LECHA KACZYŃSKIEGO, PANA WOŁODYJOWSKIEGO
Do czerwoności rozpala Poznaniaków pomysł, by ulicę Roosevelta przechrzcić na Lecha Kaczyńskiego. Dla jednych to już najwyższy czas, dla innych, pomysł godny Warszawy, czyli… słaby.
Lechomania
Jan Paweł II był fenomenem i to pod każdym względem. Na przykład, jak na człowieka, który prosił, by po jego śmierci nie stawiać mu pomników, posiada dużą liczbę wrogów, bo w każdym dużym i małym mieście stoi jego pomnik. Nie mówiąc już o skwerach, placach, rondach, parkingach, parkach, chodnikach, alejkach, ścieżkach rowerowych oraz drogach, które jeszcze nie powstały a już noszą imię papieża Polaka. Po tych jarmarcznych ale bezmyślnych gestach pozostają jedynie zmiany w dowodach osobistych, bo już nawet nie pamięć o wielkim człowieku.
Sądziłem, jak się okazuje błędnie, że coś takiego jak Wojtyłomania zdarzyło się raz i przynajmniej do następnego papieża Polaka się nie powtórzy. Moda jest jednak dla mnie czymś niezbadanym, czego pojąć nie mogę. Tak jak tego, dlaczego kobiety wybierają buty ładne a nie wygodne, nawet za cenę krwawiących stóp lub dlaczego faceci zaczęli się malować i zakładać rurki?!
W świecie projektantów nazw ulic i pomników, gorącym towarem jest Lech Kaczyński (przepraszam jeśli sformułowanie „gorący towar” obraża kogoś z czytelników, nie miałem takiego zamiaru). W każdym mieście jest przynajmniej jedno stowarzyszenie, klub, organizacja, które upatrują sobie uliczkę, skwer, park czy alejkę na pomniczek lub by zmienić nazwę. Pech chce, iż prawie zawsze te uliczki, skwerki, parki znajdują się w centrum i mają swoje stare utarte nazwy. Przypadek? Niech każdy odpowie sobie sam. Ja myślę, że w świecie mody nie ma miejsca na coś takiego jak przypadek. Radna Dudziak twierdzi, że Roosevelta, to optymalny wybór. Poseł Grupiński, że pomysł niemądry. A Roosevelt? Roosevelt nie myśli, bo nie żyje.
Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę ale gładko przeszliśmy z epoki Wojtyłomanii do Lechomanii, ze wszystkimi objawami poprzedniczki minus powszechna zgoda narodowa. Obrzydliwe karykatury przez żart chyba nazywane pomnikami Jana Pawła II, wpuszczano pod wszystkie strzechy. Z jednej strony z radością. Z drugiej, z lękiem o miano nie-Polaka antypatrioty. Po tych doświadczeniach ludzie jakby bardziej świadomi pytają najpierw „a cóż takiego ten Kaczyński dla nas uczynił?”.
Cóżeś nam uczynił?
Najlepszą odpowiedzią na takie pytania Poznaniaków, są odpowiedzi zwolenników powstania ulicy „a co takiego zrobił dla Poznania Roosevelt?”. Przyznacie, że to błyskotliwa odpowiedź. Można szczerze powiedzieć, że Pan Roosevelt prawdopodobnie nie wiedział i co ważniejsze nie chciał nic wiedzieć o Poznaniu. Jeszcze gorsze jest to, że swoim postępowaniem poniekąd doprowadził do tego, że Poznań i Polska do 1989 roku znajdowały się w rękach komunistów (według niektórych dłużej, ale to nie temat na dzisiejszą wypowiedź). Ale, dał również nazwę niezwykle klimatycznemu barowi „u Franklina”, który mieści się tuż przy Moście Teatralnym. Nie było to bezpośrednie działanie prezydenta USA i trudno powiedzieć, czy podobałaby mu się panująca tam atmosfera, ale to i tak jedna rzecz więcej niż uczynił dla Poznania Lech Kaczyński.
Pamiętam całkiem dobrze, jak pierwsza wersja Prawa i Sprawiedliwości po objęciu władzy w 2005 roku, tropiła te ulice, które nosiły niegodne nazwy. Okazało się wtedy, jak wielu zboczeńców i degeneratów było wśród polskich artystów. Już wtedy Roosevelt był na cenzurowanym. Udało mu się obronić tylko dzięki temu, że PiS nie zdążyło się pozbyć wszystkich ważniejszych wrogów ustroju, zanim pozbyto się PiS. Dziś jednak, biedny, kaleki i nieżyjący prezydent Stanów Zjednoczonych znów musi wracać na barykady. A kto wie, jaka ulica będzie następna? Ja prowadzę prywatny ranking. Według niego, następną powinna być ulica Szwedzka. Już mam nawet dla niej nową nazwę ulica Pana Wołodyjowskiego!
PS. Dodatek muzyczny na Wasze nerwy zszargane