O ZŁEJ INSTYTUCJI I SAMOTNOŚCI KSIĘŻY
Kler to nie jest – wbrew trailerowi – film zabawny. Scen do śmiechu w zasadzie nie uświadczycie.
Jak dla mnie Kler to film o czterech elementach.
Po pierwsze o złu. O złu, które jest wokół nas, którego może doświadczyć każdy. Tutaj to pedofilia, wykorzystanie dzieci przez duchownych. Pytanie rzucone do kapłana przez jedno z dzieci: „Proszę księdza, czy ksiądz jest pedofilem?" wybrzmiewa we mnie jeszcze kilka dni po seansie.
Po drugie to film o instytucji jaką jest Kościół. O instytucji, która jest przedstawiona w filmie jako coś ułomnego. Gdzie liczy się przede wszystkim pieniądz, dobro Kościoła (jako instytucji), a człowiek i jego problemy są gdzieś daleko. Gdzie nawet księża – jak mówi jeden z nich – nie mają z kim w Kościele o swoich problemach porozmawiać.
Po trzecie to film o samotności. O samotności wielu księży rozsianych po całej Polsce, którzy w swoich parafiach samodzielnie pracują, starając się być na zawołanie swojego parafianina. Którzy zmagają się z takimi samymi problemami jak wielu z nas, ale nierzadko nie mają oparcia tam gdzie my – w rodzinie, wśród najbliższych.
Po czwarte to film o ludziach. Ksiądz to też człowiek – warto sobie to przypomnieć. W życiu spotkamy zarówno tych złych jak i dobrych. Nic też nie jest czarno – białe: księża tak jak my popełniają błędy, starając się je naprawić na tyle na ile mogą. Może i się gubią, ale jak często próbują zrobić wiele dobrego?
Kler to film o ludziach którzy żyją obok nas w sutannach. O tych, którzy popełniają błędy, przestępstwa, ale i o tych którzy próbują zrobić coś dobrego. To też film i Kościele jako instytucji. O jej wadach, o których nieraz słyszymy.
Kler to film, który powinien zobaczyć w szczególności każdy katolik, każda osoba, która chodzi do kościoła, która ma do czynienia z księdzem. Na pewno Was ten film od Kościoła nie odciągnie. Ale jeżeli ktoś ma być głosem, dzięki którym Kościół się zmieni, to właśnie takie osoby.