznoszącą się na wysokość 1443 m n.p.m., bronioną przez cztery baterie hiszpańskie. Kozietulski przystępując do szarży miał krzyknąć na żołnierzy: „Naprzód psie krwie, Cesarz patrzy!”. Szwadron Kozietulskiego zdobył wąwóz, a drugi oddział pod dowództwem Tomasza Łubieńskiego, obsadził przełęcz, którą próbowała odbić piechota hiszpańska. W ten oto sposób, 450 polskich szwoleżerów otworzyło Napoleonowi drogę na Madryt. Napoleon miał powiedzieć, że dla jego Polaków nie ma nic niemożliwego. W bitwie tej szczególnie odznaczył się Andrzej Niegolewski. Jako jeden z nielicznych dotarł do ostatniej, czwartej baterii, otrzymując 9 ran. Napoleon awansował go na porucznika i odznaczył orderem Legii Honorowej. W 1874 r. potomek Andrzeja, Zygmunt Niegolewski umieścił w parku przy pałacu w Niegolewie jedyny na ziemiach polskich pomnik szwoleżerów spod Somosierry. Pomnik zniszczyli Niemcy w 1940 r. Ogółem pod Somosierrą poległo 20 szwoleżerów. Pułk pozostał w Hiszpanii aż do lutego 1809 r. Szwoleżerowie brali udział w walkach o Madryt, a później część z nich, pod dowództwem marszałka Soulta, pomaszerowała do Portugalii. Stu żołnierzy pod wodą Tomasza Łubieńskiego, eskortowało Napoleona do Francji.
Przeciw Austrii
Pułk wszedł w skład armii przygotowującej się do wojny z Austrią. Z pewnością wojna z jednym z zaborców lepiej wpływała na morale żołnierzy, niż walki na półwyspie Iberyjskim. Szwoleżerowie gwardii wzięli udział z bitwie pod Essling 22 maja 1809 r., a następnie odznaczyli się w wielkiej bitwie pod Wagram 6 lipca tego samego roku. Pod Wagram szwoleżerowie popisali się brawurową szarżą, w której robili pułk ułanów księcia Schwarzenberga. Zwycięstwo miało jednak swoją cenę. W bitwie zginęło lub zmarło z ran 26 szwoleżerów, a wśród nich było co najmniej kilku Wielkopolan, m.in.: Jan Paluszkiewicz z Piasków koło Gostynia, Walery Zakrzewski z Margonina, Piotr Sypniewski z Kwilicza i Franciszek Laskowski z Laskowa. W bitwie został ranny porucznik Adam Jaraczewski z okolic Jarocina.
„Wojna polska” 1812 r.
Lata 1810 – 1811 r. były dla pułku okresem odpoczynku i uzupełniania strat. Oprócz Chantilly, drugą kwaterą pułku została Warszawa. Wielu oficerów zasłużonych w kampanii hiszpańskiej i austriackiej, w tym Kozietulski i Niegolewski, otrzymało francuską Legię Honorową, a Kozietulski dodatkowo jeszcze order Virtuti Militari. Książę Józef Poniatowski otrzymał polecenie uzupełnia pułku o żołnierzy z innych formacji polskiej jazdy. Ogółem pułk szwoleżerów zasiliło 223 żołnierzy. Jednym z nich był poznaniak, Franciszek Jankowski, pochodzący z zamożnej rodziny mieszczańskiej. Walczył on jeszcze pod Wagram, później odbył kompanię rosyjską 1812 r., następnie walczył w Saksonii w 1813 r i we Francji rok później. Po zesłaniu Napoleona na Elbę, wyruszył tam wraz z cesarzem, jako żołnierz tzw. szwadronu Elby. Stanął u boku Napoleona podczas „Stu Dni”, a jego szlak bojowy skończył się pod Waterloo.
Kiedy rozpoczęto przygotowania do wojny z Rosją, pułk szwoleżerów został powiększony o piąty szwadron, sformowany w Poznaniu. 1 maja 1812 r. pułk wraz z „Wielką Armią” przekroczył wschodnią granicę Księstwa Warszawskiego. Szwoleżerowie potwierdzili swą wartość bojową i udowodnili, że legendy krążące o tej formacji nie były przesadzone. Szwoleżerowie bili się pod Wilnem, Mohylewem i Smoleńskiem. Podczas nierozstrzygniętej bitwy pod Borodino, pozostali w rezerwie, ale nie ominął ich zaszczyt wkroczenia wraz z cesarzem do Moskwy. Kiedy na Kremlu wybuchł pożar, pięćdziesięciu szwoleżerów wyprowadziło Napoleona z pałacu. Podczas odwrotu armii spod Moskwy, szwoleżerowie ponownie stanęli na wysokości zadania, zachowali wartość bojową i odparli kilka razy ataki kozaków. Pułk poniósł jednak ciężkie straty. Na przełomie 1812 i 1813 r., Napoleon zarządził uzupełnienie strat pułku. Bazę rekrutacyjną zorganizowano we Friedbergu, niedaleko Frankfurtu nad Menem. Na osobisty rozkaz cesarza, pułk rozrósł się aż do 10 szwadronów. Wcielono do niego 500 kawalerzystów z dywizji generała Dąbrowskiego.
Ostatnie boje
Napoleon przegrał wojnę z Rosją, ale do ostatecznej klęski było jeszcze daleko. Kampania saska roku 1813 r. rozpoczęła się nawet pomyślnie dla cesarza. Wygrał bowiem dwie bitwy z Rosjanami: pod Budziszynem i Lützen. Jednakże w październiku 1813 r. doznał wielkiej klęski w „Bitwie Narodów” pod Lipskiem. W kampanii saskiej wzięły udział cztery szwadrony szwoleżerów pod dowództwem generała Wincentego Krasińskiego, majora Dominika Radziwiłła, a także Dezyderego Chłapowskiego i Pawła Jerzymowskiego. Reszta została skierowana na przeszkolenie. W bitwie pod Lipskiem zginął naczelny dowódca wojsk polskich, książę Józef Poniatowski. Sami szwoleżerowie też ponieśli straty i nie chodzi tu tylko o poległych. Podczas kampanii saskiej, ale jeszcze przed bitwą od Lipskiem, z pułku odszedł Dezydery Chłapowski, ulubieniec Napoleona. Ta decyzja położyła się cieniem na całym długim i niezwykle aktywnym życiu Chłapowskiego. Powód swej dymisji wyjawił w pamiętnikach, wydanych dopiero dwadzieścia lat po śmierci. Napisał w nich, że podczas rokowań pomiędzy Napoleonem, a Rosjanami w zamku Ploeswitz (ob. Pielaszowice) przypadkowo poznał propozycję, jaką cesarz złożył dyplomatom rosyjskim. Miał on mianowicie obiecać carowi Aleksandrowi I całe Księstwo Warszawskie, w zamian za pokój. Chłapowski urażony tymi propozycjami, złożył dymisję.
Pułk służył Napoleonowi do końca. Szwoleżerowie walczyli nad Renem i we Francji w 1814 r. Po kapitulacji cesarza i jego zesłaniu na Elbę, sformowano tzw. Szwadronu Elby, złożony z 250 żołnierzy, pod dowództwem Pawła Jerzymanowskiego, którzy udali się tam z Napoleonem.
Szwadron wylądował wraz z cesarzem 1 marca na brzegach Francji i wziął udział w słynnej kampanii „Stu Dni”. Szwoleżerowie trwali przy cesarzu aż do Waterloo. Po ostatecznym upadku Napoleona, pułk został rozwiązany, a jego oficerowie i żołnierze zostali zwolnieni z służby francuskiej. W 1816 r. wrócili do Poznania czterej ostatni szwoleżerowie rodem z Poznania: Kotecki, Mleczyński, Kwiatkowski i wspomniany już Jankowski.
„Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy”. Te słowa z drugiej zwrotki Mazurka Dąbrowskiego najlepiej podsumowują wiarę Polaków w Napoleona. Do dziś trwa dyskusja nad pytaniem czy Napoleon chciał przywrócić niepodległość Polsce, czy też cynicznie wykorzystał oddanie Polaków i przelewał ich krew, łudząc nadzieją wskrzeszenia Polski. Szwoleżerowie gwardii, wśród których nie brakowało Wielkopolan, dochowali wierności cesarzowi, ale czy Napoleon dochował wierności szwoleżerom?
Źródło:
J. Kozłowski, Poznańscy szwoleżerowie gwardii cesarza Napoleona, w: Marsz, marsz Dąbrowski, „Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 1997.