NIECH POZNAŃ BĘDZIE JAK BILBAO
Nie płakałem na wieść o tym, że Jan A.P. Kaczmarek przenosi swój wielki festiwal filmowy Transatlantyk z Poznania do Łodzi. Wiedziałem, że Poznań i tak już na zawsze pozostanie portem macierzystym Transatlantyku, a po jego odpłynięciu pozostaną w miejskiej kasie znaczne środki finansowe, które umożliwią wsparcie licznych inicjatyw kulturalnych, a w efekcie doprowadzą do powstania kolejnych projektów. Te przyniosą zaś poznaniakom wiele radości i satysfakcji, a nasze miasto uczynią prawdziwym inkubatorem kultury.
Zmartwiła mnie natomiast bardzo wiadomość o tym, że Grażyna Kulczyk sprzedała poznański Stary Browar niemieckiej firmie związanej z Deutsche Bankiem. I nie żebym miał coś przeciwko Niemcom – mam po prostu świadomość, że w tabelkach niemieckich bankierów nie będzie miejsca na sztukę, a na sztukę ambitną to już na pewno go zabraknie i właściwie to już możemy zmienić nazwę tego fantastycznego obiektu z Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu na zwyczajne Centrum Handlowe.
Jeszcze bardziej zmartwiła mnie jednak wiadomość, że – wbrew zapowiedziom prezydentów Ryszarda Grobelnego i Jacka Jaśkowiaka – nie powstanie w naszym mieście galeria sztuki współczesnej, która byłaby stałym miejscem dla kolekcji Grażyny Kulczyk. Zbiory poznańskiej kolekcjonerki są podobno tak niezwykłe, że miasto które uzyska możliwość ich eksponowania stanie się natychmiast bardzo ważnym punktem na europejskiej mapie sztuki współczesnej. Bardzo bym chciał, żeby tym miastem stał się Poznań.
Nie trafia do mego przekonania wyjaśnienie Jacka Jaśkowiaka, jakoby Grażyna Kulczyk życzyła sobie, żeby jej kolekcja była wystawiona w mieście większym niż Poznań i dlatego zwróciła się do władz Warszawy z wnioskiem o wskazanie stołecznych działek, na których mogłaby zostać zbudowana galeria, która pokaże jej zbiory. Skoro bowiem Bilbao liczące ok. 350 tysięcy mieszkańców nie okazało zbyt małe, żeby znalazło się w nim Muzeum Guggenheima, to tym bardziej Poznań, w którym mieszka ponad 500 tysięcy ludzi, nie powinien być zbyt mały dla kolekcji Grażyny Kulczyk.
Przykład Bilbao wydaje mi się zresztą w tym zakresie szczególnie instruktywny. Największe miasto w Kraju Basków od upadku reżimu generała Franco w 1975 roku przez kolejnych kilkanaście lat nie mogło podnieść się z kryzysu gospodarczego. Władze miejskie wpadły wówczas na pomysł, że jedną z dźwigni, która da mu impuls rozwojowy będzie stworzenie muzeum sztuki nowoczesnej. W ciągu kilku lat powstał futurystyczny budynek zaprojektowany przez Franka Gehry’ego (do którego zresztą świadomie nawiązywała Grażyna Kulczyk, umieszczając kurtynę z falowanej blachy na parkowej elewacji Starego Browaru). Powstanie Muzeum Guggenheima wygenerowało wkrótce około 9000 nowych miejsc pracy, a już w pierwszych dwóch latach jego funkcjonowania do zapomnianego Bilbao przybyło aż 2,6 milionów turystów, z czego 80% tylko po to, aby zobaczyć ekspozycje sztuki współczesnej.
Muzeum Grażyny Kulczyk w Poznaniu mogłoby stać się miejscem na miarę Muzeum Guggenheima w Bilbao, mogłoby być magnesem, które przyciągnie do naszego miasta miliony turystów – i to nie po to, żeby zorganizować tani wieczór kawalerski, ale żeby obcować z sztuką współczesną najwyższej klasy. To rodzaj turystów, o których marzy każde europejskie miasto. Dlatego władze każdego europejskiego miasta ze wszystkich sił zabiegałyby, żeby to właśnie w nim znalazła się tak fantastyczna ekspozycja, która zbudowałaby świetny wizerunek miasta, zapewniła jego rozpoznawalność, ale i bardzo wymierne korzyści finansowe.
O tym wszystkim myślałem idąc rewitalizowanym, starym korytem Warty. Wielkie, półokrągłe okna budynku Starej Gazowni wydały mi się łudząco podobne do odrestaurowanych szklanych tafli na starym paryskim dworcu kolejowym d’Orsay, w którym podziwiać można dzieła francuskich impresjonistów. Stara Gazownia, Stare Koryto Warty, Kontener Art, Warta oraz zbiory sztuki zgromadzone przez wybitną poznaniankę. Posiadamy wszystkie elementy, by Poznań stał się jednym z najważniejszych miast na kulturalnej mapie Europy. Potrzeba jeszcze tylko wizji i determinacji, żeby je połączyć i stworzyć wartość, która zwielokrotni sumę tych połączonych czynników i uczyni Poznań jeszcze bardziej niezwykłym miastem.
Paweł Cieliczko
Tekst pierwotnie opublikowany został w magazynie „Puls Poznania” w styczniu 2016 r.