OBIECANKI CACANKI
Dyskutowałam ostatnio o tym, czy można wygrać wybory nic nie obiecując lub mówiąc o rzeczach niepopularnych, trudnych, wymagających odważnych decyzji. Czy taka postawa to droga do zatracenia czy klucz do sukcesu dla tych, którzy wierzą w zdrowy rozsądek?
"Aśka, daj spokój, wiesz jacy są ludzie" - zdarzało mi się słyszeć. Ale to ja pytam: jacy są ludzie? Nie bardzo chce mi się wierzyć, że zarządzając budżetem domowym nie rozumiemy podobieństwa działania tych mechanizmów na wyższych szczeblach. Że możemy wydać, jeśli coś zarobimy. Że jeśli bardzo nam na czymś zależy, a dobrze oceniamy perspektywy na przyszłość, to bierzemy kredyt. Że czasem oszczędzamy i dokonujemy wyrzeczeń. Więc jeśli pieniędzy nie mamy, to ich po prostu nie wydajemy.
W polityce jest jednak trochę inaczej:) Kampania wyborcza to czas, kiedy wielu polityków składa wiele obietnic. Bardzo się cieszę, że prominentni działacze PO na ostatniej konferencji prasowej zadeklarowali modernizację drogi S11. Przypomnę, że deklarowali to również w kampanii w 2011 roku... Nie twierdzę, że to z powodu braku pieniędzy. Prawdopodobnie w zdefiniowanej przez kogoś hierarchii potrzeb droga S11 nie była tak bardzo priorytetowa.
Ta sytuacja prowadzi do następujących wniosków:
Po pierwsze, w polityce rzuca się słowa na wiatr. Akurat przykład S11 jest symptomatyczny, ale zachęcam potencjalnego wyborcę do odnalezienia deklaracji programowych poszczególnych posłów. Ja próbowałam, i nawet Wujek Google okazał się bezsilny. Jeśli ktoś nie ma samozaparcia, nie jest dziennikarzem i nie kolekcjonuje ulotek z każdej kampanii to tych informacji po prostu nie znajdzie. Nawet na stronach internetowych czołowych poznańskich posłów. Nie ma obietnic, to nie ma rozliczeń. Kontrola obywatelska leży.
Po drugie, w sytuacji wielu priorytetów i ich względnej równoważności decydujące jest przebicie na szczeblu centralnym. Z tym Poznań od lat ma problem i dlatego wielu z łezką w oku wspomina np. Krystynę Łybacką, która jako minister w rządzie prawdziwie troszczyła się o sprawy stolicy Wielkopolski.
Myślę, że wielkopolskich kandydatów Nowoczesnej stać na to, by odgrywać ważniejszą rolę w krajowej polityce. Zwłaszcza, że moim celem i ambicją jest zrobienie najlepszego wyniku w Polsce:)
A wracając do obietnic, będę się trzymała swojego zdania. Nie przelicytuję "starej" klasy politycznej. A powściągliwość w deklaracjach i umiejętność powiedzenia "nie", to też jest obietnica. Obietnica wiarygodności, rozsądku i odpowiedzialności.
W jednej z fajnych infografik wyborczych pojawiło się przyporządkowanie poszczególnych partii do rodów z "Gry o tron". Nam przypadli rządzący na morzach Greyjoyowie. Przypomnę ich dewizę: "My nie siejemy". Bo do rzucania słów na wiatr i do PSLu nam oczywiście daleko:)