ROZŚPIEWANE „TRUDNE SPRAWY” I KŁOPOTLIWY BISKUP A SPRAWA CHRZTU
Już za chwilę kamery, aparaty i mikrofony wszystkich mediów będą wycelowane w Poznań. To właśnie tutaj odbędą się kulminacyjne uroczystości 1050 rocznicy chrztu Polski. No i co? Powinna nas rozpierać duma. Oczywiście, że powinna. Ale póki co duma ustępuje jednak miejsca innemu odczuciu. Wstydowi. Wszystko za sprawą rozśpiewanego i roztańczonego teledyskowego ćwierćproduktu oraz kontrowersjom wokół byłego metropolity poznańskiego.
W brawurowo wykonanym teledysku zespołu Anno Domini cała Polska może podziwiać panoramę Poznania. Nagranie o dumnym tytule „Chrzest Polski 966”, nosi silne piętno estetyki rocznicowej akademii odbywającej się w prowincjonalnej szkółce, które to wydarzenie zostało wyreżyserowane, zarejestrowane i zarchiwizowane na taśmie VHS przez samych uczniów. To właśnie dzięki swojej „artystycznej” warstwie teledysk ten jest znany w całej Polsce. Jednak nie o taką rozpoznawalność chodziło zapewne jego twórcom. W tym bowiem przypadku „znany” nie jest synonimem sformułowania „godzien naśladowania i zapamiętania”. Co więcej, jest jego przeciwieństwem.
Występujący w teledysku artyści poziomem zaangażowania aktorskiego mogą bowiem rywalizować tylko z bohaterami „Trudnych spraw”. Bo i sam ten muzycznopodobny produkt to jedna wielka trudna sprawa. Zarówno dla odbiorców, jak i samych twórców. Dlaczego coś tak wątpliwej jakości ma być filmowo-muzyczną wizytówką jednego z najważniejszych wydarzeń, które w ostatnich latach odbywają się w Poznaniu? To już pozostanie słodką (a właściwie gorzką) tajemnicą twórców tego dziełka. Ciekawostką jest za to fakt, że w napisach końcowych teledysku Archidiecezja Poznańska widnieje jako jego inicjator. Jednocześnie w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” rzecznik poznańskiej kurii, ks. Maciej Szczepaniak zaznacza, ze kuria już dwa tygodnie temu poprosiła twórców o usunięcie filmiku z internetu. Dlaczego? Uwaga, uwaga… Nie, nie będzie zaskoczenia: „Z powodów estetycznych” - wyjaśnia ksiądz rzecznik. Zatem nawet Archidiecezja woli głęboko ukryć to „dzieło”, które oprócz fatalnej wizualnej estetyki, wzbogacone jest również o błędy montażowe. Cóż, ktoś jednak to wymyślił, zaakceptował i (co patrząc na słynną poznańską pieniężną roztropność) sfinansował.
Z katedrą, przed którą tak ochoczo tańczyła teledyskowa rozśpiewana para, wiążę się również drugi z obecnych poznańskich „symboli” obchodów 1050 rocznicy chrztu Polski. Chodzi o dawnego gospodarza Ostrowa Tumskiego a dzisiaj arcybiskupa seniora Juliusza Paetza, który kojarzy się z największą obyczajowo-seksualną aferą w polskim Kościele. Wiadomość o tym, że ma on koncelebrować msze św. w Poznaniu i Gnieźnie lotem błyskawicy obiegła wszystkie główne media w Polsce. Sam abp Paetz komentując fakt swojej obecności na uroczystościach, powiedział reporterowi TVN24 „A czemu nie? Ja tutaj jestem u siebie”. Te słowa na pewno nie pomogą w rozwianiu wszelkich kontrowersji. A tym samym w medialnym zamknięciu tego tematu.
Podsumowując zatem stan obecny - w piątek Poznań stanie się wydarzeniowym centrum Polski. Do naszego miasta przyjadą najważniejsze osoby w państwie i to właśnie tutaj po raz pierwszy w historii Zgromadzenie Narodowe będzie obradowało poza Warszawą. Wielka szkoda, że na kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem uroczystości, głównym tematem dotyczącym poznańskości tego wydarzenia jest nieszczęsny teledysk i osoba arcybiskupa Paetza.
Czyżby po raz kolejny Poznań stracił szansę na wspaniałą promocję swojej bogatej historii? Póki co jeszcze nie stracił zupełnie, ale z każdym dniem systematycznie traci ją po trochu. Miejmy nadzieję, że po weekendowych rocznicowych uroczystościach, w Polsce będzie się mówiło nie o rozśpiewano-biskupich „Trudnych sprawach”, ale o wspaniałych i godnych obchodach oraz znakomitej poznańskiej organizacji.
Pozostaje nam wiara, że wszystko pójdzie koncertowo. Tylko oby nie w tej samej tonacji, w której wykonano „sławny” teledysk.