JAŚKOWIAK DLA MEDIÓW TO GŁÓWNIE „ROWERZYSTA”
Pamiętam, jak 30 listopada rozdzwonił się telefon. Pisali i dzwonili koledzy dziennikarze z tak zwanej centrali. Wszyscy zadawali jedno pytanie: „Kim jest ten wasz nowy prezydent?” Wiadomo, Warszawka nie musi znać każdego z kandydatów we wszystkich miastach, ale nie ma co ukrywać, że poziom wiedzy na temat Jaśkowiaka w wyborczy wieczór był z perspektywy stolicy prawie zerowy.
W ostatnich dniach rozmawiałem z kilkoma reporterami i dziennikarzami z największych redakcji telewizyjnych i prasowych. Pytałem m.in. o skojarzenia z Jackiem Jaśkowiakiem. Jeden z moich rozmówców mówi wprost - „Nie lubię waszego nowego prezydenta”. Pytam- dlaczego? „Zapamiętałem, jak tuż po ogłoszeniu wyników wyborów wypowiadał się w kilku telewizjach i uderzyło mnie jedno - ani razu nie podziękował za rywalizację Grobelnemu. To nie było ładne i taki jego obraz mam do dziś”.
Pytam innego dziennikarza, zajmującego się na co dzień polską sceną polityczną, z czym kojarzy mu się prezydent Poznania? „Głównie, to z rowerem. Cały czas na nim jeździ i miał jakiś wypadek rowerowy. Uderzył w ciężarówkę….”- mówi reporter. Dopytuję - z czymś jeszcze kojarzy Jaśkowiaka? „Nic więcej”- odpowiada.
Inaczej na zmianę warty w poznańskiej władzy patrzy dziennikarka zajmującą się kulturą. Ona jest zachwycona tym, że nie ma już Grobelnego. „Może to jakoś odblokuje odważniejsze wydarzenia kulturalne w Poznaniu. Może spektakle w stylu Golgota Picnic nie będą już blokowane”- mówi z nadzieją. A jak teraz kojarzy naszego prezydenta? „Mam tylko jedno skojarzenie, to rower”- mówi dziennikarka.
Po 100 dniach urzędowania prezydent już nie jest anonimowy. Ale warszawscy dziennikarze kojarzą Jacka Jaśkowiaka w jeden sposób – „prezydent rowerzysta”. Póki co nic więcej do świadomości medialnej się nie przebiło. Jak na 100 dni, to chyba trochę mało.
Czas na poznańską perspektywę. „Prezydent Jacek Jaśkowiak, czyli powiew świeżości w Urzędzie Miasta”, „Wynik Jacka Jaśkowiaka wskazuje na ogromne oczekiwania”, „Poznań ma nowego prezydenta! Umarł król, niech żyje król” – to tylko niektóre powyborcze cytaty z poznańskich mediów. Wniosek jest jeden – Jaśkowiak, to głównie nadzieja. Tak było na początku grudnia, kiedy było już jasne, że po 16 latach przy placu Kolegiackim nastąpią zmiany.
Później przyszła proza życia. I problemy. Tarcia wokół niedoszłego wiceprezydenta Lewandowskiego, GOAP, kłopoty wiceprezydentów Jędrzejewskiego i Wudarskiego, asystent od robienia zdjęć, pytania o realizację obietnic wyborczych… Wróciła również bardzo symboliczna kwestia przejścia dla pieszych przy dworcu Poznań Główny. Ta sprawa pokazuje, że droga od obietnicy do realizacji bywa czasem równie długa i kręta, jak droga podróżnego na poznański dworzec.
Jednak póki co dla mieszkańców Poznania najbardziej widoczna zmiana, to możliwość spotkania z prezydentem. W ostatnim czasie spotkań z Jackiem Jaśkowiakiem jest chyba aż zbyt dużo. Na prawie każdym z nich widoczny jest jeden problem – mieszkańcy przynoszą listy, dokumenty i wnioski, którymi zasypują Jaśkowiaka. To jeszcze spadek po Ryszardzie Grobelnym. Były prezydent, zwolennik centralizacji w urzędzie, przyzwyczaił bowiem poznaniaków do tego, że to właśnie on odpowiada za wszystko. Dlatego też mieszkańcy, mając teraz możliwość spotkania z Jaśkowiakiem, próbują niemalże każdą sprawę załatwić bezpośrednio u samego prezydenta, wręczając mu na spotkaniach niezliczone ilości dokumentów.
Jakie zatem jest tych 100 dni Jacka Jaśkowiaka? Po początkowych zachwytach i ogromnych pokładach nadziei nie zostało już zbyt wiele. Dobrym przykładem obrazującym tę zmianę jest grupa osób, która w wyborczy wieczór 30 listopada zgromadzała się w Meskalinie, gdzie tłumnie świętowano sukces Jaśkowiaka. Po kilkunastu tygodniach część z osób, która tamtego wieczora ściskała prezydenta elekta, stała się jego ostrymi krytykami. Tak to już jest, że łaska mediów i wrogów naszych wrogów na pstrym koniu jeździ. Jak w każdej rewolucji (czy też rewolucyjnej zmianie), póki jest wspólny przeciwnik, to idziemy razem, jak go zabraknie, to często niedawna wspólna droga staje się jakby mniej wspólna.
Trudno ze 100 dni prezydentury Jacka Jaśkowiaka wyciągać wnioski na kolejne miesiące jego rządów. Przydałoby się jednak, żeby skojarzenie z prezydentem Poznania przedstawicieli warszawskich mediów było bardziej rozbudowane niż Jaśkowiak – rowerzysta. Chciałoby się również, żeby z licznych kampanijnych obietnic udało się zrealizować więcej elementów. Ale to dopiero 100 dni! Ogólna (głównie medialna) uwaga skupiona na podsumowaniu pierwszego okresu rządów Jaśkowiaka wynika z faktu, że od ponad 15 lat nie było okazji na mówienie o 100 dniach nowego prezydenta. Stąd zapewne takie zainteresowanie tym tematem.
Poza podsumowaniami i realizacją obietnic, należy przyglądać się również wpływowi Platformy na prezydenta Poznania. Niektórzy działacze tej partii jakby nie pamiętają, że wyborczy sukces Jacka Jaśkowiaka, to nie sukces PO, ale całej, powstającej przez lata antygrobelnej koalicji. Jeśli Platforma tego nie zrozumie, to może się skończyć jak w kojarzonej z liberalizmem Zielonej Górze, gdzie w minioną niedzielę PiS zdobył więcej mandatów w radzie miasta niż PO. Dlaczego? Ponieważ Platforma poczuła się zbyt pewnie, co skutecznie rozzłościło mieszkańców.
Poznań, to wciąż głównie bastion PO, ale ostatni dobry wynik PiS do Rady Miasta i świetny rezultat Ryszarda Czarneckiego do Parlamentu Europejskiego powinny dać poznańskiej Platformie do myślenia. Jeśli PO będzie udowadniać, że steruje Jaśkowiakiem z tylnego siedzenia i nie pozwala mu realizować swoich (również personalnych) zamierzeń, to Jaśkowiak z wielkiego atrybutu PO może stać się dla tej partii nowym Ryszardem Grobelnym.
Tak poza wszystkim, to ciekawe jakie było 100 dni dla Ryszarda Grobelnego?