POZNAŃ STOLICĄ OPOZYCJI, CZYLI JAK POLSKA SAMA WPYCHA SIĘ W ZABORY
11 listopada i obchodzona tego dnia setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości miała stać się powodem do choćby jednodniowego pojednania rodaków. Pojednania zarówno polityków, jak i przede wszystkich społeczeństwa. Nadzieje były. Jednak tak szybko, jak się pojawiły, znikły. A zamiast jednego wspólnego świętowania będą co najmniej trzy miejsca, gdzie swoje obchody urządzą coraz bardziej oddalone od siebie części jednego narodu. Polacy sami mentalne wpędzają się w zaborowy podział.
Zapowiedzi były szumne. Mówiło się o wielkiej promocji Polski i naszej historii. Prezydent zapraszał na wspólny marsz, który miał połączyć na co dzień skłócone części narodu. To tyle teoria. W praktyce promocja Polski ogranicza się do mało widocznych i jeszcze mniej spektakularnych akcji. A Andrzej Duda zdecydował, że nie pójdzie na marsz, na który jeszcze chwilę wcześniej sam zapraszał.
W ten mizerny sposób zakończyło się marzenie o choćby jednodniowej wspólnocie. A świętująca Polska została podzielona na części z trzema symbolicznymi i wymownymi miastami-gospodarzami imprez przeznaczonych dla różnych, coraz bardziej wrogich wobec siebie grup.
Warszawa
Stolicę właściwie w całości oddano tego dnia narodowcom. A w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości (obok przemów podczas oficjalnych państwowych uroczystości) największym wydarzeniem będzie marsz, na którym rok wcześniej widoczne były rasistowskie hasła i transparenty. Co prawda prezydent Warszawy zakazała jego organizacji, ale narodowcy mówią wprost, że i tak przemaszeruja przez stolicę. To prawdopodobnie z powodu kontrowersyjnych haseł obecnych na marszu ani Andrzej Duda ani politycy PiS już wcześniej nie zdecydowali się na wzięcie udziału w Marszu Niepodległości. Fotografie z najważniejszymi politykami kroczącymi w towarzystwie skrajnie rasistowskich haseł byłyby obrazem, który błyskawicznie obiegłby świat i na stale przykleił się do polityków. Zamiast próby godnej organizacji czegoś własnego wybrano smutne proszenie się narodowców, co skończyło się spektakularną dezercją.
Kraków
Najważniejsi politycy partii rządzącej świętować będą w Krakowie. Na Wawelu pojawi się m.in. Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. To już stała tradycja PiSu, że wybierając Kraków z jednej strony uciekają tego dnia od frekwencyjnej konfrontacji z Marszem Niepodległości, z drugiej uciekają od pytań o nieobecność podczas wydarzenia organizowanego przez narodowców. Szkoda, że również przy okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, największa partia nie była w stanie podjąć realnej próby przeciwstawienia się skrajnie prawicowej dominacji w stolicy.
Poznań
Natomiast stolica Wielkopolski będzie tego dnia nie tylko miejscem barwnego korowodu i święta rogala. Przy okazji stulecia niepodległości, Jacek Jaśkowiak postanowił zaprosić do Poznania byłych prezydentów- nieprzypadkowo krytycznych wobec PiS. Póki co na zaproszenie odpowiedział jedynie Bronisław Komorowski, nadal nie wiadomo czy w stolicy Wielkopolski pojawi się Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Jacek Jaśkowiak postanowił jednak pójść krok dalej i do Poznania zaprosił również Donalda Tuka, którego określił mianem “przyszłego prezydenta”. Obecność (czy nawet samo zaproszenie) 11 listopada w Poznaniu Wałęsy, Kwaśniewskiego, Komorowskiego i Tuska byłaby wielkim symbolem alternatywnych obchodów dnia niepodległości. Alternowanych, ponieważ w całości zdominowanych przez opozycję.
Zabory
Tym sposobem po 123 latach zaborów i 100 latach niepodległości wracamy do punktu wyjścia. Nie mam oczywiście na myśli utraty przez Polskę suwerenności, bo tego nikt przy zdrowych zmysłach nie bierze obecnie na poważnie. Chodzi mi o podział między trzy miasta Warszawę-Kraków-Poznań. Nieprzypadkowo przez wiele lat były to najważniejsze miasta "państwa" rozdartego między trzech zaborów.
Dziś to nie zaborcy rozrywają Polską powodując jej podział, ale my sami. A trzy wymienione miasta stanowią symbol podziału nie tyle terytorialnego, ale mentalnego wewnątrz jednej już przecież Polski. Podziału, który jest tak silny, że nie może go pokonać nawet setna rocznica, wyczekiwanego przez pokolenia, odzyskania niepodległości.
Szkoda, że przy okazji tej okrągłej rocznicy pierwszym skojarzeniem jest dawny topograficzny a obecnie mentalny podział Polski. A przecież mogło być zupełnie inaczej a opisywane trzy miasta mogły przy tej okazji symbolizować dzieje państwa kreślone linią jego stolic od Poznania przez Kraków po Warszawę.
Niestety na własną prośbę wybraliśmy podział a nie pojednanie. Co warte podkreślenia, odpowiadają za to politycy wszystkich opcji, którzy niemal zawsze, solidarnie wybierają partykularne, aktualne interesy swoich ugrupowań.
Żal tylko, że jest to jedyna kwestia, w której panuje taka polityczna jedność.