QUO VADIS, EPISKOPACIE? QUO VADIS, ARCYBISKUPIE?
Wielkanoc, to święta radości, miłosierdzia i wybaczania. Wiedzą o tym wszyscy, przynajmniej teoretycznie. Jakże duże było zatem moje zdziwienie, kiedy usłyszałem tegoroczne słowo Arcybiskupa Poznańskiego - o radości ani słowa, o miłosierdziu ani słowa, o wybaczaniu ani słowa. O czym zatem było? O in vitro, dzieciach pochodzących nie z małżeńskiego łoża i generalnie o „mocach zła”. Coś jest chyba nie tak. Pytanie tylko z kim?
Wielka sobota, godzina 23, kościół w centrum Poznania. Właśnie kończy się Msza Rezurekcyjna. Wierni, zebrani licznie, choć nie aż tak licznie jak jeszcze 2-3 lata temu, powoli zapinają kurtki i przygotowują się do wyjścia na coroczną procesję wokół kościoła. W tym momencie ksiądz odprawiający nabożeństwo informuje zebranych w świątyni, że zanim rozpocznie się procesja, on przeczyta nam „Słowo Arcybiskupa Poznańskiego na uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego”. Ponieważ znałem już treść tego „przesłania”, to rozsiadłem się wygodnie i zaczynam obserwować reakcję wiernych.
„Siostry i Bracia, umiłowani w Chrystusie, dla nas Zmartwychwstałym!” – zaczyna czytać ksiądz. „W sekwencji Mszy świętej na dzisiejszą uroczystość śpiewamy: Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy!” – póki co jest jeszcze przewidywalnie i jeszcze normalnie. Jeszcze. Dalej bowiem Arcybiskup pisze m.in. o antyewangelii szatana, którą jest: kłamstwo, nienawiść i śmierć. Następne wersy? Jest już znacznie gorzej.
Jak powinno zaczynać się życie? „Z woli Boga życie ma poczynać się w małżeństwie uświęconym sakramentem” – pisze Metropolita Poznański. Ciekaw jestem czy Arcybiskup myślał o uczuciach dziecka, które akurat przyszło na Rezurekcję radować się Zmartwychwstaniem Jezusa a dowiaduje się, że jest dzieckiem poczętym niezgodnie z wolą Boga… Dlaczego? Ponieważ jego rodzice nie są "sakramentalnym małżeństwem". Dalej, co czują rodzice – którzy o zgrozo nie powiedzieli sobie „tak” przed ołtarzem - dla których największym skarbem jest ich dziecko… Czy ono nie jest zgodne z wolą Boga? Ciekaw jestem, czy Arcybiskup o tym myślał pisząc swoje "przesłanie" do wiernych. Ja widziałem reakcję kilku osób słuchających tych słów i powiem szczerze, dobrze byłoby, gdyby mógł je zobaczyć również Arcybiskup. Nie byłby tym zachwycony. Ale o reakcjach później, póki co dalej o słowach.
Nasz Metropolita w swoim, jeszcze raz przypomnijmy tę wyniosłą nazwę, „słowie na uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego”, idzie dalej pisząc: „Niech małżeństwa dotknięte krzyżem bezdzietności nie ulegają pokusie użycia złych i niegodnych metod poczęcia dziecka”. Oczywiście wiadomo co ma na myśli abp Gądecki, chodzi o jego głównego wroga, czyli piekielną metodę in vitro. Kolejne uderzenie. Bowiem znów, jak mają się czuć rodzice, którzy zastosowali tę metodę? Przecież nie zrobili tego aby czcić szatana i brać udział w czarnych mszach. Zastosowali tę metodę, żeby dać komuś życie, czyli także zdaniem Kościoła - najpiekniejszy dar. Często tacy rodzice przychodzą ze swoim dzieckiem do Kościoła, aby je ochrzcić i wychować w wierze katolickiej. Przychodzą razem, pełni nadziei, wiary i miłości a w zamian dostają co? Piękne świąteczne życzenia od Arcybiskupa, w których ich czyn oraz dziecko określane jest jako "zła i niegodna metoda poczęcia".
Szkoda, że przy okazji Świąt Wielkiej Nocy zamiast mówić o sile zwycięstwa życia nad śmiercią, Przewodniczący Episkopatu Polski i jednocześnie nasz Arcybiskup, mówi o in vitro. Reakcja ludzi w kościele? Cześć osób patrzy na siebie wymownie i wychodzi ze świątyni. Inni coś do siebie szepczą, jeszcze inni kiwają głowami z dezaprobatą. Jest też oczywiście spora grupa osób, która z radością przyjmuje słowa Arcybiskupa, ale całościowy obraz reakcji na słowa Metropolity nie jest dla niego najlepszy.
Echo tego listu widać jeszcze kilka minut później. Podczas procesji rezurekcyjnej wokół kościoła daje się słyszeć rozmowy o tym, że zupełnie niepotrzebnie Arcybiskup wprowadza ten temat podczas Świąt, że powinien po prostu złożyć wiernym życzenia a nie mówić o dzieciach ze związków „nie uświęconych sakramentem” i o „pokusie użycia złych i niegodnych metod poczęcia dziecka”. Nieco zabawne a właściwie karykaturalne jest to, że tłem do tych rozmów jest podnoszona przez księży pieśń: „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana”…
Podczas procesji usłyszałem coś jeszcze. Pewien młody chłopiec mówi do swojej mamy: „W zeszłym roku ludzi na procesji i w kościele było dużo więcej, dlaczego teraz jest ich mniej?”. Widocznie zakłopotana mama po chwili milczenia odpowiada: „Może pojechali gdzieś do rodziny i tam poszli do kościoła”. „A rok temu nie wyjechali?” – rezolutnie pyta młodzieniec. „Może po prostu chcą być gdzie indziej” – odpowiedziała mama.
Przy zmianie przewodniczącego Episkopatu dużo mówiono o różnicach i podobieństwach między abpem Michalikiem i abpem Gądeckim. Widocznych różnic jest kilka, ale jest też i jedno silne podobieństwo. Abp Michalik za wroga obrał sobie szatańską ideologie gender, o której mówił przy każdej możliwej okazji. Abp Gądecki na swojego wroga wytypował „złą i niegodną metodę poczęcia dziecka”. I mówi o niej niemalże zawsze i wszędzie. Również wtedy, kiedy wierni (a przynajmniej znaczna ich część) oczekują czegoś innego.
To oczywiście w pełni normalne, że Kościół broni swoich wartości i ideałów, ale czy musi to robić tak mało subtelnie i na dodatek przy okazji, przynajmniej teoretycznego, składania życzeń wiernym? Wróćmy jeszcze na chwilę do usłyszanego podczas procesji dialogu między mamą a chłopcem. Odpowiedź na pytanie młodzieńca „Dlaczego teraz jest ich mniej?” leży prawdopodobnie w takich „życzeniach”, „słowach do wiernych” i listach. Jak bowiem można przy okazji najważniejszych Świąt nie mówić o miłości, wzajemnym zrozumieniu i wybaczeniu, tylko m.in. stygmatyzować dzieci ze związków „nie uświęconych sakramentem”?
Henryk Sienkiewicz, przywołując w jednej ze swoich powieści znaną rzymską legendę, pisze o tym, jak uciekającego z Rzymu św. Piotra spotyka Jezus idący w stronę Wiecznego Miasta. Zaskoczony i przestraszony św. Piotr pyta Chrystusa: „Quo vadis, Domine?”. Jezus odpowiada: "Gdy ty opuszczasz lud mój, do Rzymu idę, by mnie ukrzyżowano raz wtóry...”. Dziś moglibyśmy zupełnie poważnie zapytać: „Dokąd zmierzasz, Kościele?”, „Dokąd zmierzasz, Episkopacie?”, „Dokąd zmierzasz, Arcybiskupie?”.
Jak na te pytania odpowiedzą sobie wyżej wymienieni, to może zrozumieją wówczas dlaczego z roku na rok w procesjach rezurekcyjnych dookoła kościołów chodzi coraz mniej wiernych. Bo niestety póki co, to zachowują się oni, jak św. Piotr. Tyle tylko, że on uciekał od prześladowań a wyżej wymienieni od wiernych, ich oczekiwań i potrzeb.