JAŚKOWIAK KONTRA PIS. CZY POZNAŃ NA TYM ZYSKA CZY STRACI?
Można odnieść wrażenie, że Jacek Jaśkowiak robi wiele by przy każdej możliwej okazji wbijać PiSowi przysłowiową szpilę. Niemal wszystkie podejmowane przez niego działania są jakby manifestem przeciwko rządowi. Czy to dobra taktyka? Jacek Jaśkowiak a co za tym idzie i Poznań, mogą odczuć boleśnie kontrę ze strony rządu. Jaką? Głównie finansową. Warto?
O tym, że Jacek Jaśkowiak działa na pierwszym froncie walki z PiS wiadomo od dawna. Szerokim echem w całym kraju odbiło się starcie Jacka Jaśkowiaka i Antoniego Macierewicza przy okazji ubiegłorocznej rocznicy Czerwca’56. Prezydent Poznania szedł również w Marszu Równości, co także jest widocznym przeciwstawieniem się światopoglądowi prezentowanemu przez PiS.
Rządzony przez Jaśkowiaka Poznań, głosami m.in. radnych Platformy Obywatelskiej, przyjął program samorządowego finansowania metody in vitro. Przy okazji styczniowego głosowania w tej sprawie Jacek Jaśkowiak mówił: „To nie jest pstryczek w nos dla rządu, to jest słuchanie mieszkańców”. Oczywiście, ale trudno uwierzyć, że poza chęcią pomocy mieszkańcom miasta, Jaśkowiak nie chciał dać takiego przysłowiowego „pstryczka w nos” rządowi.
Tym bardziej, że Jacek Jaśkowiak na różnych polach daje PiSowi mniejsze lub większe pstryczki. Tak było choćby w kwestii kultury, kiedy razem z Krystyną Jandą (która delikatnie mówiąc, nie jest ulubienicą obecnej władzy) przedstawiał ideę teatru #nawolnym. Tutaj słowo „wolny” nie jest przypadkowe. "Wolne Miasto Poznań", to bowiem hasło Poznania. Jacek Jaśkowiak wskazując na jego znaczenie pisał: „Jednocześnie też chcemy podkreślić wartości, o jakie trzeba nieustannie dbać: otwartość na drugiego człowieka i odmienną kulturę, tolerancję, wzajemny szacunek i zrozumienie, poszanowanie ludzkiej godności...”.
Jest rzeczą oczywistą, że owa wolność w Poznaniu ma odnosić się do różnego rodzaju zmian i ograniczeń w skali kraju. Jacek Jaśkowiak występuje również otwarcie na demonstracjach KOD. A wygłaszane tam hasła z pewnością władzy się nie podobają. Na jednej z nich mówił: „Nie dajmy się zastraszyć”, na innej „Musimy pokazać reszcie Polski, że Poznań to wolne miasto”.
Bo właśnie o tę kontrę Jaśkowiakowi chodzi. Zgodnie z tym tokiem myślenia, tam gdzie PiS ogranicza prawa lub atakuje wolności, tam pojawia się Poznań i pomaga tym, w których „uderza” PiS. Tak jest teraz z kobietami. Kiedy wyrastają one na jedną z najważniejszych grup oporu wobec PiS, Poznań wyciąga rękę właśnie do nich. Na specjalne zaproszenie Jacka Jaśkowiaka we wrześniu w Poznaniu odbędzie się IX Kongres Kobiet.
Czy takie działania pozostają bez odzewu ze strony władz PiS? Póki co raczej tak. Planowana i zapowiadana przez prezesa Kaczyńskiego reforma samorządów, ograniczająca kadencyjność m.in. prezydentów miast, nie uderzy w Poznań. Jaśkowiak jest prezydentem pierwszą kadencję, w przyszłym roku najprawdopodobniej wystartuje po reelekcję i tyle. Jak sam wielokrotnie podkreślał na dwóch kadencjach chce poprzestać.
A w tym czasie zapewne uda mu się wyrosnąć na jednego z najbardziej aktywnych PiS-krytyków w samorządach. Tutaj Jaśkowiak idzie niemal w jednym rzędzie z Robertem Biedroniem ze Słupska oraz Pawłem Adamowiczem z Gdańska.
Tyle tylko, że znając politykę i obecnie rządzące nią zasady, takie działanie nie pozostanie bez odpowiedzi. Jacek Jaśkowiak a co za tym idzie i Poznań mogą odczuć boleśnie kontrę ze strony rządu. Jaką? Głównie finansową. Rząd może bowiem odciąć stolicę Wielkopolski od pieniędzy na te rzeczy, które finansuje państwo.
Czy to wygórowana cena za realizację hasła „Wolne miasto Poznań”? To już oczywiście kwestia indywidualna. Dla Jacka Jaśkowiaka na pewno nie jest to wygórowana cena. A dla mieszkańców Poznania? Pozostaje nam ufać, że władze miasta nie dopuszczą do tego, abyśmy odczuwali skutki politycznej wojny Jacka Jaśkowiaka i PiSu. Tylko czy to w ogóle możliwe?