WĘDKA CZY RYBA?
Najpierw Prawo i Sprawiedliwość schowało Antka i Jarka, Platforma w odwecie przekornie eksponuje Miśka, Romka oraz Ludwika, z kolei Zlew zawstydził się Leszkiem i Januszem desygnując na liderkę ugrupowania Baśkę, co miała mieć fajny program. Chcieli dobrze, ale wyszło jak zawsze.
Bez urazy. Uważam, że w Sejmie potrzebna jest zmiana pokoleniowa, a taką z pewnością reprezentuje Barbara Nowacka. Na ostatniej konwencji Zlewu usłyszeliśmy między innymi o tym, że nie powinniśmy być montownią Europy (hej, skąd ja znam te słowa???) oraz, że pensja minimalna musi być podniesiona do kwoty 2500 zł brutto. Co oznacza obciążenie pracodawcy na poziomie 3000 zł brutto. Już się cieszycie prawda?
Mam też poczucie, jako menedżer, że przegapiłam jakieś nowe prawo ekonomiczne. Według ZLewu polegałoby ono na tym, że możemy ustawowo podnieść dobrobyt Polek i Polaków. Co na to wszystkie poprzednie Rządy, które na to nie wpadły? Pewnie, że były złośliwe, ale żeby aż tak?;)
Barbara Nowacka mówiła: "Nie chcemy i nie możemy być montownią Europy. Płace Polek i Polaków muszą wzrosnąć". No to czekamy na dekret o dobrobycie i szczęśliwą 5-latkę.
Bycie montownią - a co za tym idzie - niskie płace, są wtórne do działań inwestycyjnych. Najpierw zadajmy sobie pytanie dlaczego przyciągamy inwestycje typu "magazyn" lub "montownia", a w mniejszym stopniu high-tech? Zmian wymaga chociażby:
1) stymulowanie innowacji poprzez ulgi podatkowe dla firm, które mają swoje centra R&D
2) struktura kształcenia młodzieży - nastawiona na edukację praktyczną, czyli programy powstające we współpracy z przedsiębiorcami oraz edukację zawodową wysoce specjalistyczną z klasami patronackimi
3) ustawa o zamówieniach publicznych, która tak naprawdę zmusza oferentów do konkurowania wyłącznie ceną (co oznacza, że w branżach, w których 90% kosztów stanowią wynagrodzenia doprowadzamy do uwłaczających stawek godzinowych)
Jeżeli zaczniemy od podniesienia pensji minimalnej, to niestety nie będzie ani inwestycji zaawansowanych, ani tych magazynowych. Bo po prostu będziemy za drodzy.
Co proponujemy?
1. Obniżenie CIT do 16%, co oznacza mniejsze obciążenie firm podatkami, czyli więcej pieniędzy na inwestycje zarówno kapitałowe jak i osobowe.
2. Obniżenie PIT do 16%, czyli więcej pieniędzy w portfelu, co przekłada się na większy popyt konsumpcyjny a w konsekwencji wzrost gospodarczy.
3. Odciążenie firm, służby zdrowia, szkół, uczelni od biurokratyzacji poprzez powrót do ustawy Wilczka.
4. Rozwój edukacji praktycznej lepiej dostosowanej do rynku pracy, dzięki czemu będzie więcej pracy dla młodych ludzi dopiero wchodzących na rynek.
5. Ulgi podatkowe dla firm wdrażających wyniki swoich badań, co będzie stymulować rozwój innowacji i gospodarki opartej na wiedzy oraz nowych technologiach.
6. Likwidacja przywilejów emerytalnych, bo to po prostu więcej pieniędzy w budżecie, co umożliwi zmniejszenie obciążeń składkami obecnie pracujących.
Do tego wszystkiego potrzebne są odwaga, determinacja i rozsądek. W obietnicach polityków, zwłaszcza tych z "prawym sercem po lewej stronie" budżet traktuje się jakby był z gumy. To banał, ale kampania wyborcza traktowana jest jako festiwal mniej lub bardziej szkodliwych dla budżetu obietnic. My proponujemy coś innego. Nie ma nic za darmo, nie ma rozdawnictwa, nie ma przelewania z pustego w próżne. Nauczmy się zarabiać.
Uważam, że taki postulat jest w kampanii wyborczej politycznie jak najbardziej poprawny:)