SKWER GADUŁ ŁAZARSKICH
Bohaterem tegorocznego jubileuszu 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca nieoczekiwanie stał się mieszkaniec poznańskiego Łazarza – Janusz Kulas, należący do słynnej „eki z Małeka”. Eka z Małeka to powstała na początku lat 50. subkultura, którą tworzyli młodzi ludzie mieszkający na poznańskim Łazarzu. Jej członkowie gromadzili się przy narożnikach (niem. die Ecke) ul. Małeckiego z ul. Graniczną, ul. Kanałową oraz ul. Kolejową i – podobnie jak bikiniarze – kontestowali ustrój, nosząc kolorowe stroje czy oryginalne fryzury utrwalane brylantyną. W czerwcu 1956 r. przyłączyli się do poznańskich robotników i wzięli czynny udział w powstaniu poznańskim.
Jednogłośną decyzją miejskich radnych, fragment ul. Kościuszki pomiędzy Al. Niepodległości a ul. Solną zyskał nowego patrona w osobie Janusza Kulasa. Wspomnieć warto, że ulica ta łączy się z ul. Stanisława Hejmowskiego, wybitnego adwokata, który bronił oskarżonych uczestników Poznańskiego Czerwca, wśród których znajdował się między innymi właśnie Kulas. Radny Roman Modrzyński z Rady Osiedla św. Łazarz sprawił natomiast, że na kilka letnich tygodni bezimienny skwer pomiędzy ul. Małeckiego a ul. Graniczną, przy którym zbierała się eka z Małeka, ochrzczony został nieformalnie imieniem Janusza Kulasa. Stało się to pretekstem do przypomnienia łazarskiej legendy miejskiej o członkach tej ekipy, którzy – gdy Kulas został aresztowany – zaklejali tabliczki z napisem „ul. Marszałka Konstantego Rokossowskiego” (obecnie ul. Głogowska) kartkami z napisem „ul. Janusza Kulasa”, które z niemałym trudem zdzierane były przez pracowników Urzędu Bezpieczeństwa.
Jako że Janusz Kulas otrzymał już swoją ulicę w centrum, nie będzie mógł zostać patronem łazarskiego skweru. Szkoda by zaś było, żeby tak piękny fragment miasta wciąż pozostawał bezimienny. Takie puste miejsce kusi wręcz, by je jakoś nazwać, ale jego patronem nie może przecież zostać osoba przypadkowa, dlatego warto zadbać o lokalny charakter i uwzględnić opinie mieszkańców. Skoro zaś Roman Modrzyński rozpoczął publiczną dyskusję nad ochrzczeniem tego skweru, to chciałbym dorzucić swój głos, bo także mam godnych kandydatów na jego patronów. Sądzę, że dobrym pomysłem byłoby nazwanie tego miejsca Skwerem Gaduł Łazarskich, bo właśnie z Łazarza wywodzili się ci poznaniacy, którzy dla kolejnych pokoleń byli nauczycielami poznańskiej gwary, ale także poznańskiego sposobu myślenia i postrzegania świata. Skwer Gaduł Łazarskich jest dość rozległy i jego patronów można by usadzić na ławkach znajdujących się na poszczególnych jego krańcach. Chciałbym, żeby na tym placyku pojawiły się trzy postaci.
Pierwszą z nich byłby Czesław Kędzierski, który przysiadłby delikatnie na stylizowanej, secesyjnej ławeczce, ubrany w swój nienaganny, przedwojenny, trzyczęściowy garnitur, z którego kieszonki wystawał będzie łańcuszek od zegarka z dewizką. Pan Czesław redagował „Kuriera Poznańskiego”, pisał artykuły, baśnie, legendy, a dzieci słuchające jego audycji w poznańskim radiu nazywały go Dziadkiem Czesiem. Dziś napisane przez niego legendy wydają się nam „odwieczne”, a ich autora nie uhonorowaliśmy dotąd „ani uliczką, ani tabliczką”. Na kamienicy przy pobliskiej ul. Lodowej znajduje się natomiast tablica upamiętniająca mieszkającego w niej przez lata Stanisława Strugarka. Nawiązując do postaci swojego poprzednika – jako autor felietonów pisanych gwarą, które wygłaszał na antenie poznańskiego radia – przyjął imię Wuja Czechu. Stanisław Strugarek siedzieć mógłby na ławce z czasów gomułkowskiego PRL, a ubrany byłby w garnitur uszyty według wzorów lansowanych w ówczesnym handlu uspołecznionym.
Trzecim wreszcie łazarskim gadułą, uhonorowanym na tym skwerze, byłby oczywiście Stary Marych – kontynuator tradycji radiowych felietonów wygłaszanych gwarą. Marych jest już pewnie zmęczony, bo od kilkunastu lat prowadzi swój zdezelowany rower przez ul. Półwiejską. Na swoim łazarskim fyrtlu mógłby wreszcie odpocząć, przysiąść na chwilę na ławeczce, wypić chłodne piwko, a nieodłączny rower po prostu oprzeć o słupek z tabliczką z napisem „Skwer Gaduł Łazarskich”.
Paweł Cieliczko
(Tekst pierwotnie opublikowany został w Magazynie „Puls Poznania” w sierpniu 2016 r.)
Grafika: Anna Pilch-Mikoda