CZY POSŁOWIE URATUJĄ INSTYTUT ZACHODNI?
Już jesienią 2012 r., a więc dwa i pół roku temu, dziennik Głos Wielkopolski informował: „Instytut Zachodni może zostać zlikwidowany”. Powoływał się przy tym na negatywną opinię ministerstwa spraw zagranicznych (MSZ). W kontrze do niej dziennik zacytował wypowiedź prof. Władysława Bartoszewskiego, dwukrotnego szefa tego resortu, a wtedy doradcy premiera d. s. relacji z Niemcami: „Nikt decyzji o likwidacji Instytutu ze mną nie konsultował, choć pogłoski o tym krążą od dawna. Byłoby wielką szkodą, gdyby do tego doszło. Ten ruch świadczyłby o braku znajomości roli, jaką Instytut odgrywa. Ale takie działania są typowe dla MSZ, w którym na ośmiu wiceministrów ani jeden nie zna języka niemieckiego”.
Od tamtego czasu zmieniło się tylko na gorsze. W 2010 r. Instytut miał dotację z budżetu państwa w kwocie ok. 2,3 mln zł, w latach 2012-2013 w wysokości ok. 1,5 mln zł rocznie (spadek o 35% względem 2010 r.), a w 2014 r. już tylko w wysokości ok. 1,1 mln zł (spadek o 54%). W bieżącym roku wynosi ona poniżej 800 tys. zł (spadek o 65%).
Strona rządowa oczywiście nie ujawni rzeczywistych powodów dyskryminacyjnego traktowania Instytutu. W każdym razie trudno nie skojarzyć, że podejście rządu do Instytutu wpisuje się w długoletnią politykę ustępliwości wobec Niemiec. To zła strategia. Dobre czy złe stosunki międzypaństwowe nie mają tu nic do rzeczy. Niemcy to nasz bliski sąsiad, z którym łączą nas wielorakie więzy i który silnie oddziałuje na naszą wspólnotę państwową. Dlatego jest naszym interesem mieć choćby jedną wyspecjalizowaną i odrębną instytucję niemcoznawczą. Tak, jak Niemcy mają placówki polonoznawcze i wschodnioznawcze.
Tymczasem poznański Instytut Zachodni poddano rygorom ustawy o instytutach badawczych, a więc rygorom niedostosowanym do specyfiki profilu Instytutu. Jest on co prawda po części jednostką badawczą, ale nie wyłącznie naukową. Pełni też i powinien pełnić (tak jak pełnił w przeszłości) funkcje eksperckie i analityczne oraz związane z gromadzeniem zasobów informacyjnych o naszym zachodnim sąsiedzie, a w tym kontekście o Unii Europejskiej. Inaczej mówiąc, działalność Instytutu winna wspierać kreowanie polskiej polityki zagranicznej na kierunku zachodnim. A to daleko wykracza poza ramy działalności naukowej. Tak więc rygory przywołanej ustawy siłą rzeczy albo doprowadzą do zmiany profilu Instytutu, albo – gdy ten będzie chciał zachować swój specyficzny charakter – przyczynią się do jego upadku. I to się właśnie dzieje.
A przecież mamy wzorzec, z którego można byłoby skorzystać. Mało tego, należałoby skorzystać. Wzorcem tym jest rozwiązanie zastosowane względem Ośrodka Studiów Wschodnich. Ośrodek ten pełni bliźniaczą, a co najmniej bardzo podobną rolę do tej jaką pełnił i powinien pełnić Instytut Zachodni. Tyle tylko, że – jak wskazuje jego nazwa – wspomaga kreowanie polskiej polityki wschodniej. Dla ustabilizowanie sytuacji Ośrodka, uwzględniając specyficzne funkcje, które pełni, poddano go rygorom odrębnej ustawy, uchwalonej w 2011 r. Określiła ona jego swoisty profil, wewnętrzną organizację i stałe źródła finansowania. Dzięki temu Ośrodek może w niezakłócony sposób wykonywać swoje i badawcze, i eksperckie, i analityczne, i archiwistyczne funkcje.
Ośrodek Studiów Wschodnich nie jest zresztą jedynym instytutem działającym na mocy odrębnej ustawy, a więc wyłączonym spod unifikujących reguł ustawy o instytutach badawczych. Obok niego taką jednostką jest Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, funkcjonujący pod rządami adresowanej do niego ustawy z 1996 r.
Droga jest więc przetarta.
Projekt ustawy o Polskim Instytucie Zachodnim im. Zygmunta Wojciechowskiego został złożony w Sejmie przez klub PiS. Z jego uchwaleniem trzeba się spieszyć, bo do końca kadencji pozostało tylko jakieś jedenaście posiedzeń. Co prawda doświadczenie pokazuje, że ustawę można uchwalić – czyli przeprowadzić wszystkie trzy t. zw. czytania – nawet na jednym posiedzeniu, a więc w ciągu trzech dni. Ale do takiego ekspresowego postępowania potrzebna jest wola polityczna koalicji rządowej. Dlatego zwróciłem się do przewodniczących klubów PO i PSL z prośbą o poparcie tej inicjatywy. Z taką samą prośbą zwróciłem się do opozycyjnych klubów SLD i ZP.