DEKOMUNIZACJA? – PODOBNIE BYŁO ZA CARA, PODCZAS WOJNY I PO UPADKU PRL
Administracja Carska też zmieniała nazwy ulic, lata później zmiany wprowadzała administracja Niemiecka. Między wojnami nastąpił powrót części narodowych. Potem przyszedł czas na utrwalanie władzy komunistycznej oczywiście zmieniając nazwy ulic. Realny socjalizm upadł, a nowa, demokratyczna administracja zmieniła nazwy kolejny raz we wczesnych latach 90-tych.
Ustawa dekomunizacyjna trafiła do Senatu. Nie ma wątpliwości, że według zaleceń posłów i senatorów miasta, miasteczka i wsie będą miały 12 miesięcy na wprowadzenie zmian jeśli chodzi o nazewnictwo ulic, skwerów, osiedli, mostów czy jakiejkolwiek przestrzeni publicznej. Na długo przed ustawą o której teraz dyskutują senatorowie miałem przyjemność z przedstawicielem Stowarzyszenia KoLiber, Mateuszem Gilewskim. Wówczas głośno w naszym mieście dyskutowano o pomnikach na Cytadeli, ulicach na Świerczewie i Ogrodach, czyli o Placu Waryńskiego. – To miasto ponosi koszty wymiany dokumentów w przypadku zmiany nazwy ulicy – podpowiadał wtedy przedstawiciel KoLibra.
Analizując jednak historię najnowszą to trzeba brać pod uwagę rok 2010 - W 2010 roku Sejm RP przygotował projekt ustawy zakazującej używania symboli faszyzmu, komunizmu i innych ustrojów totalitarnych w nazwach ulic, placów i obiektów publicznych. Wszystkie koszty wymiany tablic i dokumentów ponosiłby Skarb Państwa. Ustawa do dziś nie została jednak uchwalona. Obecnie jakakolwiek zmiana zależy tylko i wyłącznie od decyzji władz samorządowych i dobrej woli mieszkańców. Ci ostatni niemal zawsze tłumaczą się obawą o poniesienie wysokich kosztów wymiany dokumentów na nowe lub zwykłą ignorancją wynikającą z nieznajomości historii – podaje w swojej broszurze Stowarzyszenie Konserwatywno-liberalne.
Co do zmiany w Poznaniu i okolicy?
Pewnie zniknie „Pomnik Braterstwa” z ulicy Ratajczaka. Kłopoty może mieć popiersie Zygmunta Berlinga i Wasilija Czujkowa – obydwa są na Cytadeli. Z obowiązku wspomnę jeszcze o tablicy upamiętniającej Różę Luksemburg.
Ustawa sygnowana logiem Prawa i Sprawiedliwości precyzuje określone działania. – Wszelkie nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować. Za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989 – czytamy w dokumentach z Warszawy.
Mamy ustawę za którą zagłosowano niemal jednomyślnie i Poznań w którym ostatnia kością niezgody jest Plac Waryńskiego o którego istnieniu wiedziało niewiele osób, pomimo tego, że „pętlę” Ogrody znamy wszyscy.
Wielkopolska mała Polska
Czerwonak ma najpopularniejsze osiedle 40-lecia PRL. W gminie Szczytniki obok Kalisza mają ulicę Świerczewskiego, Wągrowiec niedawno pozbył się tablic ku czci ORMO i MO. Intrygujące jest jednak coś jeszcze, a mianowicie historia. W XIX wieku, czyli w okresie działalności Królestwa Polskiego, administracja Carska zmieniała nazwy ulic, aby upamiętniać zasługi swoich przedstawicieli. Niewiele lat później zmiany wprowadzała administracja Niemiecka w czasie pierwszej wojny światowej. Czas między wojnami to powrót części narodowych nazw. W okresie powojennym przyszedł czas na utrwalanie władzy komunistycznej w ten sam sposób, czyli zmieniając nazwy ulic. Realny socjalizm upadł, a nowa, demokratyczna już administracja pozmieniała nazwy po raz kolejny we wczesnych latach 90-tych. Teraz mamy rok 2016.
A jak obecne zmiany komentuje poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski? (pytania zadawał Seweryn Lipoński, WTK)