NIEOBECNOŚĆ PREZYDENTA ZAPOWIEDZIANA- ALE CZY USPRAWIEDLIWIONA?
Prezydent Jaśkowiak coraz częściej zapomina, że z racji swej służby występuje nie tylko w swoim imieniu, de facto winien reprezentować nas wszystkich. Tymczasem konsekwentnie (jako zwolennik dialogu, otwartości i tolerancji) pokazuje czyim jest reprezentantem.
Uroczyste obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” rozpoczęły się mszą św. w kościele przy ul. Fredry. Następnie uczestnicy przeszli ulicami Fredry, Gwarna, Św. Marcin, al. Niepodległości pod pomnik Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Główne uroczystości pod pomnikiem rozpoczęły się ok. godziny 18.40.
Ksiądz kan. Leonard Poloch, który reprezentował na uroczystościach abp. Stanisława Gądeckiego mówił, iż pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w dziedzinie odkrycia szczątków ludzkich i ich godnego pochowania. Odwołał się także do pamięci o Żołnierzach Wyklętych. - Winna w naszym społeczeństwie trwać wiecznie – apelował.
Niestety z tymi słowami raczej nie zgadza się wielki nieobecny – prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Choć fakt ten został niejako wcześniej zapowiedziany i „usprawiedliwiony” stwierdzeniem ,iż nie ma zamiaru definiować patriotyzmu, ale osobiście nie postrzega go przez pryzmat liczby złożonych wiązanek. Po tej wypowiedzi pomyślałam sobie, że nasz włodarz nie potrafi wyciągać wniosków i nie uczy się na własnych błędach. Nie będę wdawała się w polemikę, kto patriotą jest, a kto nie, ani nie będę nikogo rozliczać z (nie)obecności na różnych uroczystościach, ale na jedno stwierdzenie sobie pozwolę. Co przystoi osobie prywatnej, niekoniecznie „ujdzie płazem” osobie pełniącej tak ważny urząd.
Prezydent coraz częściej zapomina, że z racji swej służby występuje nie tylko w swoim imieniu, de facto winien reprezentować nas wszystkich. Tymczasem konsekwentnie (jako zwolennik dialogu, otwartości i tolerancji) pokazuje czyim jest reprezentantem. Pamiętając jaką burzę wywołała jego nieobecność na uroczystych obchodach Powstania Wielkopolskiego, poprzedzona nadaktywnością na wszelkich manifestacjach, powinien dwa razy zastanowić się nim powie coś publicznie.
Ja rozumiem. Urząd urzędem, ale Jaśkowiak chce pozostać sobą. Pewnie co niektórzy aprobują ten styl konsekwencji, ja jednak już od dłuższego czasu zastanawiam się czy na pewno wpisuję się w definicję poznanianki z prezydenckich wyobrażeń. Niestety nie czuję się również reprezentowana. Pomijam już fakt, że pewien procent poznaniaków został poważnie urażony hasłem: „precz z kaczyzmem”. Ok, to już było dawno. Ale prezydent aż prosi się o to, aby do tych wszelkich sytuacji powracać.
O Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych może sobie myśleć, co chce. Jest w końcu wolnym człowiekiem. Ale czy warto to aż tak upubliczniać? Być może wielu zrozumiałoby, gdyby wytłumaczenie nieobecności było (w tym konkretnym wypadku) "mniej szczere". Kolejna prezydencka wpadka czy raczej celowe pokazywanie swojego silnego „ja”?
W wypadku tego święta, choć ważnego – nieobecność prezydenta nie raziłaby w oczy. Nie jest ono bowiem ściśle związane z naszym miastem i można by to było naszemu włodarzowi wybaczyć. Można by – gdyby nie wszystkie te czynniki wymienione przeze mnie wcześniej. To wszystko układa się w obciążającą Jaśkowiaka całość.