WSZYSTKO PO 5 ZŁOTYCH
Jeśli Jarosław Kaczyński myślał, że może rządzić oddzielając politykę od gospodarki, to grubo się pomylił. Szkoda tylko, że te błędy uderzą wszystkich Polaków po kieszeni.
Zdaniem niektórych komentatorów rząd składa się z ministrów od spraw gospodarczych, technicznych (Morawiecki, Szałamacha, Strzeżyńska) i politycznych (Ziobro, Macierewicz, Kamiński). Ponieważ prezes na gospodarce się nie zna, cała para poszła, by dokonać "blitzkriegu" politycznego, czyli zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, w ustawie medialnej, ustawie o służbie cywilnej i prokuraturze, ustawie o policji. W skrócie chodzi o to, żeby tak przeprogramować system ustrojowy państwa, by było ono w pełni podporządkowane woli i kaprysowi jednego człowieka.
A gospodarka miała toczyć się sama. No i się toczy, ale w dół, po równi pochyłej.
Mam wrażenie, że politycy PiS ze zdziwieniem skonstatowali, że polityka i gospodarka to jednak system naczyń połączonych. Że skutki decyzji politycznych wywołują określone reakcje gospodarcze. Że wizerunek odpowiedzialnego partnera i członka Unii Europejskiej buduje się długo, ale można bardzo szybko zepsuć.
Europa patrzy na to, co się dzieje w Polsce i wyciąga wnioski. Po raz pierwszy od 1995 został obniżony dla Polski rating Standard&Poors oceniający wiarygodność finansową kraju. Zdaniem Ministra Finansów agencja pomyliła się. Nie zmienia to faktu, że notowane są stałe spadki na giełdzie i zdecydowanie wobec innych walut słabnie złoty. Pewnie cieszyć się będą ci, co z Polski wyjechali, ale chyba nie o to rządzącym chodziło.
Proponowana przez Prezydenta Dudę ustawa o pomocy frankowiczom wywoła prawdopodobnie kolejne perturbacje w sektorze bankowym. Banki to nie zaboli, ale klientów owszem. Tak jak podniesiony podatek bankowy o 0,44% "przypadkiem" zbiegł się w czasie ze wzrostem prowizji o taką samą wartość.
Obawiam się, że zamiast krytycznej autorefleksji, za chwilę rozpocznie się poszukiwanie winnych. A wtedy euro skoczy do 5 zł, frank do 5 zł, chleb do 5 zł, cukier do 5 zł - i będzie jak w tych sklepach - "wszystko po 5 złotych". Ale przecież nie prowadzimy już polityki międzynarodowej na kolanach. A wystarczyłoby, byśmy prowadzili ją z głową.