KIEROWCY VS ROWERZYŚCI VS UŻYTKOWNICY TRANSPORTU PUBLICZNEGO
Gorąca dyskusja temat zmian na ul. Grunwaldzkiej i toczonych obecnie konsultacji społecznych jest bardzo dobrym oznaką dla miasta. Znaczy, że ludzi interesuje to, jak mają się poruszać po swojej okolicy czy w drodze do pracy. Gorzej, jeżeli zamiast skupić się na merytorycznych argumentach, stawiamy na emocje i osobiste przytyki.
„Brońmy Poznań przed roweroterrorystami”! „Te pomysły to fanaberie” – to tylko kilka przykładowych wypowiedzi, które w ostatnich dniach pojawiają się czy to wypowiedziach publicznych czy komentarzach na Facebooku. Zdaniach, dodajmy, nie pisanych anonimowo. Czy to spowoduje, że przekonamy swoich oponentów?
Kolejna sprawa to brak słuchania. Zwolennicy zmian na Grunwaldzkiej (niezależnie jakich) przedstawiają swoje racje, ale nie słuchają tego co mają do powiedzenia inni. Rozmawiając z osobami, które posiadają w tym temacie różne poglądy z przerażeniem stwierdzam, że są przekonani do swoich racji i bardziej skupiają się na krytyce innych pomysłów, niż na próbie zrozumienia drugiej strony.
W ten sposób rozwiązania nie znajdziemy.
Nie chcę przesądzać, które rozwiązanie na ul. Grunwaldzkiej będzie najlepsze. Uważam, że Poznań powinien stawiać na zrównoważony transport. Tramwaje i autobusy tam gdzie tylko możliwe mają mieć pierwszeństwo. Powinniśmy budować drogi rowerowe nie tylko służące celom rekreacyjnym, ale również pozwalające przemieścić się z peryferii miasta do centrum.
Z drugiej strony wiele zmian nie może być wprowadzonych rewolucyjnie. W Poznaniu sporo osób korzysta z samochodu i nadal będzie. Nawet jeżeli część z nich zamieni je na transport publiczny czy rowerowy to i tak nadal kierowców czterech kółek w stolicy Wielkopolski będzie sporo. Zwolennicy innych form przemieszczania się muszą zrozumieć, że nie da się od razu przekonać wszystkich, a część kierowców z założenia pozostanie przy jeździe samochodem. Chociażby dlatego, że będzie im wygodniej. A oni po ulicach też muszą się poruszać.
Rozmowy merytoryczne na temat zmian na ulicy Grunwaldzkiej przeszły z dyskusji o sprawach technicznych na poziom emocji, sprawdzania swojego wykształcenia (nie jesteś inżynierem – nie masz prawa się wypowiadać?) czy po prostu wojen ideologicznych.
Jeżeli strony nie opuszczą emocji, nie usiądą razem by znaleźć wspólne rozwiązanie, to już boję się dyskusji na temat wyglądu największej przyszłej inwestycji na Naramowicach.