POMOCNE DŁONIE
Łatwo stracić twarz, a wraz z nią dobre imię. Znacznie trudniej oba dobra potem odzyskać. W przypadku ludzi „prywatnych” to jedynie ich własna strata. Kiedy mamy do czynienia z osobą publiczną, nie ma mowy jedynie o małych pożarach. Przeciwnie, ludzie zajmujący eksponowane stanowiska cali są z materiałów łatwopalnych i nawet małe iskry wywołują pożogę. Czas działa na ich niekorzyść, tlen podnieca płomienie.
Filip Kaczmarek, szef poznańskiej PO płonie. Czy ze wstydu? Nie wiadomo. Po tym, jak „Głos Wlkp” opublikował artykuł o śmiesznie niskiej kwocie, za jaką polityk miał się stać właścicielem części willi na Jeżycach, Kaczmarek opublikował krótkie oświadczenie. Być może więc samopoczucie nie jest w opałach. Ale wizerunek na pewno. Ogień wzmaga benzyna, którą polityk sam niedawno się oblał. Nie kto inny, jak Filip Kaczmarek, stwierdzał kilka razy brak kwalifikacji moralnych u swojego niedawnego partyjnego kolegi i wiceprezydenta Jakuba Jędrzejewskiego.
Działacze PO z aptekarską skrupulatnością wyliczali niejasne wydatki na rzecz zaprzyjaźnionej z Jędrzejewskim firmy. Chodziło o 150 tys. złotych z kasy samorządowej spółki. Teraz może chodzić o znacznie więcej – kamienica, jak donosi gazeta, może być warta nawet ponad 500 tys. zł, Kaczmarek miał natomiast stać się jej właścicielem za kilkadziesiąt tysięcy. Z niedawnej roli obrońcy moralności zdaje się już wypadł. W tej chwili wstępuje raczej w chór, który w PO śpiewa inne melodie.
Dziś rano niegdyś prominentny, wciąż jeszcze popularny poseł PO Waldy Dzikowski krótko skomentował „sprawę Kaczmarka”: nie wygląda to dobrze. Faktycznie, w środku gorączki przedwyborczej z poznańskiej PO dobiegają kolejne, po aferze wokół Jakuba Jędrzejewskiego, fałszywe tony. Sam Dzikowski od lat pełni mandat posła w cieniu korupcyjnych oskarżeń z czasów swoich rządów w Tarnowie Podgórnym. Nigdy się z nich nie oczyścił, wolał zakryć się tarczą immunitetu. Kolesiostwo i nieprzejrzystość Jędrzejewskiemu wytykał niedawno wicemarszałek Leszek Wojtasiak. Sam na jakiś czas wyłączony z życia publicznego w związku z 17 zarzutami prokuratorskimi. Chodziło o posiadanie udziałów w spółce i brak sprawozdań finansowych. W tych sprawach chodzi o różnej wysokości, ale zawsze wątpliwe operacje finansowe. Wspólnym mianownikiem jest też niechęć lub wręcz odmowa wyjaśnienia owych spraw. Nie będący adwokatami we własnych sprawach ludzie, chętnie jednak stają się prokuratorami w przypadkach cudzych. Skorzy do skrupulatnych wyliczeń i oskarżeń, udanie grają wtedy role postaci publicznych. Kiedy rzecz dotyczy ich samych, nagle powracają, jak synowie marnotrawni, do własnej prywatności, chcąc skryć się w zacisznym milczeniu. Czy jednak taka bilokacja jest możliwa?
Zastanawiam się, czego mają dosyć ludzie, którzy tydzień temu zagłosowali na Pawła Kukiza. Myślę i nie mam pojęcia. W końcu rządzą nami ludzie szczerzy i prostolinijni. Tacy, co jak trzeba, powiedzą wprost, bez owijania w bawełnę, prawdę między oczy. Jak to zaprezentował właśnie popularny aktor Tomasz Karolak. Dość już tego międolenia, wykrzyknął na spotkaniu z wyborcami prezydenta. Po czym dodał, że świat z wizji kontrkandydata Bronisława Komorowskiego ma tyle wspólnego z rzeczywistością, ile seriale, w których Tomasz Karolak gra. Tak zwanych wyborców antysystemowych to wyznanie musiało napełnić współczuciem. Biedny ten aktor, karzą mu odgrywać jakieś cyrki i jeszcze kasować za to te wstrętne pieniądze. Podobne współczucie może człowieka ogarniać, kiedy pomyśli o sytuacji polityków. Rzecz nie jest godna pozazdroszczenia. Muszą mówić jedno, a robić drugie. Wychodzi na to, że frustracja 20% Polaków wypływa z czystego współczucia dla ciężkiej doli osiadłych w swych rolach i okradzionych przez to z prywatności polityków. Chcieliby może wyciągnąć pomocną dłoń i z tej przykrej rzeczywistości usunąć.