SLD I PO - ZWIĄZEK Z PRZEKONAŃ I ROZSĄDKU?
Zawarcie porozumienia w Radzie Miasta pomiędzy Platformą Obywatelską a Sojuszem Lewicy Demokratycznej to nie tylko chłodna kalkulacja głosów potrzebnych do rządzenia w mieście. To również porozumienie dwóch bliskich w poznańskiej polityce ugrupowań, szczególnie po jesiennych wyborach samorządowych.
Jeżeli mielibyśmy na przestrzeni ostatnich 7-8 miesięcy wymienić, jakie partie były Poznaniu opozycyjne do rządzącej PO, to niewątpliwie wskażemy na Prawo i Sprawiedliwość. Nie raz, przede wszystkim ustami przewodniczącego Szymona vel Sęka, partia punktowała poczynania zarówno klubu PO jak i prezydenta Jaśkowiaka. PiS po wyborach samorządowych w Poznaniu było widoczną i w większości razy konstruktywną opozycją. Tego samego nie można jednak powiedzieć o SLD.
Mam wrażenie, że musiało przede wszystkim minąć trochę czasu nim sojusz podniósł się z traumy po wyborach samorządowych. Ilość radnych pozostała wprawdzie ta sama, ale szansy na współrządzenie miastem po politycznych zawirowaniach końcowo nie było. Do tego doszły spadające ogólnopolskie sondaże, nieszczęśliwy kandydat na prezydenta i w efekcie SLD w Poznaniu traciło na znaczeniu. Zdecydowanie mniej widoczny był również lider.
Szef SLD, Tomasz Lewandowski, od początku mówiący, że za 4 lata będzie ponownie starał się o fotel prezydenta Poznania musiał zrobić coś, co pozwoli ponownie zaistnieć mu w świadomości mieszkańców stolicy Wielkopolski. A że przy okazji wyszło na jaw, że do stabilnego rządzenia miastem potrzeba pewnej większości w Radzie Miasta rozwiązanie nasuwało się samo.
Mimo że na pierwszy rzut oka bardziej konserwatywnemu szefowi klubu PO Markowi Sternalskiemu jest dość daleko do Tomasza Lewandowskiego to panów wiele łączy. A spora część tych elementów znalazła odniesienie w podpisanych w minionym tygodniu przez obydwa ugrupowania porozumieniu.
Zarówno radny Sternalski jak I Lewandowski od kiedy pamiętam stawiali na takie elementy jak rodzina, dbałość o młodszych i starszych mieszkańców Poznania. Powstająca karta dla seniora (czekam na nią z niecierpliwością), istniejąca karta rodziny dużej, czy przyszłe dofinansowania do żłobków to na pewno elementy, które panowie radni popierają. Obydwoje wspierają elementy związane z edukacją (M.S. – chociażby szkoła „Łejery", T.L – zwiększenie nakładów na pensje dla nauczycieli). Te elementy to była dobra podstawa do tego by rozpocząć rozmowy i znaleźć więcej punktów, które bardziej łączą niż dzielą.
Na koniec przywołajmy jeszcze krajową polityczną arenę. W czasie kiedy PO spadają sondaże, a SLD nie może przebić się w nich powyżej 5% rozsądne zachowanie obu partii w Poznaniu może spowodować, że uzyskają tutaj one wynik wyższy, niż w skali całego kraju. A dodatkowo, co okaże się już nie pierwszy raz, pokażą, że na poziomie samorządowym pewne porozumienia polityczne można zawierać niezależnie od tego jak to wygląda w skali krajowej.
I jeszcze jedna uwaga. Trudno wyobrazić sobie by SLD w kraju przez najbliższe miesiące nie krytykowało PO. Zresztą, kilka dni temu politycy sojuszu ogłosili hasło #kolejnarozliczenie, której celem jest punktowaniem rządzącej partii. Jak podała 300polityka w ramach akcji planowane są spotkania plenerowe w różnych miejscach w Polsce. Cóż, w takim przypadku Poznań chyba zostanie pominięty.