WEHIKUŁ CZASU, CZYLI POZNAŃ A.D. 1580 CZĘŚĆ I
To już kolejna relacja z wyprawy wehikułem czasu w przeszłość Poznania. Postanowiłem raz jeszcze odwiedzić stolicę Wielkopolski w okresie jej „złotego wieku”. Mój wybór padł na rok 1580. Jak zwykle, spisałem rozmowy z siedmioma wybranymi osobami, reprezentującymi różne grupy społeczne, zawodowe i narodowościowe.
Rok 1580 w Europie…
Najpierw rzut oka na sytuację ówczesnej Europy, przez pryzmat polityki, kultury i sztuki. Cała Europa żyła konfliktem religijno-politycznym pomiędzy katolikami a protestantami. Reformacja błyskawicznie rozprzestrzeniła się po Europie i szybko ogarnęła kolejne kraje. Skandynawia, Anglia, Szkocja, Prusy Książęce, Inflanty i kraje na północy dzisiejszych Niemiec, były już bezpowrotnie stracone dla Kościoła katolickiego. We Francji i Cesarstwie przez długie lata toczyły się wojny religijne. Kościół jednak zdołał otrząsnąć się już z szoku, jakim był rozwój nauk Lutra i Kalwina i zwarł szeregi. Obradujący w latach 1545 – 1563 sobór trydencki zapoczątkował kontrreformację, wzmocnił dyscyplinę duchowieństwa, nakazał kształcić kleryków w seminariach, ujednolicił liturgię i potwierdził dotychczasową naukę, potępiając poglądy reformatorów. Narzędziem do walki z reformacją stał się nowy zakon – Towarzystwo Jezusowe, założony w 1534 roku przez św. Ignacego Loyolę, zatwierdzony przez papieża Pawła III sześć lat później. Jezuici zorganizowali sieć nowoczesnych szkół, oraz założyli misje w Ameryce Południowej i Środkowej, a także w Chinach, Japonii i Indiach. W interesującym nas okresie, na tronie papieskim zasiada Grzegorz XIII, który w 1582 roku dokonał wielkiej reformy kalendarza, zastępując obowiązujący do tego czasu kalendarz juliański, kalendarzem gregoriańskim, którego używamy do dziś.
Najsilniejszym państwem w Europie jest ciągle Hiszpania, choć w nad imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce, zbierają się czarne chmury. Hiszpanią, jej licznymi koloniami i europejskimi posiadłościami, rządzi od 1556 roku król Filip II, rezydujący w Escorialu, będącym kompleksem pałacowo-klasztornym. W 1580 roku włożył on na swą skroń także koronę Portugalii, ale jednocześnie od 1568 roku trwało powstanie antyhiszpańskie w Niderlandach, które przeszło do historii jako „wojna osiemdziesięcioletnia”, zakończona uzyskaniem niepodległości przez Holandię. W 1588 roku, Filip wyśle „wielką armadę” na podbój Anglii, ale wyprawa ta zakończy się wielką klęską, która zakończy hiszpańskie panowanie na morzach. W Anglii od 1558 roku panuje Elżbieta I Wielka, która uczyniła z tego kraju kwitnące, bogate i silne państwo. Elżbieta nie patyczkowała się z wrogami państwa i swojego panowania, skazując na ścięcie m.in. królową Szkocji, Marię Stuart. Szesnaście lat przed interesującym nas rokiem, w miasteczku Stratford-upon-Avon przyszedł na świat niejaki William Szekspir, jeden z największych dramaturgów w dziejach światowego teatru.
We Francji panuje ostatni z Walezjuszy - Henryk III, lepiej nam znany jako Henryk Walezy, który przez kilka miesięcy zasiadał na polskim tronie, budząc zgorszenie swymi strojami, zamiłowaniem do biżuterii, pachnideł i młodzieńców, zwanych „pieszczochami”. Kiedy zmarł jego brat Karol IX, Henryk uciekł nad Sekwanę, ale do końca życia używał tytułu króla Polski. W chwili, kiedy toczy się nasza opowieść, Henryk zawiera akurat rozejm, kończący szóstą (!) religijną wojnę domową. Ciekawe rzeczy dzieją się w Rosji. Od 1547 roku panuje tam żelazną ręką słynny car Iwan IV Groźny, który brutalnie złamał opozycję bojarską i separatyzm dawnych republik kupieckich, zwłaszcza Nowogrodu Wielkiego. Podbił chanaty tatarskie – kazański i astrachański, umocnił swe państwo, a także próbował „wyrąbać” Moskwie drogę nad Bałtyk, ale tu na drodze stanęła mu Rzeczpospolita (o czym za chwilę). Prócz tego, Iwan starał się o rękę królowej Elżbiety I, własnoręcznie zabił własnego syna, a do tego był niezwykle pobożnym człowiekiem i utalentowanym pisarzem.
W sztuce i architekturze europejskiej rodzi się nowa epoka – barok, słusznie kojarzona z katolicką kontrreformacją. Co prawda w roku 1580 barok jest dopiero w powijakach, ale tworzy już El Greco, hiszpański malarz pochodzenia greckiego. Jednakże malarze, którzy nazwiska nieodmiennie kojarzą się z barokiem, jak Rembrandt, Poussin, Velázquez i inni, jeszcze się nie narodzili, a Caravaggio i Rubens, są jeszcze dziećmi. W czasach, o których mówimy, powstaje „wzorcowy” jezuicki kościół barokowy, słynny rzymski Il Gesù, dzieło Giacomo della Porta. Kościół ten stał się wzorem dla wielu kościołów barokowych, wznoszonych w katolickiej Europie. Czy wnętrza kościoła Il Gesù nie przypominają Czytelnikom poznańskiej fary? Jeśli chodzi o literaturę, to lata osiemdziesiąte XVI wieku należą do Hiszpanów. Za pióro chwytają: Lope de Vega, Luis de Góngora, a zwłaszcza – Miquel de Cervantes, choć na jego najznakomitsze dzieło – powieść Przemyślny szlachcic don Kichote z Manczy, trzeba będzie jeszcze poczekać ponad dwadzieścia lat.
… w Polsce…
Polska przeżywa swój „złoty wiek”. Od czterech lat panuje Stefan Batory, jeden z najznakomitszych władców w dziejach Rzeczpospolitej. Akurat toczy się wojna z Moskwą, a w interesującym nas roku 1580, wojska polsko-litewskie pod wodzą króla i kanclerza wielkiego koronnego – Jana Zamoyskiego, zdobywają Wielkie Łuki i szereg pomniejszych twierdz, natomiast książę Janusz Zbaraski pokonuje przeważającą liczebnie jazdę moskiewską pod Toropcem. Jan Zamoyski, dzięki osobistym zdolnościom i zaufaniu króla, z prostego szlachcica wyrasta na czołowego polskiego magnata, znakomitego polityka i utalentowanego wodza. Współcześni napiszą o nim: dzielny w boju, mądry w radzie. W 1580 roku, założył renesansowe miasto-twierdzę Zamość. W Polsce, w wyniku długich bezkrólewi: po śmierci Zygmunta Augusta i ucieczce Henryka Walezego, ostatecznie wykształcił się ustrój szlacheckiej Rzeczpospolitej. W 1573 roku, zawarto konfederację warszawską, która była pierwszym w Europie aktem tolerancji religijnej. Kwitnie gospodarka, kultura, sztuka i nauka. Rzeczpospolita jest jednym z największych i najpotężniejszych państw w Europie.
… i w Poznaniu.
Poznań, podobnie jak reszta kraju, przeżywa rozkwit. Po wielkim pożarze w 1536 roku, przebudowano w stylu renesansową ratusz, zamek i wiele przyrynkowych kamienic. Ratusz stał się jednym z symboli Poznania. Sprowadzeni do miasta w 1571 roku jezuici, założyli dwa lata później znakomite kolegium, którego organizatorem i pierwszym rektorem został ksiądz Jakub Wujek, późniejszy tłumacz Biblii na język polski. W Poznaniu mieszkało w tym samym mniej więcej czasie wielu wybitnych uczonych, jak chociażby lekarz Józef Struś, astrolog Kasper Goski i najwybitniejszy pisarz miejski, reformator kancelarii miejskiej – Błażej Winkler.
Z wizytą u poznańskich jezuitów
Nie mogłem nie odwiedzić kolegium jezuickiego, uczelni niezwykle zasłużonej dla Poznania, a przy okazji przyjrzeć się działalności Towarzystwa Jezusowego, zakonu, który już w tamtych czasach wzbudzał skrajne uczucia – od podziwu i uwielbienia, do nienawiści, która skutkowała powstaniem czarnej legendy jezuitów. W miejscu, gdzie teraz stoi wspaniała barokowa fara, stał wówczas mały i niepozorny kościółek św. Stanisława. Pierwszym moim rozmówcą podczas tej podróży został rektor kolegium – ks. Jan Konarski, rodem z wielkopolskich Pyzdr, współorganizator szkoły i zastępca pierwszego rektora – ks. Jakuba Wujka.
Ks. Jan Konarski: Witajcie panie, raczcie spocząć, opowiem wam, jak życie nasze i praca duszpasterska w grodzie tym się przedstawia. Do Poznania sprowadził nas przewielebny biskup Adam Konarski, który takoż kolegium nasze ufundował i hojnie uposażył. Biskup zatroskany rozplenieniem się herezji lutrów i pikardów [kalwinistów – M.B.], umyślił tu szkołę jezuicką założyć, namówiony do tegoż przez przewielebnego Wincentego Portici, nuncjusza Ojca Świętego. Liczyć możem w teraźniejszym czasie na opiekę i przychylność przewielebnego biskupa Łukasza Kościeleckiego i pana starosty Andrzeja Opalińskiego, który cieszy się względami króla naszego Stefana, tak, iż ten wyniósł go do godności marszałka wielkiego koronnego. Kolegium nasze, otwarte lat temu siedem, takim powodzeniem już cieszy się, iż nawet heretycy synów swych do nas przysyłają. My wszak uczestniczyć im we mszach świętych i modłach katolickich nie nakazujemy, ale i tak rok, dwa nie mija, a oni już chęć powrotu na łono Kościoła naszego zgłaszają, a potem rodzicieli swych, braci i siostry do tego samego namawiają, poznawszy błędy heretyków. Za naukę w szkole naszej pieniędzy żadnych nie bierzem. Nie tylko wszak nauką nasze kolegium się trudni. Mamy wszak teatrum znakomite, gdzie dialogi i widowiska pobożne uczniowie nasi prezentują, których zawsze moc mieszczan oglądać raczy. Uczniowie nasi, aleć tylko katolicy, takoż do Sodalicji Mariańskiej wstępować mogą i tu umysł i serce swe ku Bogu zwracają. Zamiarem naszym jest nie tylko w pobożności i oddaniu Kościołowi świętemu młódź kształcić, aleć takoż dobrych i godnych obywatelów Rzeczpospolitej stąd wypuszczać. Od czasu jakeśmy tu przybyli, wielu mieszczan i szlachty od kacerzy odstąpiło, ba, nawet i Żydów wielu chrztu świętego zażądało. Kacerze jednakowoż wielu jeszcze możnych protektorów mają, ciż ich wspierają i osłaniają. Największym jest pan wojewoda Stanisław Górka, sam lutrem będąc. Powiadają, że brat jego Łukasz, zmarły przed paru laty, na łożu śmierci zwątpił, czy osiągnie wieczny żywot jako luter, wszak prosił o to aby jeden z naszych ojców przybył do wyspowiadać, aleć ministrowie luterscy nie pozwolili na to, tłumacząc, że właśnie jako heretyk wejdzie do Królestwa Niebieskiego, ale o tem już Bóg decydować będzie. Pójdźcie zatem panie kolegium nasze obejrzeć i niech was Bóg błogosławi.
Trudne lata architekta
Kiedy wyszedłem z budynku kolegium jezuickiego, udałem się do pobliskiej karczmy, aby się nieco pokrzepić. W karczmie zwróciłem uwagę na starszego, przygnębionego mężczyznę, smutnie pochylonego nad dzbanem. Kiedy dowiedziałem się, że jest to nie kto innym, jak sam Jan Baptysta Quadro z Lugano, znakomity architekt, autor projektu przebudowy ratusza w stylu renesansowym. Wydawałoby się, że tak wybitny twórca będzie cieszył się powszechną czcią i szacunkiem, a tymczasem spotkałem zmęczonego życiem, nieszczęśliwego człowieka. Przysiadłem się więc do niego i zapytałem o stan, w jakim się znalazł.
Jan Baptysta Quadro w Lugano: Chcecie panie abym wam o sobie opowiedział, czy zaś jest o czym? Lata pomyślności i szczęścia już dla mnie minęły. Kiedym to przybył z górą lat temu trzydzieści, wielcem był poważany przez rajców. Serwitorem miejskim mnie uczyniono, abym nie cechowi budowników, a radzie jeno podlegał. Ten ratusz, którym dziś Poznań się szczyci, to moje dzieło. Jam je z ruin podniósł i uczynił tak pięknym, uprzednio z rajcami umowę zawarwszy. Kiesa moja pełną była, dnia nie było bez sutej wieczerzy, na które możni panowie mnie prosili. Bywałem ja nie tylko u mieszczan, aleć i u panów szlachty. Pan Sztamet, kupiec bogaty córkę swą Barbarę na żonę mi naraił, a sława ma daleko poza mury tego miasta sięgnęła. Nie tylko wszak ratusz przebudowałem. Moim dziełem takoż Waga miejska jest, kamienic moc przy rynku i ulicach okolicznych, smartuz, sukiennice i dom księży od św. Stanisława, a i one kolegium ojców Towarzystwa Jezusowego, to takoż i moje dzieło. Powodziło mi się, że lepiej być na świecie nie mogło. Kamienicę na rynku kupiłem, a drugą przy Wrocławskiej ulicy, takoż i łaźnia, winiarnia i cegielnia do mnie należała, aleć Bóg inaczej zrządził. Wszystkom stracił skutkiem nieroztropności swej, rozrzutności i podszeptów złych ludzi. Z domu musiałem się z żoną i dziatkami przenieść do wykusza w murze i żyjem tak jako nędzarze ostatni. Rada miejska subsydia pewne mi skutkiem dawnych mych zasług przyznała, aleć niewiele tego. W czas teraźniejszy nikt mnie zdaje się nie poznawać, panowie przyjmować już mnie w domach swych nie pragną. Cóż, kiedy wszyscy ratuszem się pysznią, ale o twórcy jego już nie pamiętają i w pogardzie powszechnej od lat żyję. Prawdę rzekł owy poeta z Florencyi zwany Dante: „Ot, człowieczego kunsztu marna chwała! Jakże trwa krótko zieleń tego drzewa, jeśli tuż po niej znów dzicz nie nastała”. [Dante Alighieri Boska Komedia, część 1 Piekło, pieśń XI]. Tedy nie pytajcie już więcej o nic panie przybyszu, marność to wszystko nad marnościami. Żegnajcie tedy.
Smutny był los pana Quadro, a wkrótce popadnie on w całkowite zapomnienie. Dopiero w pierwszej połowie XIX wieku historyk i dyrektor Biblioteki Raczyńskich – Józef Łukaszewicz odnajdzie w archiwach kontrakty Quadro z radą miejską i tak przywróci pamięć o nim potomnym.
Czarownica
Będąc jeszcze w karczmie, podsłuchałem rozmowę kilku czeladników, którzy mówili o egzekucji, która miała się odbyć następnego dnia. Otóż, za miastem miano spalić na stosie kobietę oskarżoną o czary, która pod wpływem „perswazji” kata i jego pomocników, przyznała się do wszystkiego. Postanowiłem zrobić rzecz wielce ryzykowną, a mianowicie porozmawiać z tą kobietą. Ryzyko było duże, ale ciekawość okazała się silniejsza. Dowiedziałem się, że owa nieszczęsna kobieta jest przetrzymywana w lochach w podziemiach ratusza. Niełatwo było się tam dostać, ale kilka sztuk złota i antałek miodu wręczone strażnikowi zrobiły swoje…
To, co zobaczyłem w podziemiach ratusza, delikatnie mówiąc, przeraziło mnie. W celi, oświetlonej jedynie pochodnią strażnika, zobaczyłem kobietę, leżącą na słomie. Była poraniona, pozbawiono ją wszystkich włosów, a rany na głowie wskazywały na to, że ogoloną ją brutalnie, nie oglądając na cierpienia kobiety. Półmrok nie pozwolił dokładnie określić wieku kobiety, ale chyba nie mogła mieć więcej, niż trzydzieści kilka lat, trudno było doprawdy dokładnie to określić. Kiedy nas zobaczyła, podniosła głowę i spojrzała ma mnie. Jej twarz była wykrzywiona bólem, malowało się na niej przerażenie, pomieszane z rezygnacją. Z jednej strony, bała się okrutnej śmierci na stosie, ale być może pogodziła się już ze swoim losem. Nie wiedziałem nawet o co ją zapytać, ale ona sama się do mnie odezwała, a raczej zaczęła przerażająco krzyczeć.
Kobieta skazana za czary: Jestem niewinna, niewinna! Powiedzcie panie sędziom, burmistrzowi, staroście, biskupowi i innym, żem niewinna! Nie rzucałam uroku, nic nie robiła, jam niewinna! To ta Elżunia, sąsiadka moja z nienawiści poszła do ratusza i obmówiła mnie przed sędziami, żem pono z diabłem obcowała, który przychodził do mnie jako kot czarny, alboć kozioł. Mówiła, iżem rzuciła urok na jej dziecko, tak, iż ono zmarło. Alem ja nic nie zrobiła. Ona mi zazdrościła, bom jest piękniejsza od niej i mężczyźni do mnie lgnęli, a nie do niej. Ona zasię kłamliwie mnie oskarżała, żem ich czarami zwodziła i Zły mi pomagał, aleć to wszystko wierutne i niegodziwe kłamstwa! Tak panie, do wszystkiegom się przyznała, ale jakże nie było się przyznać, kiedy kat i czeladnicy jego, głowę mnie ogoliwszy, rzekli, że próbie wody poddać mnie muszą. Topili mnie zatem, aby sprawdzić, czym diabłu nie służyła. Jam nie tonęła, tylkoć suknie mnie na wodzie trzymały, a oni orzekli, żem czarownica. Kiedym zaprzeczała i Boga na świadkam wzywała, oni nie słuchali i zaraz na tortury wzięli. Wprzódy mnie rozciągali, potem stopy „hiszpańskim butem” miażdżyli, a kiedym mdlała, cucili i znowuż torturowali, przeto się przyznałam, przecie wytrzymać tego niewieście nie sposób, a jutro spalą mnie jako czarownicę… Panie, błagam was, pomóżcie mi, wstawcie się za mną, jam niewinna, nie chcę umierać, błagam was panie, błagam!
Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, ale strażnik kazał mi już wyjść. Kiedy opuściliśmy lochy, powiedział: Nie radzę wam panie wstawiać się za nią, bo jeszcze spalą was razem z nią. Winna ona czy nie, nie wasza to ani nie moja rzecz, ale trybunał ją na śmierć skazał, a każdy, kto będzie jej bronił, podejrzenia tylko na siebie ściągnie. Od trzech lat tu służę i jeszczem nie spotkał tu takiego, który na śmierć skazany, nie zapierałby się i nie przysięgał na wszelkie świętości, że niewinny. To tyle panie, żegnajcie i pamiętajcie – nie znacie mnie i nigdy nie zaprowadziłem was do ratuszowego lochu.
Ciąg dalszy nastąpi…