ZŁODZIEJKI, PROSTYTUTKI, CUDZOŁOŻNICE, CZYLI KOBIECA PRZESTĘPCZOŚĆ W DAWNYM POZNANIU
Kobiety stanowiły liczny i dość ważny element przestępczego półświatka dawnego Poznania. Niewiasty, podobnie zresztą jak i mężczyźni, zajmowali się łamaniem prawa „zawodowo”, a także wchodzili w konflikty z nim od czasu do czasu. Co prawda, kobiety stanowiły tylko 25% skazanych za przestępstwa, ale istniały zbrodnie, za popełnienie których skazywano niemal wyłącznie kobiety, jak chociażby: prostytucja, czary, czy dzieciobójstwo.
Poznańskie przestępczynie wywodziły się na ogół z mniejszych miast i wsi Wielkopolski, z biedoty miejskiej i marginesu społecznego, choć zdarzało się, że i patrycjuszki, czy nawet zdeklasowane szlachcianki, wkraczały na drogę zbrodni. Materiał, jakim się posiłkuję, dotyczy co prawda XVI i XVII wieku, ale należy sądzić, że zarówno w średniowiecznym, jak i osiemnastowiecznym Poznaniu, przestępczy świat wyglądał podobnie.
Jak już wspomniałem, większość kryminalistek wywodziło się z nizin społecznych. Mężczyznom w miastach było w tamtych czasach pod każdym względem łatwiej, mogli praktycznie bez przeszkód trudnić się rzemiosłem, handlem, czy jakąkolwiek inną pracą, do której potrzebna była siła mięśni. Kobiety miały bez porównania gorzej. Jedynymi w praktyce „ścieżkami kariery” dla biednej wieśniaczki czy mieszczki, której rodzice nie byli w stanie zagwarantować nie tylko odpowiedniego posagu, ale często nawet zapewnić utrzymania, był klasztor lub rola pomocy domowej u bogatszych rzemieślników i kupców. Tam były zdane na łaskę i niełaskę swoich chlebodawców, nie istniał przecież cech służących, który broniłby ich praw. Zarobki służebnych dziewcząt były niewielkie, a ciężka praca, poniżanie i brak perspektyw na lepsze życie, na porządku dziennym. Dziewczęta były często wykorzystywane seksualne przez swoich panów, a kiedy zachodziły w ciążę, były po prostu wyrzucane na bruk. Nic dziwnego więc, że sytuacja w jakiej się znalazły, pchała ich do prostytucji, czy kradzieży. Większość prostytutek, cudzołożnic, złodziejek i dzieciobójczyń, miało za sobą krótszą lub dłuższą karierę służących. Popadnięciu w konflikt z prawem, sprzyjała też specyficzna sytuacja w jakiej żyły niziny społeczne w Poznaniu. W przeciwieństwie do ustabilizowanego życia miejskich elit, niziny charakteryzowała znaczna swoboda obyczajów. Wiele par żyło w długotrwałych konkubinatach, roiło się od nieślubnych dzieci, a świadomość wykluczenia i poczucie niesprawiedliwość, nie skłaniało do kierowania się w życiu nakazami moralnymi. Przejdźmy teraz do omówienia poszczególnych kategorii przestępstw z udziałem kobiet w dawnym Poznaniu.
Na podstawie badanych przez historyków akt spraw sądowych z XVI i XVII wieku, nie da się stwierdzić, czy oskarżone były profesjonalnymi kryminalistkami, czy popełniały przestępstwa okazjonalnie. Ciekawe też były motywy popadania w konflikty z prawem. Większość przyznawała się do zarzucanych czynów, podając złą sytuację materialną, a także uleganie podżeganiu do przestępstwa. Częstym motywem była zemsta, rzadziej powoływano się na interwencję sił nieczystych. Największy odsetek przestępczyń, to złodziejki. Służące najczęściej okradały swoich pracodawców, a prostytutki klientów. Nie brakowało też włamań do domów i kamienic miejskich, a także okradania przekupek handlujących na rynku i kramów przyjezdnych kupców. Często okradano też kościoły, co było jednak bardzo ryzykowne z uwagi na wysokie kary dla świętokradców. Bywało też, że łupem złodziejek padał majątek ludzi zmarłych podczas zarazy. Co ciekawe, najczęstszym łupem złodziejek wcale nie były pieniądze. Kradziono przede wszystkim przedmioty codziennego użytku, żywność, biżuterię i części garderoby. Skradzione „fanty” sprzedawano później paserom lub w innym mieście czy na wsiach. Ponad połowa złodziejek działała sama, a pozostałe miały wspólników – inne kobiety lub mężczyzn. Częstym zjawiskiem były czysto damskie szajki. Środowisko złodziejskie nie mogło obyć się bez paserów i meliniarzy. Paserzy ukrywali skradziony towar i pośredniczyli w jego sprzedaży. Meliniarze natomiast pomagali ukryć się poszukiwanym przestępcom na jakiś czas, dopóki nie minęło niebezpieczeństwo. W środowisku pasersko-meliniarskim nie brakowało kobiet, ale była to już odrębna kategoria przestępstw. Paserki utrzymywały kontakty z jedną lub kilkoma złodziejkami. Przechowywanie i sprzedaż łupów przez paserów, było bezpieczniejsze, niż trzymanie ich przy sobie. Paserki miały rozeznanie w poznańskim półświatku, dzięki czemu wiedziały gdzie i komu najlepiej sprzedać skradzione rzeczy. Kobiety zajmujące się paserstwem często podżegały swoje klientki do nowych kradzieży, bądź wręcz „zamawiały” towar. Meliniarki, czyli właścicielki melin, ukrywały czasowo złodziejki albo umożliwiały im spotkania z paserami. Większość melin, co zrozumiały, znajdowało się poza murami miasta, na przedmieściach.
Osobną, ale jakże obszerną kategorią kobiecej przestępczości, była oczywiście prostytucja. W Poznaniu rozróżniano kilka kategorii prostytutek, z których najważniejszy był podział na legalne i nielegalne „córy Koryntu”. Legalne pracowały w miejskich zamtuzach, prowadzonych przez kata i jego żonę. Główny miejski dom publiczny mieścił się przy ul. Woźnej i miał swoje filie na Komandorii i Św. Marcinie. Miasto miało udział z zyskach z tego procederu, a miejskie prostytutki miały zapewniony spokój, pod warunkiem, że będą się dzieliły z miastem pieniędzmi i nie będą szukać klientów wśród żonatych, Żydów i duchownych. Najwięcej było jednak prostytutek nielegalnych, które obsługiwały klientów w tajnych zamtuzach lub wprost na ulicy. Część miała „opiekunów”, a reszta pracowała na własny rachunek. Wyróżniało się jeszcze jedną kategorie nierządnic: zawodowe i okazjonalne. Okazjonalne prostytutki zajmowały się tym procederem tylko od czasu do czasu, głównie przy okazji zjazdów szlacheckich bądź jarmarków, gdzie łatwiej było o bogatego klienta. W razie przyłapania nielegalnych prostytutek na gorącym uczynku, były one chłostane pod pręgierzem i wyrzucane z miasta.
Przestępstwem, o które najczęściej oskarżano kobiety, było cudzołóstwo. Mężczyznom najczęściej uchodziło to na sucho. Widać traktowano ich jako "niewinne ofiary" kobiecej przebiegłości i uwodzicielskiej mocy. Oskarżane o cudzołóstwo bywały zarówno prostytutki, które przespały się z żonatym mężczyzną (o czym nie zawsze mogły wiedzieć) jak i ofiary gwałtu (bo kto mógł udowodnić że kobieta rzeczywiście została zgwałcona), a także młode służące, które wdając się w romans ze swoim panem, miały nadzieję na poprawę sytuacji materialnej. Prawo ówczesne jak widać, nie było wtedy łagodne dla kobiet i przy okazji przestępstw o charakterze seksualnym, kobiety były winne z definicji. Jedyny wyjątek stanowiła bigamia. Tu częściej skazywano mężczyzn niż kobiety. Bigamii sprzyjał fakt dość luźnego podejścia do życia rodzinnego wśród plebsu i marginesu społecznego. Brakowało też sformalizowanej, powszechnie obowiązującej formy zawarcia związku małżeńskiego i brak rejestrów ludności. Biedota miejska często przenosiła się z miasta do miasta w poszukiwaniu lepszych warunków życia, a to nie sprzyjało trwałości pożycia małżeńskiego.
Kobiety rzadko były oskarżane o szczególnie ciężkie przestępstwa, jak morderstwo czy podżeganie do niego. Jednakże istniała kategoria przestępstw, w której prawie wszyscy oskarżeni, to kobiety. Chodzi tu o dzieciobójstwo, które wtedy rozumiano zarówno jako zamordowanie noworodka, porzucenie go, w wyniku czego straciło ono życie, jak i aborcję. Kobiety, które zachodziły w niechciane ciąże, najczęściej bały się ostracyzmu, czuły wstyd przed rodziną lub pracodawcą, albo nie miały środków na wychowanie dziecka, bądź też przeżywały rodzaj szoku poporodowego. To wszystko mogło je skłonić do porzucenia lub zamordowania dziecka. Oczywiście karą za to była śmierć.
Palenie czarownic
Kobiety były też oskarżane o czary, przy czym pod tym pojęciem rozumiano zarówno paranie się czarną magią, kontakty z siłami nieczystymi, czy też po prostu ziołolecznictwo. W Polsce nowożytnej procesów o czary nie było zbyt wiele, ale faktem jest, że oskarżano o nie głównie kobiety. Zarzucano im najczęściej sprowadzenie chorób, psucie mleka i piwa, rzucanie uroków, które mogły doprowadzić do śmierci, wywoływanie diabłów i kontakty intymne z nimi, czy rozkochiwanie w sobie mężczyzn. Jeśli przy tego rodzaju praktykach dochodziło do świętokradztwa, czyli np. sprofanowania hostii, wówczas nie miano dla podsądnej litości. Bywały jednak wśród oskarżonych takie, które po prostu zajmowały się ziołolecznictwem i w zasadzie pomagały ludziom w wyzdrowieniu, albo też sprzedawały amulety i trudniły się wróżbiarstwem. Takie kobiety mogły paść ofiarą oskarżenia o czary, choć nie rozbiły nic złego, a często nawet pomagały chorym.
Z wyjątkiem prostytucji, wszystkie wyżej wymienione występki były zagrożone najwyższym wymiarem kary, choć wykorzystywano liczne okoliczności łagodzące, jak ciąża, mała szkodliwość czynu, czy też przebaczenie ze strony pokrzywdzonego. W XVI i XVII wieku w grodzie nad Wartą, 1/4 oskarżonych kobiet została skazana na śmierć, 12% uniewinniono, a resztę skazano na chłostę, wygnanie z miasta lub obie te kary łącznie. Najcięższy los miały dzieciobójczynie. Zakopywano je żywcem i przebijano palem. Kilka zamężnych kobiet, którym udowodniono cudzołóstwo, ścięto. Złodziejki, którym udowodniono poważne kradzieże lub recydywę, skazano na śmierć przez utopienie, a czarownice palono na stosie.
Życie w tamtych czasach nie należało do łatwych, a ciężkie czasy powodują często konieczność uciekania się do zbrodni. Prawo i obyczaje nie były także przychylne kobietom, ale mimo tego stanowiły one tyko 1/4 wśród skazanych w Poznaniu. Przestępczy półświatek stolicy Wielkopolski był zdecydowanie zdominowany przez mężczyzn.
Źródło:
Dzieje Poznania, Tom 1, do roku 1793, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego, Warszawa – Poznań 1988.
M. Kamler, Świat przestępczy i jego działania w Poznaniu drugiej połowy XVI i pierwszej połowy XVII wieku, w: Przestępczość w Poznaniu, „Kronika Miasta Poznania”, nr 1-2, 1993.
A. Karpiński, Prostytutki, złodziejki, czarownice. Z badań nad kobiecą przestępczością w Poznaniu w drugiej połowie XVI i w XVII wieku, w: Przestępczość w Poznaniu, „Kronika Miasta Poznania”, nr 1-2, 1993.