ARMENIA 2018. AMERYKANIE NAD Z SEWANEM
O, pan też na wózku! - woła do mnie po angielsku bardzo starsza pani, która też korzysta z takiego udogodnienia. Widać że jest Ormianką. Skąd pani jest? – pytam. Proszę pana - odpowiada, mam 95 lat i pierwszy raz przyjechałam do Armenii!. Urodziłem się i mieszkam na stałe w Stanach Zjednoczonych, w stanie Connecticut. I postanowiłam, że przed śmiercią muszę zobaczyć Armenię! Dziś jedziemy nad jezioro Sewan. Największe jezioro Armenii. Podróż trwa dość długo, około 2 godzin, ale to co zostajemy na miejscu jest z pewnością warte tego czasu. Sewan robi naprawdę duże wrażenie. Jezioro jest olbrzymie. Co prawda akurat tego dnia pogoda nie dopisuje, ale może to i lepiej, bo turystów mniej i można je spokojnie obejrzeć. Jest sobota, więc ambasador Cieplak nie jest związany obowiązkami służbowymi i może wraz z nami wybrać się na wycieczkę. Siedzimy więc przy stoliku, na dworze przed kawiarnią i oglądamy jezioro. Jest dość chłodno więc nikt się nie kąpię, ale spora część naszej ekipy próbuje popularnych tu skuterów wodnych. Niestety, nie pływa się samodzielnie, tylko ma się na plecach właściciela takiego skutera, który pilnuje aby nic złego się nie stało. Kiedy po półtorej godziny postanawiamy wrócić do samochodu, idąc od brzegu jeziora w kierunku auta, spotykamy grupę Amerykanów. O, pan też na wózku! - woła do mnie po angielsku bardzo starsza pani, która też korzysta z takiego udogodnienia. Widać że jest Ormianką. Skąd pani jest? – pytam. Proszę pana - odpowiada, mam 95 lat i pierwszy raz przyjechałam do Armenii!. Urodziłem się i mieszkam na stałe w Stanach Zjednoczonych, w stanie Connecticut. I postanowiłam, że przed śmiercią muszę zobaczyć Armenię! Cóż... to dość nieprawdopodobne, by w tym wieku zdecydować się na pierwszą wizytę w kraju swoich przodków, ale z drugiej strony to coś niezwykle wzruszającego, kiedy widzisz radość tej kobiety z tego, że mimo tak podeszłego wieku może tutaj być. Z pewnością ma dobrą opiekę, myślę sobie, patrząc na sporą grupę jej dzieci wnuków a może i prawnuków. I myślę sobie też o tym co dwa dni temu mówił mi poseł Alen Simonyan. Że co prawda w Armenii jest tylko 2 800 000 obywateli, ale ormiańska diaspora liczy ponad 11 milionów!. I że w krytycznych dla kraju momentach spisuje się naprawdę na medal. Udajemy się teraz na obiad do Dilidzan. Restauracja, chociaż na prowincji, jest elegancka. Podobnie jak jedzenie. Gdy kelnerzy wynoszą zamówione potrawy, wprost uginają się pod tacami. Po wymarznięciu nad Sewanem posiłek znacznie poprawia nam humor. Po obiedzie ruszamy zwiedzić ostatni punkt naszego dzisiejszego programu, klasztor Hagharcin. To zaskakujące, ale ten stary, ormiański, zabytek został odremontowany przez jakiegoś arabskiego szejka. Nie do końca udało mi się ustalić dlaczego postanowił on odremontować ten klasztor. Klasztor jest piękny, chociaż z drugiej strony po tym remoncie widać, że sprawia ona wrażenie bardziej atrakcji turystycznej, niż miejsce modlitwy. I nie zmienia tego fakt, że spotykamy w nim dwóch mnichów, którzy żyją tam i modlą się tam na co dzień. Po zwiedzeniu klasztoru wracamy do Erywania. Jest już późno, a jutro czeka nas niedziela i msza w rycie ormiańskim. Nigdy na niej nie byłem. To będzie dla mnie coś ciekawego. Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/ Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl www.facebook.com/flibicki