O CO GRAŁ KACZYŃSKI? WCALE NIE O ZABLOKOWANIE WYBORU TUSKA W BRUKSELI
Zamiast być dumnym z tego, że Polak zajmuje wysokie europejskie stanowisko, robimy to, co niestety chyba bardzo silnie jest zakorzenione w polskim charakterze… Kłócimy się! I to z rozmachem- na całą Europę!
Donald Tusk jest popierany przez zdecydowaną większość przywódców europejskich państw. Większość, bo nie wszystkie. Byłego polskiego premiera nie popiera…Polska. Nasz rząd wystawił kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego a polski minister spraw wewnętrznych, w niezwykle dyplomatyczny sposób, za pośrednictwem mediów oznajmia, że nasz kraj zrobi wszystko, żeby do głosowania dzisiaj nie doszło.
Na pierwszy rzut oka wygląda to, jak wyjątkowo nierealny scenariusz „Ucha prezesa” albo scenariusz abstrakcyjnego Monty Pythona, ale niestety jest to prawda. Nasze wewnętrzne polsko-polskie wojenki wkroczyły na arenę europejską. I to z hukiem! Wielu komentatorów i polityków europejskich kompletnie nie rozumie tego, co się dzieje. Dlaczego polski rząd nie popiera Polaka, który cieszy się dużą popularnością i poważaniem w Europie…?
Odpowiedź jest prosta, wieloletni polski spór, rodem z politycznej piaskownicy, rozgorzał na nowo. I to z nieznaną dotąd mocą. O co w tym chodzi?
Eurosceptyczny Kaczyński przełożenie na Unię Europejska ma takie, jak upały w Australii na uprawę buraka w Polsce. I doskonale o tym wie. Polskie „nie!” w sprawie Tuska było oczywiście słyszane w Europie. Słyszane, nierozumiane i tyle. Jarosław Kaczyński i jego, wyprowadzający z urzędów unijne flagi, rząd nie są popularni wśród unijnych przywódców. I wsłuchując się w słowa polityków PiS dotyczące Unii, nie ma się czemu dziwić. Z ust polityków PiS płynie bowiem często wyjątkowo anytyunijny potok słów. Trudno było zatem liczyć na to, że europejscy przywódcy poprą wniosek płynący z coraz bardziej eurosceptycznej Warszawy. Czy Jarosław Kaczyński zatem wie co robi?
Wie! I to bardzo dobrze. Wydaje się, że Kaczyńskiemu w ogóle nie chodzi o drugą europejską kadencję Tuska, bo ta od dość długiego czasu jest już przesądzona. Prezes PiS gra o coś, ze swojego punktu widzenia, zdecydowanie istotniejszego. O prezydenturę w 2020 roku. Chodzi o stworzenie wrażenia, że z Tuskiem jest coś nie tak, że bardziej sprzyja Niemcom, niż Polakom, że nie reprezentuje Polski i że w ogóle jakiś problem z nim jest. I o to gra Kaczyński! O rząd dusz i o przyklejenie łatki do Tuska.
W 2020 roku, spora część wyborców nie będzie już pamiętała o zamieszaniu sprzed trzech lat, ale kiedy przyjdzie do głosowania w wyborach prezydenckich, w których Donald Tusk być może wystartuje, to nad kartą do głosowania wielu ludziom na nazwisko „Tusk”, w głowie pojawi się przysłowiowa czerwona lampka- „z nim jest jakiś problem”. Taka sytuacja będzie największym sukcesem obecnej polityki PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego.
Co najmniej od 2005 roku PiS buduje narrację sprowadzającą się do tego, że Tusk=interes niemiecki. Po katastrofie smoleńskiej do tego skojarzenia dochodzą również domniemane niejasne powiązania między Tuskiem a Putinem i katastrofą smoleńską w tle. Teraz próbuje się dołożyć kolejny element Tusk=zdrajca Polski kandydujący przeciwko polskiemu rządowi.
To polityka i osobiste rozgrywki między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Nie ma się co doszukiwać tutaj większej logiki. Unia Europejska i wybory szefa Rady Europejskiej wydają się tylko małym elementem na politycznej szachownicy Jarosława Kaczyńskiego.
Szkoda tylko, że na tej rozgrywce cierpi obraz Polski, nasza wiarygodność, racjonalność i pozycja w Unii Europejskiej. Pionki na szachownicy ustawia się łatwo, wiarygodność buduje się zdecydowanie trudniej i dłużej…