WOJNA Z PERSPEKTYWY KOBIET
Historia lubi się powtarzać i to nie jest tylko utarty slogan. W pewnym sensie o tym traktuje najnowszy spektakl "Trojanki Eurypidesa", wystawiany na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu. Wybierając się na sztukę, poznajemy wojnę z perspektywy matek, żon i córek.
"Trojanki" są opowieścią o momencie nieheroicznym, o trwającej chwili pomiędzy historycznymi narracjami oraz kataklizmami. Autorka spektaklu Barbara Klicka przekonuje, iż jej istotą jest poszukiwanie miejsca, czasu i sposobu na trwanie przy ofiarach. - Skoro wszystko wskazuje na to, że historia wcale się nie skończyła i wciąż nieubłaganie toczy się, pozostaje tylko nieodwracanie wzroku. Współodczuwanie jako jedyny wspólny wszystkim obrzęd - czytamy na stronie Teatru Polskiego.
Przez pierwsze minuty spektaklu widz może odczuwać lekkie zdezorientowanie. Scenografia oraz chór towarzyszący aktorom początkowo zdaje się wprowadzać swego rodzaju chaos. Staje się on jednak wytłumaczalny z każdym późniejszym wydarzeniem. Niewyraźna wymowa, rozpraszające krzyki aktorów, półśpiew, to coś co niektórych widzów może początkowo irytować. Po spektaklu, zdało się słyszeć komentarze: "przez to nie można było nacieszyć się fabułą sztuki" lub: "niezrozumiałe".
Na ten spektakl z pewnością warto się przygotować. Bez elementarnej wiedzy o tej epoce trudniej zrozumieć jej sens. Nie ma zatem co zwalać na niewyraźną mowę aktorów, gdyż ona w mojej ocenie była ważnym elementem wprowadzającym widza do Troi. Do zrozumienia tego, co przeżywają bohaterowie "Trojanek".
Twórcy sztuki przyznają, że skupili się na aspekcie historycznym, a najważniejszym momentem w zbieraniu inspiracji był wyjazd studyjny do Troi, a właściwie do miejsca, gdzie według niektórych badaczy, jest ona umiejsciowiona. W trakcie podróży temat wyłonił się sam i dotyczył on kobiet.
Autorkom zależało, żeby podkreślić ponadczasowość Trojanek. Moim zdaniem to się udało. W spektaklu, zgodnie z założeniami, można było poznać znaczącą rolę kobiet w społeczeństwach i zrozumieć, co tak naprawdę znaczy kobiecość w kontekście wojny.
Na wyróżnienie zasługuje również scenografia oraz oprawa muzyczna. Całość wprowadzała publiczność w klimat danego miejsca oraz pozwalała odczuwać pewien niepokój. Osobiście czułam niepewność, lęk, ciekawość, a to oznacza, że łaknęłam więcej i bardziej skupiałam się na tym, co twórcy chcieli zaprezentować. Po spektaklu czułam pewien niedosyt, czułam że chciałabym kontynuacji. Pozostawia on nas bowiem z wieloma pytaniami, na które pewnie sami musimy sobie odpowiedzieć. O spektaklu myśli się długo po nim, a to chyba jedna z najlepszych recenzji, jaką może wyrazić widz.
Na aprobatę zasługują również aktorzy. Znakomita Teresa Kwiatkowska w roli Hekabe czy nieprzewidywalny Michał Kaleta jako Taltybios, to mocny atut tego spektaklu. Zresztą nie tylko w tym spektaklu. Ten duet nigdy mnie jeszcze nie rozczarował i każdej kreowanej przez nich postaci (jak dotąd) wierzę.
Warto wybrać się na ten spektakl i samemu spróbować odnaleźć się w świecie, do którego zapraszają nas aktorzy. Premiera "Trojanek Eurypidesa" odbyła się w piątek, więc będziecie mieli dużo czasu, aby wygospodarować chwilę na tę historyczną podróż. Zachęcam!