PRAWO DO MIASTA BĘDZIE MIAŁO WIĘCEJ RADNYCH W POZNANIU?
Sukces Stowarzyszenia Prawa do Miasta w ostatnich wyborach samorządowych i wprowadzenie do Rady Miasta jednego radnego to był efekt działania w Poznaniu wszystkich organizacji pozarządowych. Bo mimo że niektórzy samorządowcy startowali również z list partyjnych, albo z innych komitetów wyborczych (np. Anna Wachowska-Kucharska) to poparcie dla PdM było dowodem, że działalność lokalna w swoim najbliższym otoczeniu może być doceniona nie tylko gdy jest się członkiem partii.
PdM przez te trzy lata przestał być organizacją pozarządową, a został partią polityczną. Nie wnikając w znaczenie słów „partia polityczna” i fakt, że pytając członków stowarzyszenia czy są politykami zawsze usłyszymy „nie”, to mimo to mając swojego członka wśród wiceprezydentów, w Radzie Miasta czy innych jednostkach miejskich po prostu taką partią są. Poza tym – nie działają i nie funkcjonują tylko po to, żeby zmieniać otaczająca nas rzeczywistość. Mają swój program (i w najbliższych wyborach go też pewnie pokażą), chcą go realizować i na pewno dążą w swoich działaniach by jak najwięcej ich priorytetów było spełnionych. Chcą władzy i na pewno w najbliższych wyborach liczą na więcej niż jeden mandat. Czy jednak mają na to szanse?
W jednym z ostatnich sondaży ogólnokrajowych była mowa o tym, że około 10% społeczeństwa chciałoby w najbliższych wyborach zagłosować na ugrupowanie inne niż ogólnopolska partia. Co więcej – są to głównie osoby, które nie popierają PiS. Jeżeli więc organizacje pozarządowe miałyby komuś zabrać poparcie – to np. Platformie Obywatelskiej czy lewicy.
PdM ma jednak również wielu przeciwników. W zasadzie są to wszyscy Ci, którym nie podoba się zwiększenie ilości dróg rowerowych, zwężanie ulic, promowanie transportu zbiorowego. PdM jest kojarzony zdecydowanie bardziej z lewicą, która w Poznaniu będzie też w wyborach reprezentowana przez „Inicjatywa Polska”, SDL czy Razem. To nie będą łatwi rywale i mimo że mogą nie dostać się do Rady Miasta w sumie powinny zdobyć nawet 10% głosów.
Do tego dorzućmy ordynację wyborczą pozwalającą na zdobycie większej ilości mandatów, ugrupowaniom które w skali miasta zdobędą największe poparcie. Żeby liczyć na więcej niż jednego radnego w Radzie Miasta koniecznie należy uzyskać więcej niż 10%.
No i wreszcie nie mniej ważna rzecz – kampania wyborcza. Wydaje mi się, że zdobyte w tym zakresie doświadczenie w 2014 roku czy 4 lata wcześniej (przez stowarzyszenie My Poznaniacy) będzie akurat atutem PdM. Jestem pewien, że ludzie docenią pracę wielu członków ugrupowania przez ostatnie lata, a kampania wyborcza prowadzona będzie bardzo u podstaw – od drzwi do drzwi.
Ostatnia rzecz, czyli kandydat(ka) na prezydenta Poznania. Nieoficjalnie mówi się, że będzie to Dorota Bonk –Hammermeister. Mimo że to osoba obecnie w skali miasta mało rozpoznawalna, to jeżeli zostanie odpowiednio wcześnie wypromowana ma spore szansę pociągnąć wynik stowarzyszenia.
Czy PdM ma więc szansę na więcej niż 1 mandat? Jestem przekonany, że tak. Uważam, że ma szansę pokonać w Poznaniu lewicę i stać się trzecią siłą polityczną w mieście. Ważne jest jak wielu działaczy lokalnych, na co dzień nie będących członkami PdM będzie startować z ich list wyborczych. Siłą stowarzyszenia będą bowiem ludzie, którzy działają w radach osiedli, stowarzyszeniach czy wyróżniają się chociażby podczas „Łańcucha światła”. Gdyby jeszcze w wyborach nie startowały osobno osoby z komitetu Anny Wachowskiej-Kurcharskiej, które pewnie zdobędą 1,5%-3% poparcia, to kilka mandatów w Radzie Miasta stawiałbym w ciemno.