WEHIKUŁ CZASU, CZYLI POZNAŃ A.D. 1500, CZĘŚĆ 1
Zabieram Was dziś w podróż wehikułem czasu w rok 1500, aby zobaczyć, jak wyglądał Poznań i czym żyli ludzie na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych. Porozmawiamy z kilkoma mieszkańcami ówczesnego miasta i spróbujemy poczuć atmosferę tamtych lat.
Czym żyła Europa w 1500 roku?
Zanim przekroczymy bramy zacnego grodu nad Wartą, zobaczmy czym żyła Europa w roku 1500. Coraz więcej krajów starego kontynentu oświetlał blask nowej epoki - Odrodzenia. Renesans, który narodził się we Włoszech, przeniknął już poza Alpy. Działali wielcy mistrzowie, jak: Leonardo da Vinci, Sandro Botticelli, Pinturicchio, Donato Bramante i Michał Anioł. Ten ostatni wykonał niedawno dwie wspaniałe rzeźby: Pietę watykańską i statuę Bachusa. Leonardo zaś dwa lata wcześniej ukończył słynny fresk Ostatnia wieczerza, a dziesięć lat przed interesującym nas rokiem, powstał portret Cecylii Gallerani, który przeszedł do historii jako Dama z gronostajem (lub łasiczką). Karierę artystyczną rozpoczął właśnie Rafael Santi, który w 1500 roku został malarzem cechowym miasta Urbino. We Florencji kilka lat wcześniej, pierwsze kroki w polityce zaczął stawiać Niccolò Machiavelli, choć na pierwsze wydanie Księcia trzeba będzie poczekać jeszcze kilkanaście lat. Kontynent, a zwłaszcza Hiszpania i Portugalia, żył wielkimi odkryciami geograficznymi. Oto osiem lat wcześniej trzy karawele Krzysztofa Kolumba dotarły na Karaiby. Kolumb był przekonany jednak, że dotarł do Indii. W 1500 roku powrócił on już ze swej trzeciej wyprawy do Nowego Świata. Portugalczyk Pedro Cabral, chcąc dotrzeć do Indii opływając Afrykę śladami Vasco da Gamy, „przypadkowo” dobił do brzegów Brazylii w 1500 roku. Do Indii jednak w końcu dotarł, odkrywając przy okazji Madagaskar. W 1494 roku papież Aleksander VI rozstrzygnął w Tordesillas spór pomiędzy Hiszpanią i Portugalią, rysując linię na mapie Atlantyku, która miała rozgraniczać strefy wpływów obu tych krajów. Tak się jednak złożyło, że Brazylia znalazła się po stronie portugalskiej.
Niezwykle ciekawe, a zarazem brzemienne w skutkach wydarzenia rozgrywały się w Rzymie. Papieży, których pontyfikaty przypadły na drugą połowę XV i pierwszą połowę XVI wieku, określa się po prostu mianem „papieży Renesansu”, przy czy nie oznacza to jedynie, że papieże ci panowali w okresie odrodzenia. Papieże Renesansu mieli więcej wspólnego ze sobą, a cechowała ich przede wszystkim chęć wzmocnienia Państwa Kościelnego, świeckiej władzy papieży i niezależności od potęg europejskich, zwłaszcza Cesarstwa i Francji. Prócz tego papieże ci dbali o rozwój kulturalny wiecznego miasta i hojną ręką wspierali artystów, sprowadzając wielu z nich do Rzymu. Dziś wiele pięknych budowli, na czele z Bazyliką Świętego Piotra, mnóstwo wspaniałych rzeźb i obrazów, które możemy podziwiać w Muzeach Watykańskich, zawdzięczamy właśnie mecenatowi papieży renesansu. Niestety, medal ten miał także złą stronę. Papieże ci żyli jak świeccy książęta, otaczali się tłumem kochanek, utrzymywali gromadki nieślubnych dzieci, szerzyła się korupcja, nepotyzm, czyli nadawanie godności krewnym i symonia, czyli sprzedaż godności kościelnych. W walce politycznej często posługiwano się sztyletem i trucizną, a przepych, w jakim pławili się papieże, budził powszechne zgorszenie. Najgorsze cechy papieży renesansu skupiły się zwłaszcza w osobie wspomnianego już Aleksandra VI (Rodrigo Borgia), którego pontyfikat (1492 – 1503) przypadł na lata naszej opowieści. Do tego doszła jeszcze sprzedaż odpustów, w końcu mecenat artystyczny wymagał pieniędzy. Nic dziwnego więc, że kiedy w 1510 roku Rzym odwiedził pochodzący z Niemiec mnich augustiański i profesor teologii Marcin Luter to, co tam zobaczył, wywołało w nim wstręt i oburzenie. Siedem lat później ten mnich stanie na czele ruchu, który przejdzie do historii jako reformacja.
Europie coraz bardziej zagrażała potęga turecka. W 1453 roku wojska sułtańskie zlikwidowały Cesarstwo Bizantyjskie, zdobywając Konstantynopol i zajęły prawie całe Bałkany, dochodząc do Węgier. W 1500 roku urodził się przyszły cesarz Karol V Habsburg, który w przyszłości będzie jednocześnie panował w Hiszpanii, Niderlandach, Neapolu, na Sycylii w Austrii i nad koloniami hiszpańskimi w Ameryce. Habsburgowie stają się najpotężniejszą dynastią w Europie. Opanowują oni kolejne trony w Europie, dzięki przemyślnej dyplomacji i związkom małżeńskim w myśl zasady: Niech inni prowadzą wojny, a ty szczęśliwa Austrio, żeń się. (Bella gerant alii, tu felix Austria nube). Co prawda, w roku 1500 tron cesarski stał pusty, ale królem Niemiec był Maksymilian I Habsburg, który osiem lat później uzyskał cesarską koronę.
Wielkie Księstwo Moskiewskie, na czele którego stał Iwan III Srogi, zrzucając ostatecznie jarzmo tatarskie w 1480 roku, prowadzi politykę „zbierania ziem ruskich” i nieustanie walczy z Litwą, będącą w unii z Polską. W Polsce panuje Jan Olbracht, na Litwie jego brat –Aleksander Jagiellończyk. W Czechach i na Węgrzech królem jest ich wspólny brat – Władysław Jagiellończyk, zwany pogardliwie „królem dobrze”, bo na wszystko się zgadzał. Królem Francji jest Ludwik XII, który zaangażował swój kraj w wojny włoskie, a na tronie angielskim siedzi Henryk VII, pierwszy z dynastii Tudorów, który zdobył władze po zwycięskiej Wojnie Dwóch Róż.
Jan Olbracht, podobnie jak pozostali synowie Kazimierza Jagiellończyka i królowej Elżbiety Rakuszanki, zwanej „matką królów”, odebrał staranne wykształcenie. Jego nauczycielem był Jan Długosz, a przyjaźnią i dobrymi radami obdarzył go włoski humanista Filip Kallimach. Król Jan wstąpił na tron w 1492 roku. Cały pierwszy rok panowania spędził w Poznaniu, gdzie 29 maja 1493 roku przyjął hołd lenny wielkiego mistrza krzyżackiego Johanna von Tieffena. W ogóle Jagiellonowie kochali Poznań i obdarzali to miasto licznymi przywilejami, przyczyniając się do jego pomyślności. Jan Olbracht był władcą mądrym, walecznym, energicznym i ambitnym. Cieniem na jego panowaniu położyła się nieszczęsna wyprawa na Mołdawię, zakończona sromotną klęską w 1497 roku. Powstało wówczas powiedzenie – Za króla Olbrachta wyginęła szlachta. Jan Olbracht zmarł w 1501 roku.
Poznań w roku 1500
Poznań na przełomie XV i XVI wieku, przeżywa swój złoty wiek, choć najlepsze lata pomyślności miał jeszcze przed sobą. Obdarzony hojnymi przywilejami przez kolejnych królów, stanowi ważny ośrodek wymiany handlowej. Krzyżują się tu szlaki handlowe ze wschodu i zachodu, można w grodzie Przemysła spotkać kupców z Niemiec, Francji, Litwy, Rusi, Niderlandów, krajów włoskich i Anglii. Kupcy z Poznania zaś docierają do Lizbony, Londynu i Moskwy. Mieszczaństwo poznańskie dostrzega korzyści płynące z edukacji, budzą się zainteresowania kulturalne i zamiłowanie do nauki i literatury. Poznań wysyła swoich przedstawicieli na sejmy walne, a miasto jest często odwiedzane przez królów, książąt, dostojników kościelnych i świeckich. Co prawda, regularnie miasto było nawiedzane przez epidemie, pożary i powodzie, ale po każdej klęsce staje się piękniejsze. Trwa stała wymiana zabudowań drewnianych na murowane, praktycznie wszystkie kamienice przyrynkowe i ważne budynki użyteczności publicznej są już zbudowane z cegieł i kamienia. Magistrat dba też o czystość i higienę.
Z wizytą u pana starosty
Postanowiłem wejść do Poznania od strony północnej, przechodząc przez bramę Wroniecką. Pierwszym celem był zamek królewski na Górze Zamkowej, zwanej obecnie Górą Przemysła. Na zamku pod nieobecność króla rezyduje starosta generalny Wielkopolski, będący niejako jego zastępcą w regionie. Starostą generalnym w 1500 roku jest niezwykle ciekawa postać – Ambroży Pampowski herbu Gozdawa, lat ok. 60. Pampowski pochodził z dość skromnej i niezbyt znaczącej rodziny szlacheckiej, choć jego ojciec był komandorem poznańskich joannitów. Ambroży ukończył studia na Akademii Krakowskiej i dostał się do kancelarii króla Kazimierza Jagiellończyka, a dzięki wiernej służbie u królów: Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, doszedł do wielkich godności i urzędów, stając się jedynym z najbardziej wpływowych i najbogatszych dygnitarzy w Wielkopolsce. Zaczynał karierę jako zwykły szlachcic, a zakończył jako jeden z najbogatszych i najpotężniejszych magnatów w Polsce. Przez całe życie jednak należał do obozu szlacheckiego, dążącego do ograniczenia roli magnaterii na sprawy państwa. Brał udział z nieszczęsnej wyprawie mołdawskiej 1497 roku, a także odbył szereg podróży dyplomatycznych. Interesował się ponadto sztuką i utrzymywał własną orkiestrę.
Oczekując na audiencję pana starosty, uciąłem sobie małą pogawędkę z młodą, wesołą i rezolutną dziewczyną Anusią – służącą starosty, liczącą sobie dziewiętnaści lat. Rozmowa z Anusią była bardzo interesująca, pozwolę sobie najpierw ją przytoczyć, zanim porozmawiam z imć panem Ambrożym.
Służąca Anusia: Służę u pana starosty i jego drugiej żony, szlachetnej pani Anny z Grodźca już nieomal trzy lata. Ociec mój jest kowalem w Stelmachach za bramą Wrocławską, mam jeszcze dwóch braci i trzy siostry, przeto ociec z matulą oddali mnie na służbę panu staroście, boć chleba w chacie dla wszystkich nie stało, aleć narzekać nie mogę. Wielmożny pan starosta i pani Anna toć dobrzy państwo, jadła i napoju mi nie brak, a i ładne suknie nosić mogę. Dwór pana starosty królewski, jak powiadają, przypomina. Obaczcie panie jaki tu bogate opony [opona - ozdobna tkanina – M.B.] wiszą, a jakie stoły, krzesła misterniej roboty, a szafy, a skrzynie. Czegom ja tu nie wiedziała i nie słyszała, mówię wam panie. U pana starosty nie raz już w gościnie bywali możni panowie z damami, biskupi, posłowie zamorskich królów, uczeni mężowie, a cudzoziemców moc taka, że rozeznać z jakich to krajów przybyli, trudno. Takimi językami gadają, co nijak tego zrozumieć się nie da. Wśród nich nie brak i gładkich młodzieńców, służących chyba, alboć giermków jakiś, ale jak tu z takim gadać, skoro nie po naszemu nie rozumieją? Uśmiechają się tylkoć rubasznie do dziewek a bywa, że i który na noc do ich izby zakradnie się… Nie tylko sługi, ale i sami panowie kiedy wypiją za dużo na ucztach, takoż na swe pokoje nieraz trafić nie mogą. Damy owych wielmożnych panów wielce strojne w piękne suknie, futra, zdobne w perły i drogie kamienie, aż popatrzeć miło. Czasem posłuchać możem wieści z szerokiego świata, a to, że ojciec święty dzieci ma, a to, że król nasz żenić się ani myśli, za to kochanic ma wiele. Mówią, że syna mieć nie będzie, a po nim nastąpi brat jego Aleksander, który nad Litwą panuje, alboć drugi brat króla, Zygmunt. Inszych wieści ze świata jeszczeć wiela usłyszeć można, przeto długo by o tem prawić, ale toć już pan starosta prosi pana do siebie. Bądźcie panie zdrowi i wspomnicież czasem Anusię służkę. Bywajcie.
Po zakończeniu bardzo przyjemnej rozmowy z Anusią, zostałem wprowadzony do komnaty pana starosty Pampowskiego. Był to mężczyzna postawny, wytworny, bogato ubrany, przyzwyczajony do posłuchu i wydawania rozkazów. Przy tym robił dobre wrażenie i wzbudzał szacunek.
Ambroży Pampowski: Witajcie panie, siadajcie. Może wina? Mam tu zacnego węgrzyna, przeto raczcie skosztować. Pytacie mnie panie o moje życie, a zatem wam opowiem. Ród mój stary jest, choć niezbyt majętny, aleć też i hreczkosiejami nie byliśmy. Ociec mój był komandorem tutejszego zakonu św. Jana Jerozolimskiego, mnie zaś na nauki posłał do Krakowa, a tamże poznałem braci z Kurozwęk – Stanisława i Krzesława, którzy mnie do kancelaryi królewskiej wprowadzili. Tam, wiernie służąc królowi Kazimierzowi, wielem łask od niego otrzymał, a tom został chorążym nadwornym, krajczym, to stolnikiem poznańskim i pisarzem kaliskim. Najjaśniejszy król nieboszczyk Kazimierz (Panie świeć nad jego duszą) wielkimi mnie łaskami obdarował, ale panujący król Olbracht w łaskawości swej ojca przewyższył. Dostałem ja starostwa średzkie, kolskie, gnieźnieńskie i pyzdrskie, a za udział w nieszczęsnej wyprawie multańskiej, kiedyśmy to chcieli wiarołomnego hospodara mołdawskiego do posłuszeństwa królowi naszemu przymusić, król pan nasz raczył mnie dobrami ponieckimi nagrodzić i dwa lata temu na starostwo generalne w Wielkiej Polszcze mianować. Bracia szlachta sarkali nieraz, iż kiedyś byłem jednym z nich i przeciw wielmożom występowałem, a w teraźniejszym czasie samem stał się wielmożą. Cóż ja jednak poradzić mogę? Za wierną służbę królowie mnie łaskami obdarowali, niczegom zaś podstępem nie zdobył, przeto sumienie mam czyste. Dalej jednak szlachtę przeciw wielmożom wspieram i tu w Wielkiej Polszcze stronnictwo szlacheckie i królewskie buduję, aby panom krakowskim i senatowi władza cała nad królestwem tym nie przypadła. Król z izbą poselską winien rządy sprawować, bo od senatorów tylko troskę o majętności swoje i prywatne interesa wyczuć można. Są świadectwa, że Litwini radzi byliby od Korony odłączyć się, przeto co prędzej unię z nią winniśmy odnowić. Ale zostawmy sprawy wielkiego świata. Widzieliście panie Poznań? Gród rośnie w siłę i bogactwo. Mieszczanie bogacą się, szlachta do miasta ciągnie, a mówią, że Poznań równy Krakowowi samemu i w niczym miastom niemieckim i czeskim nie ustępuje. Nie zatrzymuje was jednak panie, bo robota pali. Idźcie z Bogiem, a obejrzyjcie miasto i powiedzcie coście tu ujrzeli w świecie.
Rozmowa z uczonym kanonikiem
Po rozmowie ze starostą, udałem się do kościoła farnego św. Marii Magdaleny, który znacznie zmienił się od mojej ostatniej wizyty. W 1447 roku fara poważnie ucierpiała podczas wielkiego pożaru. Odbudowano ją wkrótce i ponownie otwarto w 1470 roku. Rok później nadano jej godność kolegiaty.
Oglądając zmiany, jakie zaszły w wyglądzie kościoła, nawiązałem rozmowę z poważnie wyglądającym mężczyzną, który wcześniej rozmawiał z grupką młodzieży. Człowiekiem tym był ksiądz Tomasz z Nowego Szczecina, rektor szkoły miejskiej św. Marii Magdaleny, kanonik przy kolegiacie farnej, absolwent Akademii Krakowskiej i uniwersytetów w Padwie i Rzymie, doktor sztuk wyzwolonych i teologii, liczący sobie 47 lat. Ksiądz Tomasz wybierał się akurat do Łukasza Górki, ale zgodził się poświęcić mi kilka minut. Warto przy tej okazji wspomnieć, że szkoła miejska pełniła rolę porównywalną do dzisiejszej szkoły średniej, a przynajmniej gimnazjum. Trafiali tam uczniowie, którzy zakończyli edukację podstawową w szkołach parafialnych.
Ks. Tomasz z Nowego Szczecina: Idę właśnie do pana Łukasza Górki, ale jeśli taka wola wasza, przyłączcie się do mnie i po drodze rozmówić się będziemy mogli. Długo już chodzę po tej ziemi, naukim pobierał w Krakowie, a później w Italii dalekiej, gdzie wielu rodaków naszych przebywa. Kraj piękny, lud bogaty, a miasta to perły prawdziwe. Nowe tam też idee wykuwają się na naszych oczach. Malarze z taką samą atencją wizerunki bożków pogańskich malują, jak niegdyś świętych pańskich. Młódź uczyć się chce greki i innych starożytnych języków, co chwalebne jest, boć nauka języków to najpierwszy mędrców obowiązek, aleć kiedy poetów pogańskich wyżej nad Pismo Święte i Ojców Kościoła przedkładają, na to zgody być nie może. Powiadają też, że owy Leonardo, malarz, o którym w Italii głośno jest, zbudować pragnie machiny latające, łodzie do podwodnej żeglugi i machiny wojenne zdolne zabić setkę ludzi w czasie jednej zdrowaśki. Nic dobrego to nie przyniesie. Gdyby dobry Bóg chciał, aby ludzie latali, dałby nam skrzydła.
W czas nauki w Rzymie, nie raz widziałem dwór ojca świętego. Dobrą jest rzeczą, że wznosić zamierza nowe kościoły na Chwałę Bożą, aleć widziałem też przepych, przekupstwa, chciwych kardynałów i upadek obyczajów. Nic dobrego dla Kościoła świętego z tego nie wyjdzie. Modlę się o takiego papieża, który poruszy zepsutą Stolicą Apostolską, lubo zwoła sobór, który dyscyplinę przywróci. Za namową przyjaciół udałem się do Florencji, gdzie słuchałem kazań mnicha dominikańskiego, który zwał się bodaj Savonarola. Mnich ten głosił potępienie doczesnych pragnień, wzywał do pokuty i wyrzeczenia się grzechu. Powiadam ci przybyszu, niewiasty i mężczyźni płakali, wyrzekając się zbytku. Słyszałem, że czas jakiś temu ojciec święty Aleksander VI klątwą go obłożył i jako heretyka na stos go powleczono za to, że śmiał wzywać ojca świętego do ustąpienia, głosząc, że niegodny urzędu piotrowego. Czy on heretyk, czy nie, tego nie wiem, nie znam sprawy jego, aleć wiem jedno, siła jakaś z tego człeka emanowała i pobożny był wielce. Do nas, do Poznania nowe jeszcze nie doszło, aleć tylko wypatrywać, jak i nasza młódź nowymi ideami nasiąknie. Ważne jednak, aby właściwą miarę w poznawaniu świata zachowała. Ot i doszliśmy do domu wielmożnego pana Łukasza Górki, aleć wejdźcie ze mną panie, pan Łukasz rad wam będzie, a i wy radzi jego towarzystwu będziecie.
Ciąg dalszy nastąpi…