KOMISJA "DMUCHANYCH PIŁEK"
Na pierwszym Posiedzeniu Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki nie mogło zabraknąć niespodzianek. Największą było znaczne opóźnienie jej rozpoczęcia. W sytuacji, gdy studentów obowiązuje tzw. akademicki kwadrans, radnych, jak się okazuje, przywilej półgodzinnego spóźnienia.
W dniu, w którym członkowie ów komisji mieli wysłuchać m.in. o tym, jakie oferty zostały przygotowane dla dzieci i młodzieży w okresie wakacyjnym, odbywały się jeszcze dwa inne posiedzenia: Komisji Budżetu i Finansów Nadzoru Właścicielskiego (dwie godziny wcześniej, więc radni co prawda z opóźnieniem, ale dotarli) oraz o niemalże identycznej godzinie co KKFiT, Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia.
J. Frankiewicz: "To nie może być tak, że te komisje odbywają się niemalże w tym samym czasie."
- Nie może być tak, że Komisja Sportu jest traktowana po macoszemu. Słyszałam, jeszcze w poprzedniej kadencji, że mówiono na nią: Komisja Dmuchanych Piłek. Tymczasem powinniśmy podejść do sprawy poważnie - tłumaczyła wyraźnie poirytowana Przewodnicząca KKFiT Joanna Frankiewicz. W międzyczasie padło nazwisko Przewodniczącej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia. - To nie może być tak, że te komisje odbywają się niemalże w tym samym czasie. Będę musiała raz jeszcze z panią radną Haliną Owsianną porozmawiać - dodała Frankiewicz.
Po trzydziestu minutach, jedni nieco szybciej, inni trochę później, zaczęli schodzić się do sali konferencyjnej mieszczącej się w budynku POSIR-u. Chociaż frekwencja, pisząc szczerze, nie dopisała. Trochę przypomniał mi się mój przedwakacyjny wpis, w którym analizowałam obecność radnych na poszczególnych komisjach. Wówczas skwitowałam to niezobowiązującym stwierdzeniem, iż nasi lokalni reprezentanci zbyt wcześnie poczuli wakacje. Tym razem nie mogę jednak zarzucić, że wielu z nich mentalnie jeszcze nie przestawiła się na częstotliwość: praca. Po prostu gdzieś tam dało się wyczuć swojski, powakacyjny chaos.
Jeden z radnych wyszedł zanim zaczęło się posiedzenie
- W najbliższym czasie przedstawię harmonogram naszych spotkań, aby wszystko było jasne i aby uniknąć w przyszłości takich sytuacji - skomentowała Joanna Frankiewicz. - A czy nie można by było tych posiedzeń zwoływać rzadziej, ale żeby trwały one dłużej? - zaproponował radny Tomasz Lipiński (PO). Trudno ocenić czy sugestia zostanie wzięta pod uwagę.
Zanim posiedzenie się rozpoczęło, opuścił je Przewodniczący Rady Miasta Grzegorz Ganowicz. Zasugerował jedynie Joannie Frankiewicz, aby nie czekać, aż będzie kworum, gdyż w sytuacji, gdy nie ma żadnego głosowania, jest ono niewymagane. Powiedział, po czym wyszedł. A za nim chciał podążyć radny Bartosz Zawieja, skutecznie jednak zatrzymany przez Przewodniczącą Komisji.
Nie tacy ci dziennikarze źli, jak o nich myślą (i mówią)!
Przyznam szczerze, że można nieco stęsknić się za tym rozgardiaszem. Chociaż z drugiej strony, liczę na to, iż takich sytuacji z każdym posiedzeniem będzie coraz mniej. W szczególności mam tu na uwadze względną punktualność. Wszak, nie bez powodu mawia się, że czas to pieniądz.
Najlepszą puentą, jaka przychodzi mi do głowy, jest rozmowa z jednym z uczestników spotkania, tuż po jego zakończeniu. W windzie. - I znowu się zacznie. Sesje Rady Miasta, Posiedzenia Komisji, dziennikarze... - usłyszałam. I tylko jedna odpowiedź wydała mi się wówczas słuszna: "A ja się za tym stęskniłam. Przynajmniej to koniec tzw. sezonu ogórkowego. A dziennikarze nie są tacy źli. Mówię za siebie."