WEHIKUŁ CZASU, CZYLI POZNAŃ A.D. 1740, CZĘŚĆ I
Pora odkurzyć wehikuł czasu nieużywany od kilku miesięcy i udać się w kolejną podróż w przeszłość Poznania. Ostatnio byliśmy w stolicy Wielkopolski w roku 1700, teraz złożymy wizytę czterdzieści lat później. Zobaczymy, jak zmieniło się miasto przez te lata.
Ci spośród Czytelników, którzy śledzą sprawozdania z poprzednich wypraw w czasie, wiedzą, jak wyglądają owe relacje. Tym, którzy od niedawna czytają „Poznańskie Historie”, wyjaśnię pokrótce. Najpierw przedstawiam w skrócie obraz Europy, Polski i Poznania w czasie, w którym toczy się nasza opowieść, a później odtwarzam relacje z rozmów, jakie odbyłem w kilkoma osobami, spotkanymi podczas podróży. A zatem, zacznijmy.
Rok 1740 w Europie
W większości państw europejskich do głosu dochodzą idee Oświecenia. Oczywiście ten ruch umysłowy miał wiele nurtów, ale ich wspólny mianownik tworzyły: racjonalizm, walka z zabobonami, poddawanie krytyce i chłodnej umysłowej analizie dotychczasowej wizji świata, religii i idei. Przynosiło to ze sobą postulaty bardziej racjonalnego podejścia do dogmatów religijnych, ale także prowadziło do deizmu i ateizmu.
W całej Europie panuje powszechna moda na wszystko, co francuskie. Język francuski staje się językiem dyplomacji i korespondencji. Bywa, że stawia się go wyżej nad język ojczysty. Król pruski Fryderyk II Wielki gardzi wręcz niemieckim, preferując francuski w mowie i piśmie. We Francji zaś, która uchodzi za czołowe europejskie mocarstwo i centrum kultury, panuje Ludwik XV. Jego żoną jest Maria Leszczyńska, córka niefortunnego, dwukrotnego króla Polski – Stanisława Leszczyńskiego. Małżeństwo początkowo układało się szczęśliwie, ale w końcu Ludwik znudził się starszą od siebie żoną, która urodziła mu dziesięcioro dzieci i szukał szczęścia w ramionach licznych faworyt, z których najsławniejszą była markiza do Pompadour. Teść Ludwika Stanisława Leszczyński, na otarcie łez po utracie korony polskiej, otrzymał w dożywotnie władanie księstwo Lotaryngii.
Ludwik XV.
W 1740 r., a więc w momencie, w którym toczy się nasza opowieść, wybucha wojna o sukcesję austriacką, której powodem było nieuznanie przez część europejskich krajów tzw. sankcji pragmatycznej cesarza Karola VI, który wyznaczył na swego następcę córkę, Marię Teresę. Wojna trwała do 1748 r., a Maria Teresa zachowała tron cesarski. Jej rządy okazały się bardzo szczęśliwe dla krajów, nad którymi przyszło jej panować. Wiedeń stał się drugim, po Paryżu, ośrodkiem kultury i życia towarzyskiego Europy, choć w toku wojny Austria utraciła Śląsk na rzecz Prus, rządzonych przez Fryderyka II Wielkiego, który wstąpił na tron właśnie w 1740 r. Dzięki tej niezwykle bogatej krainie, Prusy dołączyły do grona europejskich mocarstw.
Ciekawe rzeczy dzieją się w Rosji. Przez większą część XVIII wieku krajem tym rządzą kobiety. W 1740 r. umiera cesarzowa Anna Iwanowna, a carem zostaje ogłoszone kilkumiesięczne niemowlę – Iwan VI. Był on wnukiem po kądzieli cara Iwana V, brata Piotra Wielkiego. W jego imieniu rządy sprawował książę Kurlandii Ernest Jan Biron, a po jego aresztowaniu, matka cara - Anna Leopoldówna. Taka sytuacja nie trwała długo, bowiem już rok później doszło do spisku i zamachu stanu pułków gwardyjskich, które obaliły cara i jego matkę, po czym ogłosiły cesarzową Elżbietę, córkę Piotra Wielkiego. Prawie wszystkie zmiany panujących w osiemnastowiecznej Rosji dokonują się drogą zamachu stanu, co nie przeszkadza temu krajowi stać się europejską potęgą, z którą wszyscy muszą się liczyć.
W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazł się Kościół katolicki. Władcy europejscy, nawet katolicy, dążą do podporządkowania sobie duchowieństwa i ograniczania wpływów papiestwa. Filozofia Oświecenia podważa wiele katolickich dogmatów i tradycji. Neguje się sens istnienia zakonów kontemplacyjnych, stąd fala kasacji klasztorów należących do tychże zakonów. Jedynie zakony zajmujące się kształceniem, wychowaniem i opieką nad chorymi i biednymi, mają szanse się przetrwać. Położenie papiestwa również nie jest korzystne. W XVIII w. większość papieży, to osoby w podeszłym wieku, których stanowisko wyraźnie przerasta. Wyjątkiem od tej reguły był papież Benedykt XIV (Prospero Lorenzo Lambertini), który właśnie w 1740 r., po półrocznym konklawe, zostaje wybrany na papieża. Będzie pełnił ten urząd do śmierci w 1758 r. Długo by wymieniać wszystkie jego zasługi, dość wspomnieć, że zamiast twardej i nieustępliwej postawy wobec władców europejskich, postawił na ugodowość i przemyślną dyplomację, czym przyczynił się do poprawy sytuacji Kościoła w wielu państwach, zwłaszcza protestanckich. Ponadto zreformował kurię watykańską, zmienił przepisy dotyczące kanonizacji i wykreślił z Indeksu Ksiąg Zakazanych dzieła Galileusza. Był mecenasem nauki i sztuki, utworzył katedry nauk przyrodniczych na papieskich uczelniach, wzbogacił Bibliotekę Watykańską o wiele cennych książek i Muzea Watykańskie o wybitne dzieła sztuki, do tego stopnia, że zyskał uznanie i szacunek filozofów na czele z Wolterem, znanym ze swej wrogości wobec chrześcijaństwa.
Francois Boucher "Jupiter i Kallisto"
W czasach, o których mówimy, w Europie panuje nowy styl w sztuce, zwany rokoko. Pojawił się on w latach 20. XVIII i trwał do wybuchu rewolucji francuskiej. Rokoko uważane jest za ostatnią fazę baroku, choć w dużej mierze jest on jego przeciwieństwem. Barok kojarzony jest przede wszystkim z kontrreformacją katolicką, cechował go monumentalizm, rozmach, powagą i pewna „ociężałość”. Rokoko natomiast cechuje lekkość, optymizm, dekoracyjność i finezja. Siedemnastowieczny barok, to głównie architektura sakralna, natomiast architektura rokoko, to przede wszystkim pałace.
Rokoko, to nie tylko sztuka, ale także styl życia. Cały XVIII wiek, to stulecie rozwiązłości, zmysłowości, rozkoszy, beztroskiej zabawy i używania życia. Wierność małżeńską traktowano jako fanaberię i dziwactwo, stąd nie dziwią wpływy faworyt na dworach królewskich i kariery uwodzicieli, jak chociażby słynny Casanova, jeden z symboli XVIII wieku. Oczywiście, dotyczyło to przede wszystkim wyższych sfer. Mamy więc z jednej strony salony literacko-filozoficzne, a drugiej bale, maskarady i karnawał. Teatr, opera, posiłki spożywane na zastawie z saskiej porcelany, początek wielkiej kariery kawy i herbaty, oto życie śmietanki towarzyskiej osiemnastowiecznej Europy. Życie codzienne ludzi epoki rokoka doskonale odzwierciedla malarstwo. Tematem przewodnim obrazów są sceny mitologiczne, o silnym podtekście erotycznym, sceny z życia arystokracji, mieszczaństwa i wieśniaków, zabawa, idylla, maskarady, sceny teatralne. Najlepiej widać to na przykładzie twórczości „wzorcowego” malarza rokokowego, François Bouchera.
W dziedzinie muzyki dominuje dwóch gigantów rodem z Niemiec, rówieśników zresztą (obaj urodzili się w 1685 r.): Georg Friedrich Händel i oczywiście Johann Sebastian Bach, jeden z największych geniuszy w historii muzyki. Wszyscy chyba słyszeli przynajmniej kilka utworów tej pary. Mimo, że obaj zapisali się złotymi zgłoskami w annałach muzyki, to ich losy były różne. Händel osiągnął sławę już za życia, dorobił się niemałych pieniędzy i odniósł sukces, zwłaszcza w Anglii, w której mieszkał przez większą część życia. Bach był skromnym kapelmistrzem na dworach niemieckich królów i książąt, a wreszcie pędził żywot organisty w Lipsku otoczony, liczną rodziną. Jego muzyka na lata uległa zapomnieniu, a nawet jego muzykalni synowie nie poznali się na geniuszu ojca. Odkrył go dopiero prawie sto lat później Feliks Mendelsohn-Bartholdy i przywrócił do życia zapomniane dzieła, dzięki czemu unieśmiertelnił twórcę Pasji wg św. Mateusza.
Rok 1740 w Polsce
W Rzeczpospolitej panuje od niedawna król August III Sas. Trwa epoka saska, która wyjątkowo źle nam się kojarzy. Nic dziwnego, Rzeczpospolita jest państwem słabym, pogrążonym w anarchii, a pierwsze skrzypce grają potężne rody magnackie, opłacane przez ościennych monarchów, działające na szkodę kraju. Tylko jeden sejm w czasach Augusta III zakończył się podjęciem uchwał, reszta została zerwana przez użycie liberum veto. Król przebywa cały czas w Dreźnie, do Polski przyjeżdżając rzadko. Choć nie należał on do najwybitniejszych władców naszego kraju, to przez współczesną szlachtę postrzegany był jako król niemal idealny: nie wtrąca się do rządzenia, nie próbuje zmienić ustroju, a nade wszystko, nie chce wzmocnić swej władzy. Epoka saska nie jest lubiana ani przez historyków, ani pisarzy, stąd należy do najsłabiej zbadanych okresów w przedrozbiorowej Rzeczpospolitej. Jeden tylko Józef Ignacy Kraszewski poświęcił jej kilkanaście ze swoich powieści, zaliczanych zresztą do najlepszych w jego twórczości. Mam tu na myśli przede wszystkim tzw. „trylogię saską” (Hrabina Cosel, Brühl, Z siedmioletniej wojny), ale także: Grzechy hetmańskie, Starostę warszawskiego, Skrypt Fleming, Za Sasów i Saskie ostatki.
Trzeba jednak przyznać, że trzydziestolecie panowania Augusta III nie było aż tak beznadziejną epoką, jak się powszechnie wydaje. Oczywiście, nie był to okres prosperity, ale i też i nie całkowitego upadku. Rzeczpospolita nie brała udziału w europejskich wojnach tego okresu, co spowodowało upadek jej prestiżu, ale przyczyniło do pewnego ożywienia gospodarczego. Kraj powoli podnosił się z ruin spowodowanych wojną północną, zwiększyło się zaludnienie, nastąpiło ożywienie handlu i powstawały pierwsze manufaktury magnackie. W czasach Augusta III doszło do wielkiego rozwoju szkolnictwa i kultury. Świetnie rozwijają się szkoły jezuitów i pijarów, daje się zauważyć zwłaszcza postęp w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych. Rok 1740 uważany jest za umowną datę początków polskiego Oświecenia. W tym roku Szymon Konarski zakłada Collegium Nobilium, a w 1747 r. bracia Załuscy tworzą bibliotekę publiczną. Można powiedzieć, że elity intelektualne czasów stanisławowskich wykształciły się właśnie w okresie rządów Augusta III.
August III Sas w stroju polskim.
Rok 1740 w Poznaniu
Poznań podniósł się z klęsk, jakie spadły na niego na początku XVIII wieku. Oblężenia, zarazy i pożary, to wszystko spowodowało wyludnienie miasta, zniszczenia i upadek gospodarki. Na szczęście, klęski te przechodziły powoli do historii. Do miasta przybyli w kilku falach osadnicy z okolic Bambergu i z innych katolickich krajów niemieckich, którzy przyczynili się do rozwoju gospodarczego Poznania. Odbudowano zniszczone budynki, z których wiele możemy oglądać do dziś w niemal niezmienionej formie. Kilka lat przed moją wizytą w tym mieście, zakończono budowę nowego gmachu kolegium jezuickiego, stary zniszczyli Szwedzi w czasach „potopu”. Wkrótce, dzięki działalności księdza Józefa Rogalińskiego, jezuity i wszechstronnie wykształconego profesora kolegium, powstanie tu obserwatorium astronomiczne i nowoczesny gabinet fizyczny. Co prawda, w 1736 r., z więc zaledwie cztery lata przed moją wizytą miasto nawiedziła największa powódź w jego dziejach, ale miasto szybko powróciło do normalnego życia.
Biskup z familii
Zwiedzanie Poznania w roku 1740 rozpocząłem od Ostrowa Tumskiego. Od dwóch lat biskupem poznańskim jest Teodor Kazimierz Czartoryski, bardzo ciekawa postać. Był on najmłodszym synem założyciela słynnej „familii”, księcia Kazimierza Czartoryskiego. Jego siostra Konstancja była matką króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Co prawda, Teodor nie miał ambicji politycznych, ale pozytywnie zapisał się w historii diecezji poznańskiej. Od najmłodszych lat przeznaczono go do kariery duchownej, stąd uzyskał wykształcenie, a później piastował różne stanowiska kościelne. Na obiecane biskupstwo poznańskie musiał jeszcze poczekać, bowiem wybór Augusta Wettyna na tron Rzeczpospolitej nie była na rękę familii, która popierała Stanisława Leszczyńskiego. Ostatecznie w 1738 r., Teodor został biskupem poznańskim. Jako włodarz diecezji dał się poznać jako dobry gospodarz, dbający o majątek i stan obiektów sakralnych. Jako człowiek wykształcony, przepełniony ideami Oświecenia, zwalczał zabobony i powierzchowną religijność. Nie mogłem sobie odmówić poznania tego wybitnego człowieka.
Biskup Teodor Kazimierz Czartoryski.
Biskup Teodor Kazimierz Czartoryski: Witajcie panie, rad mi was gościć tu, na naszym biskupim dworze. Wybaczyć mi musicie, iż wieści ze stolicy wam nie przekaże, bowiem sam niechętnie tam bywam, polityka mnie nudzi, co mi krewni moi zarzucają przy każdej sposobności, dlatego w suknię duchowną przyoblec mi się kazali, boć ona mi bardziej pasuje nieźli szabla i mowy sejmowe, a w kościele lepiej mi niż w senatorskiej izbie. Takim to ja odludkiem jestem, że nawet Poznań, to dla mnie świat wielki, wolę przeto w Ciążeniu lub Dolsku siedzieć, boć tu i lepiej lud poznać można i od szerokiego świata uciec. A wiesz waćpan, że lud tutejszy ciągle jeszcze w gusła i zabobony wierzy, wiarę zaś chrześcijańską częstokroć z pogaństwem mieszają. Słyszałem, iż wielu tu jeszcze za nieszczęścia wszelakie czarownice wini, pono po nocach strzygi i wilkołaki widują i do bab zielarek chadzają, miast medyków się radzić. Cóż poradzić, księża robią co mogą, aleć zmóc te gusła chyba niepodobna. Majątek poznańskiej naszej diecezji takoż opłakany. Wiela siół prawie pustymi stoi, ziemia odłogiem leży za przyczyną wojen, zarazy i inszych nieszczęść. Sam to wiem, boć wszystkiegom postanowił na własne oczy doglądać. Dziwią się czasem księża, szlachta i lud, że wolę skromną karocą jechać i bez orszaku, miast cały dwór ze sobą ciągnąć. Bywało, że niejeden dziwował się, iż biskup i senator Rzeczpospolitej lichą kolasą jeździć woli. Wieczory zasię wolę przy księgach i na muzykowaniu pędzić, nieźli na biesiadach. Bracia moi śmieją się ze mnie dziwakiem nazywając, możem i ja dziwak jestem, aleć takie życie wolę miast świata wielkiego.
Długo jeszcze rozmawiałem z biskupem, do którego poczułem szczerą sympatię, ale pora było ruszać do miasta. Zanim jednak wszedłem do Poznania, zatrzymałem się jeszcze na Chwaliszewie i wstąpiłem do karczmy na szklaneczkę wina. Tam przysłuchiwałem się rozmowom kilku szlachciców i mieszczan, z których wynikało, że byli oni całkiem dobrze poinformowani o ówczesnej sytuacji politycznej. Rozmawiano głównie o rozpoczętej właśnie wojnie o sukcesję austriacką, zastanawiano się, czy król August III wciągnie do wojny Polskę, czy tylko Saksonię. Obawiano się przemarszów obcych wojsk przez ziemie polskie, jak to często miało miejsce w przeszłości. Nie brakowało też zwykłych plotek z życia miasta, co czasami więcej mówiło, niż oficjalne dokumenty, bowiem pokazywały, czym na co dzień żyli mieszkańcy Poznania. Pora więc przekroczyć mury miejskie.
Ciąg dalszy nastąpi…