PIS CHCE W POZNANIU ULICY LECHA KACZYŃSKIEGO. BĘDZIE AWANTURA
Katastrofa smoleńska rozbudza w narodzie ogromne emocje. Uwidaczniają się one głównie 10 kwietnia na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Już niebawem jednak podobnie może być i w Poznaniu. Dlaczego? Ponieważ PiS chce, żeby w centrum miasta była ulica Lecha Kaczyńskiego. A to oznacza jedno – sporą polityczną awanturę.
Piątek, 10 kwietnia tego roku. Słoneczne, bardzo ciepłe wczesne popołudnie. W tle słychać stonowaną muzykę, widać modlące się grupy, ktoś niesie zapalony znicz a ludzie nadchodzą niemalże z każdej strony. „Ruski zamordował prezydenta naszego”, „Zamach proszę pana, zamach”, „Jak to kto? Ten, kto najbardziej na tym zyskał – Komorowski i Tusk”. Tak mógłbym w skrócie streścić (posługując się autentycznymi wypowiedziami) to, co usłyszałem kilka dni temu pod Pałacem Prezydenckim. No to może jeszcze jeden cytat – „W dniu katastrofy wiedziałam, że to był zamach” – mówi mi rozemocjonowana kobieta w średnim wieku. „Nie ma pani żadnych wątpliwości?” – pytam. Kobieta patrzy na mnie wzrokiem nauczycielki zażenowanej tym, że uczeń nie wie ile to jest 5 razy 4, po czym mówi głośno i wyraźnie – „Żadnych!” i rozciąga transparent z napisem „Mordercy”.
Smoleńsk w Poznaniu
Część Czytelników pomyśli teraz - to specyfika Warszawy i Krakowskiego Przedmieścia. Oczywiście generalnie będą mieli oni rację. Generalnie, bo przytoczone obrazy pokazują jak na dłoni ogromny bagaż emocji i społeczny podział, który w najmniejszym stopniu nie jest uzależniony od miejsca zamieszkania.
Temat katastrofy smoleńskiej w Poznaniu obecny praktycznie nie jest. Są oczywiście uroczystości rocznicowe, msze, składanie kwiatów, okolicznościowe przemowy. Nic na wielką skalę. Uczestniczy kto chce. Reszta poznaniaków na dobra sprawę może nawet nie wiedzieć, że takie uroczystości mają miejsce. Jednak już niedługo to się zmieni. O katastrofie smoleńskiej będzie mówił niemalże cały Poznań. A o Poznaniu cała Polska. Szef radnych PiS zaproponował bowiem, żeby część ulicy Roosevelta (na wysokości Ronda Kaponiera) zmieniła swoją nazwę na ulicę Lecha Kaczyńskiego. Jest również pomysł, żeby jednej z ulic na os. Lotników Polskich nadać imię gen. Andrzeja Błasika. Po tych zapowiedziach widać jedno, wielka awantura już wisi w powietrzu.
Jaką twarz ma poznański PiS?
W 5 rocznicę katastrofy smoleńskiej opublikowaliśmy wywiad z socjologiem, prof. Rafałem Drozdowskim. Opisując społeczne podziały, które narosły wokół tego tematu mówił on, że w Poznaniu nie ma tak dużego sporu ponieważ: „poznański PiS zdaje się nie mieć twarzy Antoniego Macierewicza. Wydaje się być takim PiSem centrowym i nadal dość ciepło myślącym o idei POPiSu. Więc tutaj nie ma takiego zaplecza politycznego, żeby czynić z tragedii smoleńskiej konfrontację”.
Kiedy czytałem te słowa po raz pierwszy pomyślałem, że profesor Drozdowski ma całkowitą rację. Po pierwsze na czele PiS w Radzie Miasta stoi raczej unikający radykalizmu Szymon Szynkowski vel Sęk. Po drugie nie ma powodu, żeby w stolicy Wielkopolski toczyć spory wokół tematu smoleńskiego, bo niby dlaczego mielibyśmy je akurat tutaj toczyć? Nie ma u nas problemu budowy pomnika, nie było nigdy żadnych wielkich manifestacji z hasłami typu: „Mordercy”, „Żądamy prawdy o smoleńsku”. I w końcu, po trzecie – skoro ten temat nie był w Poznaniu na pierwszym planie przez 5 lat, to dlaczego miałoby się to nagle zmienić?
A się zmieniło. Zapowiedź radnego Szynkowskiego otwiera zupełnie nowy rozdział i to zarówno w historii poznańskiego PiS, jak i społecznych emocji obecnych w naszym mieście. „Nie zamierzam milczeć lub udawać, że w sprawie katastrofy smoleńskiej wszystko jest jasne i oczywiste a śledztwo przeprowadzono dogłębnie i transparentnie” – napisał na swoim Facebooku radny Szynkowski. Nie ma tutaj ostrych słów, nie ma tak chętnie używanego przez moich rozmówców z Krakowskiego Przedmieścia słowa „zamach”. Ale jest za to bardzo delikatne sugerowanie, że nie wszystko jest jasne. To wystarczy. Więcej nie trzeba, reszta zostanie dopowiedziana.
Szynkowski w roli Kaczyńskiego
Wrócę jeszcze na moment do piątkowego popołudnia na Krakowskim Przemieściu. Długo wyczekiwane było przemówienie a właściwie, to dwa przemówienia prezesa Kaczyńskiego. To pierwsze było mocniejsze politycznie, to drugie (wieczorne) było bardziej mobilizujące. Ciekawe jest, że Jarosław Kaczyński ani razu w żadnym z nich nie użył słowa „zamach”. Mówił za to rozmyślnie o „tragedii smoleńskiej” - które to sformułowanie stoi gdzieś po środku miedzy katastrofą a zamachem. Mówił też o „poległych”. Resztę zrobił tłum. Stojąc tam na miejscu miałem okazję zobaczyć na własne oczy jak reagują słuchacze na te niedomówienia Prezesa. A reagowali zgodnie z oczekiwaniami. To oni dopowiadali i uzupełniali narrację Kaczyńskiego, głośno krzycząc „zamach”, „mordercy”, „chcemy prawdy” i „tu jest Polska”.
W Poznaniu rolę Jarosława Kaczyńskiego zdaje się pełnić teraz Szymon Szynkowski vel Sęk a rolę dopowiadającego tłumu Poznański Klub Gazety Polskiej. To właśnie ta grupa jest oficjalnie pomysłodawcą nadania w Poznaniu ulicom imion Lecha Kaczyńskiego i generała Andrzeja Błasika.
Pytanie tylko, czy będzie potrzebny i poznański odtwórca roli Antoniego Macierewicza? Chociaż właściwie, to może on już jest.
P.S. Jest jeszcze jedno pytanie – dlaczego PiS teraz akurat chce wesprzeć pomysł Klubu Gazety Polskiej? Pytanie jedno, ale odpowiedzi dwie. Pierwsza, ta wygłaszana przed mikrofonem ze sceny mówi, że formalnie musi minąć 5 lat od śmierci osoby, której imię chce się nadać ulicy.
Ale idąc tokiem rozumowania i przemawiania Kaczyńskiego i Szynkowskiego można spokojnie napisać, że natychmiast po tych słowach tłum dopowiedział jednym, zwartym okrzykiem: „Wybory za pasem!”.