DEBATOWANIE NA PUSZCZY
Debaty od zawsze były formą bezpośredniego kontaktu władzy z mieszkańcami. Służyły wymianie myśli, czasem konfrontacji pewnych pomysłów, a także interesów. Od pewnego czasu jednak można odnieść wrażenie, że albo są one organizowane bez głowy, albo wyłącznie w celach promocyjnych. Nieudolnie zresztą realizowanych.
Obecny tydzień był dla Poznania szczególny, właśnie ze względu na mnogość dyskusji na temat najbliższej przyszłości miasta. Dotyczyły zarówno planów, jak też konkretnych realizacji w przestrzeni publicznej. Ich przebieg jednak pokazał, jak bardzo podejścia do wspólnej rozmowy według włodarzy i aktywistów rozbiegają się. W poniedziałkowy wieczór, 15 lutego w Teatrze Ósmego Dnia, odbyło się spotkanie z Prezydentem Miasta Poznania, Jackiem Jaśkowiakiem. Zainteresowanie wydarzeniem było ogromne, już drugiego dnia od rozpoczęcia zapisów chętni dostawali się na listę rezerwową, a na chwilę przed wydarzeniem do małej salki teatralnej wprost nie dało się wepchnąć. Większość z przybyłych miała ogromne oczekiwania co do debaty. Rozmowa, która przyjęła formę wywiadu z Prezydentem nie dała jednak odpowiedzi na większość z pytań zgromadzonych mieszkańców, aktywistów i dziennikarzy. Prezydent często kluczył w odpowiedziach, zrzucał odpowiedź na zastępców, zasłaniając się, że nie prowadzi spraw, o które był pytany, a nawet przyznał się, że nie zna odpowiedzi na kilka pytań. Być może zbyt szybko zdecydowano się na zorganizowanie tej debaty, bowiem po podsumowaniu obietnic wyborczych Jacka Jaśkowiaka - większość z nich jest dopiero w pierwszej fazie realizacji
Dyskusja, która w dniu późniejszym została przeprowadzona w oddziale Stowarzyszenia Architektów RP z udziałem m.in zastępcy Prezydenta Miasta Poznania - Macieja Wudarskiego, Miejskiego Konserwatora Zabytków oraz krytyka architektury Jakuba Głaza również nie usatysfakcjonowała uczestników. Temat planowanej na Berdychowie kładki wywołał spór i wyraźnie podzielił zgromadzonych, wzbudzając wiele emocji. Włodarze przedstawili wg nich jedyną możliwą propozycję przeprawy pieszo-rowerowej przez Wartę, co spotkało się ze znaczącym sprzeciwem ze strony mieszkańców. Według wielu pomysł tak długiej i masywnej konstrukcji jest niewłaściwy, a rzekome oszczędności związane z ponownym wykorzystaniem przęseł z mostu na Starołęce to tylko przykrywka dla tej złej inwestycji. Pośpiech w realizacji oraz całkowite zlekceważenie kwestii wizualnych tylko potęgują jej bezsensowność, na co jednak włodarze okazali się głusi. Większość obecnych z niezrozumieniem odniosła się do faktu, dlaczego w przypadku tej inwestycji nie odbył się konkurs. To przecież najlepsza forma wyłonienia najciekawszego rozwiązania.
Opinie zebranych spotkały się jednak z oporem ze strony władzy. Ich zdaniem wykorzystanie zabytkowych elementów mostu na Starołęce do budowy kładki na Berdychowie to bardzo dobry pomysł. Tłumaczyli, że przęsła nie mogą czekać nie wiadomo jak długo na ponowne wykorzystanie, bo po kilku latach nie będą się już nadawać do zastosowania. Wielokrotnie powtarzano, iż na przygotowaną już realizacje są pieniądze i warto z nich skorzystać - lepiej zatem wykonać kładkę ze starych materiałów, niż ryzykować utratę kwoty, w trakcie przeprowadzania konkursu na nową, innowacyjną przeprawę. Jednak gdy odezwał się specjalista, którego zdaniem materiał zabytkowych elementów mostu nie nadaje się do ponownego wykorzystania, ze strony władz nastało milczenie. Włodarze ostatecznie nie wykluczyli ogłoszenia konkursu na nową kładkę, jednak usilnie zaznaczali, iż nowe rozwiązanie musi być przede wszystkim realne.
Wiceprezydent Poznania podsumowując dyskusję, dał nadzieje na zrealizowanie lepszego projektu przeprawy. Decyzja ta może być pewnego rodzaju przełomem we współpracy między urzędnikami, a społecznikami. Współdziałanie ma szansę wpłynąć na rozwój Poznania i poczucie mieszkańców, iż aktywnie działają na rzecz swego miejsca zamieszkania. Władza musi jednak aktywniej słuchać, a spotkania, które organizuje powinny mieć jakiś realny skutek, a nie mieć jedynie marketingowy charakter (dodatkowo, nieudolnie realizowany), albo – co gorsza – być jedynie wołaniem na puszczy.