POMNIK PIŁATA
Przez prawie godzinę rozmawiałam wczoraj z człowiekiem przedstawiającym się jako "psycholog społeczny, któremu obcy jest konflikt, bliskie natomiast dążenie do koegzystencji". Choć taka wizytówka powinna gwarantować kojącą atmosferę, podczas tej rozmowy włos jeżył mi się na głowie. Dyskusja dotyczyła 5-metrowej figury Chrystusa Króla, która 31 maja stanie na Placu Mickiewicza. Ta dyskusja nie była ani pokojowa, ani rzeczowa.
Byłoby łatwo móc powiedzieć, że agresywni zwolennicy odbudowy Pomnika Wdzięczności (figura ma być jego zwiastunem) chcą narzucić miastu swoją koncepcję. Że miotają ciosy słowem, różańcem, podpisami pod swoim pomysłem i zebranymi pieniędzmi. Problem w tym, że figura-pomnik jest przede wszystkim symbolem nieudolności władz Poznania. Przykładem niekonsekwencji poprzedniej ekipy i kolejnym dowodem na polityczną wojnę podjazdową w ekipie obecnej. Za te błędy i zaniechania zapłacą wszyscy poznaniacy, bo konflikt będzie narastał.
Komitet chciał odbudowy pomnika na Placu Mickiewicza. Zgody nie było i nie ma. Zaproponował więc kilka innych lokalizacji i w końcu skupił się na jednej: okolicach Jeziora Maltańskiego. W międzyczasie zebrał 25 tys. podpisów zwolenników i niemałą kwotę na odbudowę pomnika. Na konkretne działania komitetu władze Poznania odpowiedziały pasmem niekonsekwencji. 3 lata temu radni przychylili się do planów odbudowy pomnika - gdzieś, choć nie wiadomo gdzie. Prezydent Grobelny natomiast mówił, że lokalizacja nad Maltą jest niemożliwa, bo wyklucza ją plan zagospodarowania. Zdanie zmienił w przedwyborczej gorączce.
W grudniu zmieniła się władza. Jacek Jaśkowiak powtarza: pomnika nad Maltą nie będzie. Ale nie mówi gdzie będzie. 5 maja radni wyrażają zgodę na ustawienie 5-metrowej figury na Placu Mickiewicza. Będzie zapowiedzą pomnika, choć wciąż nie wiadomo, gdzie pomnik ma stanąć. Stanowisko przegłosowało 15 radnych, 9 było przeciw, 10 w ogóle nie głosowało. Wniosek komitetu poparł radny PO Tomasz Lipiński. I nazwał stanowisko Apelem do prezydenta, żeby nie utrudniał komitetowi zrobienia wystawy. Ma być również dopingiem do szukania porozumienia w kwestii lokalizacji. Z partyjnym kolegą nie zgodził się szef klubu radnych PO, Marek Sternalski. W kameralnym gronie wygłosił mowę o wolności religijnej i zagłosował przeciw wnioskowi. Był to sprzeciw bezpieczny. Wystarczająco wielu radnych posilało się podczas przerwy śniadaniowej, żeby wniosek mógł gładko przejść. Tym samym prezydent PO został przez PO ponownie wystawiony na linię strzału. Partia bardzo chciała, ale nie mogła zablokować wniosku. Jaśkowiak musi więc wziąć sprawy w swoje ręce.
Komitet żywi się niekonsekwencją władz, jak leśne grzyby deszczem. Po swojej stronie ma konkrety: podpisy, pieniądze, lokalizacje. Miasto nie ma nic, poza mglistą, niewyrażoną na żadnym piśmie propozycją ustawienia monumentu na Łęgach Dębińskich. Ignorowany komitet łatwo więc może stać się prześladowanym. A kiedy miasto wreszcie ustąpi, chcąc uniknąć wojny religijnej, jeszcze bardziej urośnie.
Wspomniany rozmówca, którego cechuje "dążenie do koegzystencji" to wiceszef komitetu, Tadeusz Zysk. Jak mówi, 25 tys. podpisów i zebrane pieniądze świadczą o tym, że większość poznaniaków chce pomnika. Jako psycholog społeczny musi mieć dobry słuch i znać mieszkańców na wylot. Swoje przekonanie nazywa wiedzą. Nie jest więc dziwne, że nie czuje potrzeby jej zweryfikowania. Zapytany o to, czy chciałby referendum w sprawie pomnika, odpowiada: po co i kto miałby za nie zapłacić? I ma rację. Pomnik zapewne stanie nad Maltą. Nie na skutek decyzji, tylko serii ich braków. Tak wiele osób decyzyjnych umywało od niego ręce, że może warto zmienić przegłosować w Radzie jeszcze jedno stanowisko: zmieniające jego nazwę na Pomnik Piłata.
http://gulczynska.blox.pl/html