ANDRZEJ DUDA. NOWY PREZYDENT A JESIENNE WYBORY. JAKA BĘDZIE POLITYKA?
To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe, stało się. Jeszcze w lutym większość komentatorów zakładała, że Bronisław Komorowski wygra w pierwszej turze. Nie dość, że nie wygrał w pierwszej, to jeszcze przegrał w drugiej. Dodać też trzeba, że wbrew przewidywaniom kampania na finiszu była ostra, dynamiczna i chwilami brutalna. A to tylko przygrywka do tego, co czekać nas będzie jesienią.
Jeszcze pół roku temu, kiedy okazało się, że kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Andrzej Duda, w Pałacu Prezydenckim liczono na łatwe zwycięstwo. Być może nawet w pierwszej turze. Szczerze w to wierzono i dlatego nie robiono nic. Przynajmniej przed pierwszą turą. Bronisław Komorowski był niewidoczny a jego sztab podejmował fatalne w skutkach decyzje. Dodatkowo na barki Bronisława Komorowskiego spadł ciężar słabnącego poparcia Platformy Obywatelskiej. Prezydent rykoszetem dostawał za niespełnione obietnice rządzącej partii.
Trzeba jednak przyznać, że Andrzej Duda miał bardzo dobrą kampanię! Aktywną, waleczną, z bardzo widocznym zaangażowaniem samego kandydata. Symbolem tego były ostatnie 24 godziny przed ciszą wyborczą. Andrzej Duda po debacie (która na pewno kosztowała go dużo energii), przebrał się i wsiadł do Dudabusa (nie do samolotu), którym następnie zjeździł ponad 900 km, odwiedzając w ciągu jednej doby 6 województw. Taki styl prowadzenia całej kampanii musiał się podobać wyborcom. To, jak pracował w kampanii i co zrobił w ostatnich miesiącach Andrzej Duda musiało zrobić wrażenie. Także na Platformie.
WYBORY PREZYDENCKIE A PRZYSZŁOŚĆ POLITYCZNA
Kampania prezydencka pokazała kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze, nie można wygrać wyborów (nawet mając początkowo ogromną przewagę nad peletonem), kiedy cały okres pierwszej rundy się po prostu przesypia. Po drugie, już widać, że kampania przed jesiennymi wyborami będzie niezwykle brutala, aktywna i trudna. Zapewne również dla wyborców, ponieważ politycy i sztaby nie zawahają się użyć najostrzejszej broni dla osiągnięcia celu. Dlaczego teraz ma być jeszcze brutalniej, niż do tej pory?
PiS od 8 lat nie był tak blisko przejęcia władzy a Platforma od tego samego okresu nie była tak bliska jej utraty. Jeżeli Jarosław Kaczyński marzy o fotelu premiera (co cytując jego samego jest „oczywistą oczywistością”), to ma na to szansę tylko po tych wyborach. Jego ugrupowanie nie przetrwa kolejnej parlamentarnej porażki i on sam za 4 lata nie będzie już zapewne liderem prawicowej koalicji (chyba, że teoretycznie z tytułem honorowego prezesa). Dlatego PiS zrobi wszystko, żeby władzę zdobyć właśnie teraz. Tym bardziej, że zwycięstwo Andrzeja Dudy daje całej partii dużą siłę rozpędu i zdejmuje z PiS jarzmo partii zawsze wyborczo przegranej.
Natomiast Platforma może nie przetrwać przejścia do ław opozycji. 8 lat u sterów władzy to dużo czasu. A kiedy trzeba będzie zrezygnować z zajmowanych przez ten okres (często intratnych i wpływowych) stanowisk, to oczywiście pojawią się wzajemne pretensje i rozliczanie. A co za tym idzie, bardzo zróżnicowana wewnętrznie Platforma, może tego nie przeżyć i po prostu się rozpaść.
Obie partie walczą zatem o przetrwanie. A ktoś, kto walczy o życie, nie zawaha się użyć każdej dostępnej broni. Szczególnie w polityce.
ZŁAGODZENIE POLITYKI? NIE MA MOWY, BĘDZIE GORZEJ
Wybory prezydenckie pokazały wyraźnie, że polityczny podział Polski wciąż przebiega na linii POPiSu. Tutaj od mniej więcej dekady mało się zmieniło. Również w najbliższych miesiącach mało się zmieni. Z tą tylko różnicą, że niekoalicyjny dotąd PiS może liczyć na wsparcie (póki co teoretycznej) partii Pawła Kukiza i partii Korwin. Czy to wystarczy do przejęcia władzy? Odpowiedzią na tę zagadkę będzie inne pytanie, czy Platforma + PSL + (póki co również teoretyczna) partia Balcerowicza + SLD (które w tej czy innej formule, z małą ilością posłów, pewnie ostatecznie znajdzie się w Sejmie) da liczbę 231. Jeśli żaden z politycznych bloków takiej przewagi nie uzyska, to zaczną się, tak dobrze znane z sejmowego pokoju Renaty Beger, „negocjacje” dotyczące transferu poszczególnych posłów. Tak, czy inaczej – głównymi siłami polskiej sceny politycznej nadal pozostaną PiS i PO, które będą się starały wokół siebie zbudować koalicje.
Jeżeli ktoś po kampanii i wyborach prezydenckich jest już zmęczony polityką, kłótnią, oskarżeniami o „kłamstwa”, to nie mam niestety dla niego dobrych informacji – w najbliższych miesiącach będzie tylko gorzej.