ŻYCIE W POZNANIU W PIERWSZYCH MIESIĄCACH WIELKIEJ WOJNY W ŚWIETLE „KURIERA POZNAŃSKIEGO"
Mam dziś przyjemność zaprezentować Czytelnikom niezwykle interesujący artykuł autorstwa Pani Marii Weroniki Kmoch. Zbliża się kolejna rocznica wybuchu powstania wielkopolskiego, a zatem tekst jest na czasie. Serdecznie zapraszam do lektury.
Maria Weronika Kmoch – studentka studiów magisterskich na kierunku historia na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się przeszłością Kurpiowszczyzny - regionu, z którego pochodzi. Wielokrotna stypendystka, m.in. programu „Indeks Star2Star” Fundacji Jolanty i Leszka Czarneckich oraz Starostwa Powiatowego w Przasnyszu. Właśnie wydała książkę „Kapliczki, figury i krzyże przydrożne w gminie Jednorożec”: https://www.facebook.com/kapliczkikrzyzeprzydroznegminajednorozec. Prowadzi bloga „Kurpianka w wielkim świecie”, na którym najczęściej pisze o historii rodzinnej gminy Jednorożec: http://opowiescistypendialnepooja.blogspot.com.
W Poznaniu w momencie wybuchu Wielkiej Wojny w pełni zdawano sobie sprawę z tego, że naród polski znalazł się w samym środku wojennej zawieruchy. Jednocześnie widziano w „wojnie narodów” szansę na wybicie się na upragnioną niepodległość.
„Kurier Poznański” - jednym z nielicznych tytułów, który utrzymał się po wybuchu I wojny (władze niemieckie już w sierpniu 1914 r. zakazały emisji prawie wszystkich gazet i czasopism polskich lub nakazywały ich druk w języku niemieckim) - wykorzystał te nastroje, nawołując w początku sierpnia ku przeciwdziałaniu zniemczeniu miasta, co było zgodne z narodowodemokratycznym i antygermanizacyjnym charakterem gazety. Apelowano o należyte poszanowanie języka polskiego przez Niemców oraz używanie go przez Polaków w każdej możliwej sytuacji, co było odpowiedzią na nieustanną politykę germanizacyjną.
W sierpniu większość mieszkańców ulegała pesymistycznym nastrojom. Z kart „Kuriera Poznańskiego” krzyczały (szczególnie w pierwszych dniach wojny) wymowne tytuły, np. „W przededniu katastrofy wojennej”, „W dziejowej chwili”. itp. Ogólne zdenerwowanie i narastający już od miesiąca niepokój w mieście doprowadziły na początku miesiąca do plotek o rozmaitych wypadkach, zdarzeniach itp., m. in. o rzekomym zatruciu wody przez wysłanników rosyjskich. Redakcja wielokrotnie uspokajała czytelników, że są to mylne i pozbawione podstaw pogłoski. Często pojawiały się krótki notki typu „Zachować spokój!”, „Nie wierzyć plotkom!”. Niepokojono się także roznoszoną za pomocą plotek informacją o rzekomym podwyższeniu cen artykułów spożywczych (władze pozwoliły na maksymalnie 25%, w praktyce ceny podstawowych towarów: mąki, cukru, soli itp. podskoczyły nawet o 100%). Nastrój był powszechnie bardzo przygnębiony także podczas Mszy Świętych w intencji uproszenia Miłosierdzia Bożego w czasie wojny, odprawionych 6 sierpnia w poznańskich świątyniach.
Ludność ogarnęła panika i lęk przed pogorszeniem poziomu życia z powodu wojny. Na polach za Jeżycami gromady ludzi w różnym wieku w początku sierpnia masowo wybierały ziemniaki. W tej sytuacji redakcja przypominała czytelnikom, że zbytnie nagromadzenie żywności jest zbędne (liczono, że wojna szybko się skończy, chociaż samego faktu gromadzenia zapasów nie potępiano), zwracano też uwagę, że mieszkańcy niepotrzebnie gromadzą w dużych ilościach produkty łatwo się psujące. Apele nie przynosiły skutku. Mieszkańcy widzieli zapowiedź nadchodzących ważnych wydarzeń w wielu zjawiskach, nawet w ponownym zakwitnięciu w sierpniu młodej jabłoni w ogrodzie w Jeżycach.
W „Kurierze Poznańskim” już od pierwszych dni wojny pojawiały się apele do mieszkańców miasta o zachowanie abstynencji. Powtarzane w kolejnych wydaniach pisma wezwania były odpowiedzią na zwiększony w czasie niepokoju i zbliżających się nieszczęść wojennych alkoholizm poznaniaków.
Narastająca panika powodowała przypadki samobójstw osób z różnych warstw społecznych. Informacje takie dość często pojawiały się na łamach „Kuriera Poznańskiego” w pierwszym miesiącu wojny. Zdarzały się również samobójstwa wojskowych – pewien żołnierz landwerzysta powiesił się w połowie sierpnia w budynku szkoły przy ul. Hanki na Wildzie. Według redakcji dziennika wypadek mógł być spowodowany strachem przed wojną.
Na łamach „Kuriera Poznańskiego” w dziale reklam oraz w rubryce „Wiadomości miejscowe i potoczne” wiele razy wzywano do lokowania oszczędności w określonych polskich placówkach, by nie stracić podczas wojny posiadanego kapitału. Poznaniacy jednak nie stosowali się do zaleceń i już od rana 1 sierpnia szturmowali kasy oszczędnościowe oraz banki. Masowo wycofywano oszczędności lub próbowano dokonać wymiany banknotów na złote lub srebrne monety, także na nikiel. Na łamach „Kuriera Poznańskiego” redakcja żaliła się, że Nieustanne nawoływania w pismach, aby w czasie wojennym nie wycofywano z banków zaoszczędzonych pieniędzy, nie odnoszą widocznie pożądanego skutku. (…) odbierający pieniądze naraża się niekiedy na straty właśnie wskutek przechowywania pieniędzy u siebie. Przypominano, że pieniądze w bankach jako własność prywatna nie ulegają konfiskacie. Mieszkańcy Poznania, troszcząc się o zachowanie gotówki przy sobie, zapominali o grasujących złodziejach. Wraz z upływem czasu, kradzieże zdarzały się coraz częściej. Wiele razy gazeta informowała też o fałszerstwach pieniędzy. Czasem udawało się złapać oszustów na gorącym uczynku, jednak nie prowadziło to do zaprzestania ich działalności.
Początkowy okres niepokoju w pierwszych dniach mobilizacji wojennej stosunkowo szybko został zastąpiony przez względny spokój. Już 12 sierpnia „Kurier Poznański” informował, że w mieście Ulice mniej już ożywione, raczej miejscami opustoszałe. Związane było to z wyjazdem powołanych na wojnę żołnierzy na front. Mieszkańcy przestali masowo wypłacać oszczędności z banków. Jednak pesymistyczne nastroje nie zanikły. Na łamach gazety zaczęła się pojawiać poezja wojenna, w której charakterystycznymi motywami były: pożegnanie z dziewczyną lub z rodziną oraz trudy wojenne, zaś często używanymi słowami „tęsknota”, „płacz”, „smutek”.
Ziemie zaboru pruskiego bezpośrednio nie stały się areną działań wojennych w okresie I wojny światowej, co w połączeniu z silnym potencjałem gospodarczym kraju i sprawnie działająca administracją spowodowało, że destabilizacja życia, spowodowana wojną, była na terenie zaboru mniejsza niż na obszarze innych ziem polskich. Niemniej jednak wojna wywarła duży wpływ na życie mieszkańców Poznania, bowiem stopniowo pojawiały się coraz większe ograniczenia i niedogodności.
Już w pierwszych dniach wojny wprowadzono ceny maksymalne na szereg towarów spożywczych w obrocie detalicznym, co miało pomóc w opanowaniu gwałtownej podwyżki cen wywołanej wojenną paniką na rynku. „Kurier Poznański” w połowie sierpnia informował, że właściciele wielu sklepów żądają zbyt wysokich cen za pieczywo i artykuły potrzebne wojsku. Przed podobnymi machinacjami przestrzegał na łamach gazety prezydent policji poznańskiej. Gazeta przywoływała opinie mieszkańców Poznania: Zamiast mięso oddawać niezamożnym rodzinom, których żywiciele znajdują się na wojnie, wykupują całe zapasy rzeźnicy, podbijają ceny i sprzedają potem nabyty towar po cenach wygórowanych. Dziennikarze nawoływali magistrat miasta, aby zapobiegł podobnym przypadkom w przyszłości. W grudniu, aby zmniejszyć koszty produkcji pieczywa, zezwolono na wypiek chleba z domieszką suszonych ziemniaków. Jednak ceny nie spadały. W gazecie informowano, że Brak, a co za tem idzie ogólna drożyzna najniezbędniejszych środków spożywczych, przybiera w mieście naszem coraz szersze rozmiary.
Z czasem w mieście zaczęły pojawiać się problemy z dostawą prądu, przerwy w łączności telefonicznej, w sklepach brakowało nafty i węgla, sprzedawanego po wygórowanych cenach. Problem utrzymywał się do końca roku, nasilając się w okresie zimowym. Po trzech miesiącach wojny gubernator twierdzy poznańskiej i policmajster wydali zakaz wywozu z miasta artykułów spożywczych i pastewnych, odzieży, obuwia męskiego, czarnego i szarego sukna, skóry i skórzanych przyborów do umundurowania, artykułów do oświetlenia i opału, okowity, nafty, karbitu, acetylenu, węgli, drzewa, futer, wełnianych der i kołder, rowerów, automobilów, lornetek, siodeł i uprzęży, podków, smarowideł do wozów i tłuszczów na skóry, obowiązujący na czas nieokreślony. Zakazem nie została objęta odzież damska. Zniesiono go częściowo już po niecałych dwóch tygodniach. Niestety, sytuacja nie ulegała poprawie. Z powodu wojny i niedowozu z zagranicy, jak również uciążliwej komunikacji kolejowej, wzrosły ceny za skóry i wszelkie przybory szewskie do niebywałej wysokości, co spowodowało grudniową podwyżkę cen obuwia.
Zwyżki najpotrzebniejszych artykułów powodowały wzrost kosztów utrzymania mieszkańców, za czym nie nadążały płace minimalne. Natomiast braki zaopatrzeniowe (główne opału, węgla, surowców, szczególnie w miesiącach listopad–grudzień) przyczyniały się do spadku, ograniczenia, a nawet całkowitego wstrzymania produkcji w gałęziach przemysłu, pracujących na potrzeby cywilne. Wiązało się to również z mobilizacją wojenną i powołaniem pod broń znacznej liczby mieszkańców miasta.
Problemy z dostawą mięsa spowodowane były pojawiającymi się chorobami zwierząt. W pierwszych miesiącach wojny taka sytuacje zdarzały się w Poznaniu i okolicach kilkukrotnie. Już w końcu sierpnia zaraza pyska i racic dwóch świń doprowadziła do czasowego zamknięta miejskiego targowiska bydła. W połowie września wśród bydła zakupionego dla wojska wybuchła zaraza pryszczycy. Zakażone zwierzęta wywożono za miasto. Choroba rozszerzała się w zastraszającym tempie w Poznaniu i okolicy i ustała w dopiero w połowie listopada. Konie zaś ogarnęła zaraza zołzów, charakteryzująca się cieczeniem flegmy z nosa i gruczołami na gardle i skórze.
Choroby nie oszczędzały również mieszkańców. Przyjmowani do szpitali chorzy najczęściej skarżyli się na choroby wewnętrzne i płucne. Redakcja „Kuriera Poznańskiego” radziła wykonywanie szczepień przeciw odrze wszystkich powyżej 16 roku życia, którzy nie poddali się szczepieniu w ostatnich 4 latach. Przewidywano, że choroba może przywędrować z Rosji, organizowano publiczne szczepienia. Powtarzane apele o niebezpieczeństwie wybuchu epidemii ospy i cholery. Z tego powodu radzono zrezygnować z całowania w rękę i podawania rąk napotkanym ludziom, by zapobiec roznoszeniu się choroby. Apelowano, by we wszystkich ubikacjach w miejscach zgromadzeń publicznych znajdowała się odpowiednia liczba spluwaczek z wodą, które trzeba regularnie zmieniać. Miało to pomóc w ustrzeżeniu się przed gruźlicą.
Z powodu wojny i mobilizacji w wielu zawodach odczuwano poważny ubytek rąk do pracy. Doprowadziło to do otwarcia biura pracy przy ul. Centralnej 2. Przy pl. Sapieżyńskim 9 działała Narodowa Służba Kobiet, która pomagała w znalezieniu pracy osobom, które przez wojnę znalazły się w trudnym położeniu. Problemy z zatrudnieniem były nierzadko poważne. W pierwszych miesiącach Wielkiej Wojny w prasie pojawiało się wiele ogłoszeń poszukujących pracy – więcej niż ją oferujących, co świadczy o pogorszeniu sytuacji życiowej mieszkańców miasta.
Takie warunki życia znalazły odbicie w obrazie demograficznym Poznania. Zgony noworodków spowodowane były, oprócz słabości matki, chorób czy trudności z zapewnieniem utrzymania rodzinie także m.in. zamknięciem z powodu mobilizacji i braków kadrowych prowincjonalnej kliniki dla kobiet przy ul. Polnej i zakładu położniczego w Poznaniu. Kobiety w ciąży i połogu nie były w stanie uzyskać specjalistycznej pomocy, co przekładało się na wysoką śmiertelność dzieci. Problem na skalę masową stało się porzucanie nowonarodzonych dzieci przez matki nie będące w stanie zapewnić im utrzymania. Tego typu przypadki (i kobiety dokonujące takich czynów) były surowo piętnowane przez redakcję. W połowie sierpnia skrócono również godziny otwarcia poznańskich aptek, przez co poznaniacy nie byli w stanie zapatrzyć w się w podstawowe leki, których ceny i tak drożały. Nierzadko gazeta informowała też o zgonie wielu osób jednego dnia. Warunki życia w wojennym Poznaniu nie sprzyjały też zakładaniu rodzin. W okresie od sierpnia do grudnia 1914 r. w Poznaniu odbyło się niewiele ślubów, a te, o których informowała gazeta, najczęściej dotyczyły inteligencji.
Zupełnie inaczej toczyło się życie społeczne. W świetle „Kuriera Poznańskiego” warunki wojenne w zasadzie nie przeszkodziły w organizacji dotychczasowych wydarzeń publicznych, dodatkowo, poszerzyły pulę inicjatyw społecznych w mieście. Należy jednak pamiętać, że gazeta skierowana była do inteligencji, więc przedstawiała określony obraz miasta oraz informowała głównie o inicjatywach wyższych warstw społecznych, finansowanych środkami stowarzyszeń lub osób prywatnych.
Zebrania, odczyty i dyskusje w stowarzyszeniach i towarzystwach odbywały się niezależnie od stanu wojennego. Jedynie zebrania regularne niektórych towarzystw odwołano na czas wojny. Zdarzało się, że tematykę specjalistycznych obrad dopasowano do sytuacji wojennej, np. członkowie Wydziału Lekarskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk 28 sierpnia prowadzili pogawędkę na temat chirurgii wojennej. Planowo przeprowadzano egzaminy dyplomowe i zawodowe. Podobnie bez przeszkód odbyły się w początku sierpnia wybory do rady miejskiej. Zgodnie z planem przebiegł ingres nowo wybranego arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego Edwarda Likowskiego we wrześniu 1914 r., na co wyraził zgodę - po latach uporczywego odmawiania - cesarz niemiecki. Posunięcie to miało być gestem pojednawczym w stronę Polaków i szansą na pozyskanie ich dla sprawy niemieckiej w Wielkiej Wojnie. Jednak wybór Likowskiego oraz utrzymany w tonie proniemieckim list nowego pasterza do wiernych zostały chłodno przyjęte przez ludność polską.
Wojna, przynajmniej w początkowym okresie jej trwania, nie wpłynęła negatywnie na działalność ośrodków kultury w mieście. Zgodnie z zaplanowanym repertuarem odbywały się wieczory artystyczne. Towarzystwo Sztuk Pięknych, powstałe w 1908 r., organizowało wystawy rzeźby Władysława Marcinkowskiego. Pozostali w mieście na czas wojny poznańscy aktorzy zawiązali towarzystwo udziałowe i rozpoczęli przedstawienia. W Domu królowej Jadwigi przy dzielniejszych Alejach Marcinkowskiego regularnie wystawiano m.in. „Dziadów”, wyjątki z poematu „Pan Tadeusz” i fragmenty oper np. „Straszny dwór” i „Halka”, opery Griega, utwory Kochanowskiego, „Marię Stuart” czy komedie Aleksandra Fredry. Poza tym recytowano wiersze Konopnickiej, K. Tetmajera, T. Żeleńskiego i śpiewano piosenki. Patriotyczne nastroje wzbudzały sztuki polskich twórców: „Warszawianka” i „Noc listopadowa” S. Wyspiańskiego oraz „Krakowiacy czy górale” W. Bogusławskiego. Wieczory artystyczne i inicjatywy kulturalne cieszyły się dużą popularnością, o czym wielokrotnie informował „Kurier Poznański”. Niemniej jednak część dotychczasowej publiczności znalazła się w szeregach armii niemieckiej, uszczuplając grono wielbicieli talentu poznańskich aktorów. Pozostali w mieście sympatycy starali się dzięki przedstawieniom pomagać potrzebującym na froncie. Część dochodu z występów przeznaczano na Czerwony Krzyż. Organizowano również sprzedaż pocztówek, by zebrać pieniądze na zakup ciepłej odzieży dla żołnierzy. Datki przekazywały zarówno osoby prywatne, jak i instytucje.
W ciekawy sposób z sytuacji wojennej korzystały księgarnie. Przykładowo, placówka należąca do M. Niemierkiewicza, znajdująca się przy Placu Wilhelmowskim, oferowała mapy wojenne w okazyjnych cenach oraz wydawaną w zeszytach na bieżąco historię wojny, którą można było zakupić z Wrocławia w sprzedaży wysyłkowej. Wojna nie zahamowała rozwoju czytelnictwa w mieście. Od 1 października czynna była Czytelnia im. Kraszewskiego. Jedynie biblioteka Raczyńskich została zamknięta czasowo (do października 1915 r.) z powodu wojny, by nie narażać księgozbioru na zniszczenia. Redakcja „Kuriera Poznańskiego” zwracała uwagę, że w czasie wojny bardziej niż pokoju odczuwa się potrzebę dobrej lektury, co przekładało się na sporą frekwencję w miejskich bibliotekach. Prężnie działały również biblioteki dla dzieci.
W mieście prowadzono kursy kroju i szycia w akademii pani Szpotańskiej przy ul. Św. Marcin, kurs uzupełniający dla metalowców w państwowej szkole uzupełniającej i procederowej, kursy rolnicze. W Sali Domu Katolickiego przy ul. Św. Marcin 69 odbywały się ćwiczenia gimnastyczne dla chłopców, członków towarzystwa sokolego. Nie zaprzestano rozgrywania meczy piłki nożnej. Poznańskie drużyny grały zarówno na wyjeździe, jak i jako gospodarze. Kilka razy odbyły się derby miasta (Klub Sportowy „Pogoń” i Klub Sportowy „Warta”).
W Poznaniu pojawiało się wiele inicjatyw (prywatnych i publicznych), mających na celu poprawę sytuacji mieszkańców w okresie wojny. Piekarnia „Diamant” Eugeniusza Markiewicza taniej sprzedawała chleb rodzinom powołanych do wojska. W połowie sierpnia Zarząd Towarzystwa Młodych Przemysłowców uchwalił 1000 zł zapomogi dla rodziny członków towarzystwa, powołanych do wojska na czas wojny. Towarzystwo Opieki nad Robotnikami utworzyło sąd rozjemczy na czas wojny dla niezamożnych mieszkańców, którego zadaniem miała być likwidacja konfliktów pracodawców z robotnikami i właścicieli domów z lokatorami. „Kurier Poznański” często zamieszał notatki prasowe o apelach społecznych miejscowych organizacji (np. Korporacji Kupców Chrześcijańskich), by ratować sytuację gospodarczą ludności polskiej. Planowano otwarcie kuchnia dla ubogich przy ul. Wiedeńskiej 7 od 1 grudnia. Nie udało się uczynić tego przed świętami Bożego Narodzenia, dlatego na łamach gazety towarzystwo organizujące przedsięwzięcie prosiło o datki. „Kurier Poznański” zwracał uwagę na przyczyny niepowodzenia: z powodu wyjątkowej nędzy, oraz podnoszących się z każdym tygodniem cen artykułów spożywczych, bez pomocy ogółu nie będzie mogła sprostać swemu zadaniu. Poprawę poziomu życia mieszkańców Poznania miało na celu otwarcie w dniu 7 września 1914 r. banku wojennego, działającego tam, gdzie kończy się działalność Banku Rzeszy, prywatnych banków i kas pożyczkowych. Jego zadaniem było niesienie pomocy drobnym i średnim kupcom i przemysłowcom, prywatnym osobom, którym z powodu wojny kredyt został odcięty. W grudniu niektóre organizacje szykowały bożonarodzeniowe paczki dla dzieci z biednych rodzin.
W świetle „Kuriera Poznańskiego” pierwsze miesiące Wielkiej Wojny w Poznaniu upłynęły dość spokojnie. Miasto, położone z dala od frontu zachodniego, nie zostało dotknięte zniszczeniami. Jednak stan wojny sprawił, że mieszkańcy znaleźli się w trudnej sytuacji. Poruszanie się po Poznaniu zostało znacznie utrudnione, a mieszkańcy dawnych terenów fortecznych nierzadko zostali pozbawieni mieszkań z powodu umacniania twierdzy na wypadek oblężenia miasta. Z powodu powołania znacznej liczby poznaniaków do wojska upadały warsztaty, zamykano urzędy, brakowało rąk do pracy. Podwyżki cen odbiły się na portfelach mieszkańców i sprawiły, że sytuacja wielu rodzin gwałtownie się pogorszyła. Brakowało podstawowych produktów, w mieście szerzyły się choroby, epidemie dotykały także zwierzęta hodowlane.
Nastroje społeczne były dość pesymistyczne – chociaż zauważano szansę na wybicie się na niepodległość w wyniku „wojny narodów”, to mieszkańcy Poznania bardziej koncentrowali swoją uwagę na pogarszającej się sytuacji finansowej i zdrowotnej bliskich. W mieście po początkowej panice zapanował względny spokój, jednak nie oznaczało to ustabilizowania życia i poprawy sytuacji. Pogarszające się warunki życia nie napawały optymizmem. Jednak prawdziwe kłopoty zaczęły się na początku roku 1915, kiedy wprowadzono kartki, zwane znaczkami, którymi objęto sprzedaż chleba i mąki. Racjonowano także opał i odzież. Podczas prób zdobycia mięsa dochodziło do potyczek, a ściśnięci ludzi walczyli o choćby najmniejszą porcję pożywienia.
W pierwszych miesiącach wojny w Poznaniu zauważyć można prężną działalność instytucji społecznych i kulturalnych. Wojna nie doprowadziła do zamknięcia teatrów, bibliotek, odwołania rozgrywek sportowych czy posiedzeń towarzystw naukowych. Czytając „Kurier Poznański” z okresu sierpień–grudzień 1914 r. można mieć wrażenie, że życie towarzyskie kwitło, poza tym, pojawiało się wiele inicjatyw mających na celu poprawę życia poznaniaków. Dla mieszkańców organizowano kursy, mające pomóc w przekwalifikowaniu i znalezieniu nowej pracy. Organizowano zbiórki pieniędzy na pomoc żołnierzom na froncie. W tym okresie można zauważyć wzmożoną aktywność mieszkańców – udział w jednostkach ochotniczej straży pożarnej, pomoc biednych i poszkodowanym w czasie wojny, pracę młodzieży szkolnej na roli pozostawionej przez powołanych do wojska rolników.
Dzięki wrodzonej lub wyuczonej w okresie zaborów przedsiębiorczości poznaniakom udało się przetrwać pierwsze miesiące wojny, choć nie było to łatwe zadanie. Obraz pierwszych miesięcy Wielkiej Wojny w Poznaniu przedstawiony w „Kurierze Poznańskim” jest jednak niepełny. Należy pamiętać, że pismo, przeznaczone dla inteligencji, przedstawiało głównie obraz jej życia, czyniąc bohaterami reportaży i wiadomości z miasta najczęściej warstwy wyższe. Dlatego też do informacji zawartych w tym tytule prasowym należy podejść krytycznie.
Bibliografia:
„Kurier Poznański” VIII¬–XII 1914 (nr 174–299).
125 lat w służbie nauki: 1857-1982. Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, oprac. R. Marciniak, Poznań 1982;
Cicha D., Mroziński J., Sztuki plastyczne w latach 1900 -1939, [w:] Dziesięć wieków Poznania, t. 3: Sztuki plastyczne, red. gł. K. Malinowski, Poznań-Warszawa 1956, s. 270–279;
Dohnalowa T., Handel, transport, komunikacja, [w:] Dzieje Poznania w latach 1793–1945, red. J. Topolski, L. Trzeciakowski, t. 2, cz. 1, Warszawa-Poznań 1994, s. 182–220;
Grot Z., Teatr do 1918 r., [w:] Dziesięć wieków Poznania, t. 2: Kultura umysłowa, literatura, teatr i muzyka, red. gł. K. Malinowski, Poznań-Warszawa 1956, s. 198–218;
Jazdon A., Wydawcy poznańscy 1815–1914. Kształtowanie środowiska i repertuaru wydawniczego, Poznań 2012;
Karoń H., Wydział Lekarski Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, w: Dzieje naukowych towarzystw medycznych w Poznaniu w latach 1832–1983. Studia i materiały, kom. red. J. Hasik, R. Meissner, B. Wolnikowa, Poznań 1985, s. 292–299;
Kędelski M., Stosunki ludnościowe w latach 1815–1914, [w:] Dzieje Poznania w latach 1793-1945, red. J. Topolski, L. Trzeciakowski, t. 2, cz. 1, Warszawa-Poznań 1994, s. 221–270;
Kowalczyk R., Zarys dziejów prasy lokalnej w Wielkopolsce (analiza prasoznawczo-politologiczna), Poznań 2006;
Miejska Biblioteka Publiczna im. Edwarda Raczyńskiego w Poznaniu, Warszaw-Poznań 1979;
Mrugalska-Banaszak M., Wilda: dzielnica Poznania 1253–1939, Poznań 1999;
Niemcy w Poznańskiem wobec polityki germanizacyjnej: 1815–1920, red. L. Trzeciakowski, Poznań 1976;
Pajewski J., Odbudowa państwa polskiego 1914–1918, Poznań 2005;
Skuratowicz J., Architektura Poznania 1890–1918, Poznań 1991;
Statystyczna karta historii Poznania, red. K. Kruszka, Poznań 2008;
Sudziński R., Wpływ I wojny światowej na funkcjonowanie polskiej spółdzielczości kredytowej w zaborze pruskim, [w:] Społeczeństwo polskie na ziemiach pod panowaniem pruskim w okresie I wojny światowej (1914–1918): zbiór studiów, red. M. Wojciechowski, Toruń 1996, s. 181–202;
Trzeciakowski L., Poznań w latach Wielkiej Wojny, [w:] Dzieje Poznania w latach 1793–1945, red. J. Topolski, L. Trzeciakowski, t. 2, cz. 1, Warszawa-Poznań 1994, s. 758–771;
Wojtczak M., Poznańskie siostry Diakoniski (1866–1945), „Kronika Miasta Poznania” 4/1996, s. 252-265.