PRZEGRANE REFERENDUM
Referendum z 6 września i jego frekwencyjny wynik to nie jest porażka demokracji. To przegrana całej klasy politycznej, a w szczególności tych, którzy do tego referendum doprowadzili.
Powiedzmy sobie wprost – tak przeprowadzone referendum to porażka naszych polityków. Prawie wszystkich. Poczynając od byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w trakcie kampanii wyborczej próbował przeciągnąć na swoją stronę zwolenników Kukiza i praktycznie w dwa dni zgłosił chęć organizacji referendum. To była cyniczna próba wykorzystania referendum dla swojej korzyści.
Winni są również temu wszyscy senatorowie, którzy zagłosowali za referendum. W ten sposób pokazali, że liczy się dla nich bardziej wsparcie dla swojego prezydenta niż realne spojrzenie na to czego w danej chwili potrzebuje państwo. Zabrakło im tego, do czego moim zdaniem powołany jest senat - czyli refleksji nad tym, czy ta decyzja będzie na pewno dobra. Cóż, nie pierwszy i niestety nie ostatni raz nasza wyższa izba parlamentu pokazała, że zwolennicy jej likwidacji mogą mieć sporo racji.
Referendalną odpowiedzialność zawalili również liderzy partyjni pozostałych partii. Większość z nich oficjalnie wypowiadała się, że w referendum pójdzie zagłosować, w praktyce nie zrobili jednak nic by ludzi do tego przekonać. Aktywni podczas kampanii wyborczych politycy tym razem siedzieli zamknięci w swoich skorupach, w mediach wypowiadali się bardziej na tematy związane z jesiennymi wyborami.
Zawiódł mnie również prezydent Duda. Mógł ten pierwszy raz wyraźnie pokazać, że jego celem jest dobro narodu, czuwanie nad przestrzeganiem konstytucji, a nie walka polityczna. Prezydent mógł – ale tego nie zrobił – wygłosić orędzie do narodu, napisać list i wysłać go do wszystkich mediów, mógł zrobić wiele jako urzędujący prezydent, żeby zachęcić ludzi do głosowania w referendum. Do referendum, które zarządził jego poprzednik, również Prezydent RP!
A największym paradoksem okazał się fakt, że tuż przed referendum 6 września więcej mówiło się o decyzji o braku referendum podczas wyborów parlamentarnych (tzw. referendum prezydenta Dudy) niż o tym, że za dwa – trzy dni należy iść do lokali wyborczych. Efekt?
Mniej niż 10% obywateli poszło zagłosować w pierwszym ogólnopolskim referendum po 12 latach.
W tym wszystkim jednym z najbardziej przegranych jest Paweł Kukiz. Bo co by nie mówić o muzyku-polityku to jedno trzeba mu przyznać – przez ostatnie miesiące próbował przekonać nas do JOWów. Robił to na tyle, na ile potrafił i na ile miał możliwości. Szkoda, że na ostatniej prostej jego walkę o JOWy przysłoniły jednak kwestie związane z jego listami wyborczymi, a on przez zaangażowanie się polityczne rozgrywki mam wrażenie stracił cel, z którym tak wielu go utożsamiało.
Chciałbym na koniec powiedzieć, że wierzę, że nasza klasa polityczna wyciągnie wnioski z tego referendum i nim zarządzi kolejne, dogłębnie to rozważy. Cóż, chyba jednak nie wierzę, ale tylko mam nadzieję, że tak się stanie.